menu

Zaskoczenie w Pajęcznie. ŁKS Łódź dzieli się punktami z Zawiszą [RELACJA]

20 kwietnia 2014, 02:18 | Monika W.

Bezbramkowym remisem zakończyło się zaplanowane na Wielką Sobotę spotkanie Zawiszy Pajęczno z Łódzkim Klubem Sportowym. Lider podzielił się punktami z ósmym zespołem w tabeli, choć jak stwierdził Konrad Przybylski, była to dla łodzian bardziej strata dwóch punktów, niż wywalczenie jednego.

Łódzki Klub Sportowy bezbramkowo zremisował na wyjeździe z Zawiszą Pajęczno
Łódzki Klub Sportowy bezbramkowo zremisował na wyjeździe z Zawiszą Pajęczno
fot. kwadrans_po

Czytaj także: Kibice ŁKS na przekór łódzkiemu związkowi pojechali na wyjazd

W Pajęcznie, mieście oddalonym od Łodzi o około sto kilometrów, świąteczne wyciszenie przyszło w tym roku trochę później niż zwykle. Jeszcze w Wielką Sobotę królowała tu piłka nożna, bo miejscowy Zawisza zmierzył się z Łódzkim Klubem Sportowym, co wybiło niektórym z głowy pozostanie w zaciszach własnych domów. Mecz sprowadził na piłkarski obiekt rekordową liczbę widzów kibicujących gospodarzom, a także sporą, około trzystuosobową grupę fanatyków gości. Ci drudzy po ostatnim gwizdku arbitra nie mogli wracać do siebie zadowoleni.

Od pierwszych minut spotkanie nie układało się po myśli podopiecznych Wojciecha Robaszka, którzy pozwolili gospodarzom na prowadzenie gry i uzyskanie (przynajmniej optycznej) przewagi. Chociaż przez większość czasu mogliśmy oglądać "kopaninę" w środku pola, to jednak zespół prowadzony przez Jacka Berensztajna potrafił dłużej utrzymywać się przy piłce, utrudniając łodzianom jej odbiór i rozgrywanie kontrataków, w wyniku czego jak już wędrowała ona w czyjeś pole karne, to zazwyczaj gości. Dopiero po drugim kwadransie udało nam się doczekać groźnej sytuacji stworzonej przez biało-czerwono-białych, bo po wrzutce z wykonywanego przez Adriana Kasztelana rzutu wolnego, do futbolówki próbował dojść Marcin Zimoń, jednak ani on, ani sekundę później Aleksander Ślęzak nie byli w stanie skierować jej do bramki strzeżonej przez Dawida Wnuka. Szybka odpowiedź i wywalczony przez gospodarzy stały fragment gry również nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, bo Bartłomiej Piłatowski posłał piłkę w bok siatki i tak oto, po jeszcze jednym, niecelnym uderzeniu Szymona Salskiego, przy bezbramkowym remisie zawodnicy zeszli do szatni.

Początek drugiej części spotkania nie przyniósł zmiany w postawie obu drużyn na boisku i nadal stroną przeważającą wydawali się być gospodarze, którzy już w czterdziestej siódmej minucie bliscy byli objęcia prowadzenia. Dariusz Krężel urwał się na samym środku przeciwnikom i znalazł sam na sam z Konradem Przybylskim, którego świetna interwencja, a potem szybka reakcja jednego z jego kolegów, pozwoliły uchronić łodzian przed stratą gola. Jednak wraz z upływem czasu to goście zaczynali prezentować się coraz lepiej, by po wprowadzeniu Michała Zaleśnego w siedemdziesiątej minucie zacząć wreszcie odważnie atakować rywala i przejąć pałeczkę. Mimo to bramek się nie doczekaliśmy, bo Paweł Hajduczek strzelał ponad poprzeczką, zaś wychodzącego sam na sam Zaleśnego powstrzymał Dawid Wnuk. Kibicom ŁKS w ostatnich sekundach meczu mogło jeszcze stanąć serce, bo piłkę chyba każdy widział już w ich siatce, jednak po raz kolejny dał o sobie znać Konrad Przybylski, swój udział dołożył Szymon Salski i ostatecznie bezbramkowo zakończyło się całe spotkanie.

Łódzki Klub Sportowy - śledź doniesienia z 4. ligowych boisk!

- Generalnie w Pajęcznie straciliśmy dwa punkty, bo naszym założeniem było zwycięstwo. Z drugiej strony trzeba szanować ten jeden, zdobyty na wyjeździe - powiedział po ostatnim gwizdku arbitra Przybylski. - Staraliśmy się realizować założenia trenera. Cały zespół chciał wygrać ten mecz, daliśmy z siebie wszystko, ale przeciwnik w zasadzie skupił się na obronie i wyprowadzaniu kontr, a ciężko jest w takiej sytuacji skonstruować akcje podbramkowe. Ofensywa stworzyła sobie kilka sytuacji, ale to zabrakło szczęścia, to paru centymetrów, to dobrze interweniował bramkarz rywali... Jestem pewien, że w następnych meczach będziemy bardziej skuteczni z przodu - dodał golkiper gości.

W podobnym tonie wypowiadał się Radosław Surowiec, podkreślając, że do spotkania łodzianie podeszli na sto procent. - Zabrakło trochę dynamiki i sytuacji podbramkowych. Szkoda okazji Michała Zaleśnego, ale remis na wyjeździe też nie jest złym wynikiem. Teraz należy zapomnieć o tym meczu i skupić się na kolejnym pojedynku - tłumaczył. Na wyciągnięcie wniosków i wspomniane skupienie zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego nie mają wiele czasu. Następny pojedynek rozegrają już w najbliższą środę z Mazovią Rawa Mazowiecka, z którą przyjdzie im się zmierzyć po raz pierwszy w tym sezonie. Zespół ten w rundzie jesiennej na dwie kolejki wycofał się z ligi akurat w tym okresie, gdy przypadało starcie z podopiecznymi Wojciecha Robaszka przed własną publicznością.


Polecamy