menu

Ljuboja przewiduje przyszłość. A może to Traore ma wyjątkowo kiepską pamięć?

20 listopada 2012, 14:38 | Marek Koktysz

O tym, że obaj Panowie darzą się szacunkiem, mogliśmy się przekonać, kiedy Legia grała na początku listopada z Lechią. Pomimo przegranej, w dobrych nastrojach, gwiazda Gdańska z filarem ataku stołecznej drużyny ucięła sobie pogawędkę. Wielu szybko dorobiło do tego historię, jakoby Serb przekonywał Razacka do zmian barw klubowych. Tymczasem mogło być inaczej...

Ljuboja namawiał Traore na przejście do Legii?
Ljuboja namawiał Traore na przejście do Legii?
fot. Jacek Czaplewski/Ekstraklasa.net

Kiedy przyjechałem do Polski, zadzwonił do mnie, żeby się przywitać, opowiedzieć o Polsce. Potem rozmawialiśmy ze sobą kilka razy, w końcu się spotkaliśmy na boisku i mamy dobry kontakt - mówi na łamach "Przeglądu Sportowego" Abdou Razack Traore. I w zasadzie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pewna "subtelna" różnica, na którą zwrócił uwagę portal weszło.com.

Chodzi o to, że pierwszy raz Traore trafił do Polski (na zasadzie wypożyczenia) w 2010 roku. Ljuboja był wówczas we Francji, gdzie miał spędzić jeszcze rok. Tutaj pojawia się pytanie. W zasadzie dlaczego Serb miał wtedy dzwonić do piłkarza Lechii, a wtedy formalnie jeszcze Rosenborga. Jak wszędzie może pojawić się tutaj teoria spiskowa, że Ljubo jest jasnowidzem i dobrze wiedział, że trafi do Legii. Mało tego, Serb mógł wtedy przewidzieć, że Wojskowi już za rok będą się interesować Razackiem, dlatego postanowił pomóc "na zaś" swojemu przyszłemu klubowi. Zostawmy jednak sferę fantastyki Andrzejowi Sapkowskiemu...

Bardziej prawdopodobna jest najzwyklejsza pomyłka reprezentanta Burkina Faso. W 2010 roku trafił do Lechii na wypożyczenie, wówczas mógł nie widzieć, że zostanie na dłużej. Może Traore nie brał tego wtedy jako faktyczny "przyjazd" do Polski, a tylko "przejazd" na jeden sezon? W 2009 roku Rosenborg zdobył z nim mistrzostwo (chociaż wkład Razacka był nikły), w roku następnym także, ale już wtedy siedział w Lechii. Być może gwiazda gdańszczan liczyła, że niczym syn marnotrawny wróci jeszcze do swojego klubu. Wtedy, biorąc pod uwagę, iż "przyjazd" do Polski to dopiero rok 2011, kiedy zostaje wykupiony przez Lechię, to wszystko ma prawo się zgadzać. Ljubo dzwoni, wita się i opowiada o Polsce, w której spędził co prawda dopiero niecały miesiąc - zakładając, że nigdy wcześniej u nas nie zawitał.

Tutaj pojawiają się kolejne pytania. W zasadzie po co Ljuboja miał zadzwonić i się przywitać? Czemu Serb nagle odczuł potrzebę podzielenia się z kimś opinią o Rzeczpospolitej i dlaczego wybrał akurat Traore? (...) zadzwonił do mnie kilka razy, potem się spotkaliśmy..., czyli wychodzi na to, że Ljuboja zadzwonił do Razacka, kiedy nie widział go nawet na oczy, przynajmniej "na żywo", nie licząc telewizji czy prasy. Na dodatek Traore spotkał Ljuboję na boisku dopiero 5 maja 2012 roku, podczas drugiego spotkania Lechii z Legią w sezonie 2011/2012. Jakoś ciężko wyobrazić mi sobie sytuację, kiedy Panowi spotykają się na murawie, podchodzi Serb i mówi: "Cześć, to właśnie ja wydzwaniałem do ciebie od prawie roku. Nazywam się Danijel.".

Sprawa robiłaby się jeszcze dziwniejsza (to możliwe?) jeśli założylibyśmy, że Traore się nie pomylił i mówił prawdę, a Ljubo zadzwonił do niego po raz pierwszy w 2010 roku. Wtedy na spotkanie musieliby czekać prawie dwa lata. Spotykając się na boisku po raz pierwszy 5 maja 2012 roku, na następny raz mieli zaplanowany na... (fanfary) 4 listopada 2012 roku! A to właśnie wtedy została im cyknięta fotka, kiedy rozmawiali za szklanymi drzwiami. Zagadka zdjęcia rozwiązana. Dziwicie się dlaczego musieli ze sobą tyle porozmawiać? To było dopiero drugie spotkanie po prawie roku (lub dwóch, jeśli przyjmiemy wersję razackową) rozmów telefonicznych! Jak napisaliby internetowi klasycy - Still better love story than Twilight...