menu

ŁKS coraz bliżej awansu. Łodzianie pewnie wygrali w Nieborowie

24 maja 2014, 21:06 | Monika W.

Już tylko czterech punktów potrzebują podopieczni Wojciecha Robaszka by być pewni awansu do trzej ligi. Po mało emocjonującym, ale mimo wszystko obfitym w zdobyte przez nich bramki meczu, łodzianie pokonali w Nieborowie miejscowego Orła i uczynili jeden z ostatnich kroków w kierunku wyższej klasy rozgrywkowej.

Łódzki Klub Sportowy przybliżył się do upragnionego awansu, pokonując na wyjeździe Orła Nieborów.
Łódzki Klub Sportowy przybliżył się do upragnionego awansu, pokonując na wyjeździe Orła Nieborów.
fot. kwadrans_po

W przeciwieństwie do ostatniego wyjazdowego spotkania, nie musieliśmy długo czekać na - tym razem tylko otwierającego wynik - gola. Chociaż przed pierwsze chwile po rozpoczynającym pojedynek gwizdku sędziego nie zapowiadało się, że w ogóle uda się zobaczyć chociaż jednego, w dziewiątej minucie fatalnie zachował się zawodnik gospodarzy, Tomasz Rembowski, faulując w polu karnym Radosława Jurkowskiego. Arbiter bez wahania wskazał na jedenasty metr, a okazję pewnym uderzeniem wykorzystał Adrian Kasztelan, zapewniając gościom prowadzenie.

Bramka nie odmieniła jednak oblicza gry, która jedynie wyrównała się i żadna z drużyn nie była w stanie poważnie zagrozić rywalom. Udało się to dopiero pod koniec pierwszej części spotkania i nieborowianie mogli przekonać się, że niewykorzystane okazje czasami rzeczywiście się mszczą. Marcin Kosiorek, zawodnik Orła, znalazł się w dogodnej sytuacji by pokonać Konrada Przybylskiego, jednak oddając strzał trafił prosto w Piotrka Słyścio, który będąc dokładnie tam, gdzie powinien, uratował łodzian przed utratą gola. To chyba tylko podbudowało gości i po uderzeniu Pawła Hajduczka piłka odbiła się od pleców Michała Zaleśnego, jeszcze zahaczyła o ręce bramkarza Mariusza Jędrzejewskiego i wpadła do siatki.

Dwubramkowe prowadzenie to było dla podopiecznych Wojciecha Robaszka za mało i w drugiej połowie meczu, zanim jeszcze zdążyło upłynąć pięć minut, po pięknej indywidualnej akcji Dawid Sarafiński umocnił przewagę przyjezdnych. W podobny sposób, urywając się obrońcom rywala, na niecały kwadrans przed końcem spotkania raz jeszcze celnie uderzył i już całkowicie zdeprymował przeciwników, by kilkadziesiąt sekund później... zejść z boiska po ukaraniu go przez sędziego drugą żółtą kartką. Uderzony przez Patryka Krzeszewskiego w twarz, podczas gdy kilku jego kolegów dało się sprowokować zawodnikowi i wdało w przepychankę, on sam dyskutował z arbitrem i właśnie za to zmuszony został do opuszczenia murawy.

Wynik meczu ustalił w osiemdziesiątej szóstej minucie, debiutujący jako strzelec w barwach Łódzkiego Klubu Sportowego, Damian Kopa. Jego pierwsza bramka zdobyta w tej rundzie była zarazem piątą w tym spotkaniu i tylko potwierdziła zwycięstwo gości, które przybliża ich do awansu. By mieć już pewność, że w przyszłym sezonie zagrają w trzeciej lidze, piłkarze z Miasta Włókniarzy muszą zdobyć jeszcze cztery punkty. Okazję na kolejny krok ku osiągnięciu celu będą mieli prawdopodobnie w środę, choć ich rywal może zrobić to za nich. Łodzianie mają zmierzyć się na wyjeździe z Borutą Zgierz, ale coraz częściej pojawiają się doniesienia, że gospodarze zrezygnują z organizacji zaległego meczu i oddadzą go walkowerem.

Zobacz także galerię zdjęć z sobotniego spotkania!