menu

Liverpool ograł Blackburn i uzupełnił grono półfinalistów Pucharu Anglii

8 kwietnia 2015, 22:46 | Damian Wiśniewski

W powtórzonym mecz ćwierćfinału Pucharu Anglii Liverpool ograł 1:0 na wyjeździe Blackburn Rovers. Gola dla gości zdobył Philippe Coutinho i awansowali oni do półfinału Pucharu Anglii.

Liverpool pokonał Blackburn
Liverpool pokonał Blackburn
fot. facebook

W trakcie pierwszej połowy goście co prawda mieli przewagę, jednak nie przekładało się to jakoś szczególnie mocno na liczbę stwarzanych przez nich okazji podbramkowych. Potrafili dłużej utrzymać się przy piłce, oddać więcej strzałów w kierunku bramki Eastwooda, ale biorąc pod uwagę różnicę klas widoczną na papierze, to powinni wyglądać dużo lepiej.

Na dobrą sprawę naprawdę groźnie pod bramką „Niebiesko-białych” robiło się dwukrotnie, a za każdym razem górą był ich bramkarz. Najpierw świetnie broniąc strzał Coutinho, następnie równie dobrze interweniując tuż przed przerwą, kiedy z dystansu swoich sił spróbował Glen Johnson. Najgorszą informacją dla Brendana Rodgersa z tych pierwszych trzech kwadransów nie była jednak przeciętna postawa jego podopiecznych, ale kontuzja, jakiej nabawił się Mamadou Sakho. Francuza w 28. minucie gry musiał zmienić Kolo Toure.

Drugą połowę od mocnego uderzenia zaczęli z kolei podopieczni Gary’ego Bowyera. Simon Mignolet musiał najpierw wykazać się umiejętnościami po strzale Cairney’a z dystansu, a następnie broniąc strzał głową Marshalla. Na dobrą sprawę Liverpool może zawdzięczać Belgowi, że już w pierwszych minutach po przerwie nie stracił gola.

Zespół z miasta Beatlesów odpowiedział po chwili akcją Jordana Hendersona, ale Anglik skończył ją strzałem prosto w dobrze ustawionego bramkarza. Gra była bardzo wyrównana, jednak próby gospodarzy zazwyczaj kończyły się niedokładnym dośrodkowaniem, lub strzałem na tyle czytelnym, że Simon Mignolet bronił je bez większych problemów.

Goście ostatecznie wyszli na prowadzenie w 70. minucie gry. Coutinho zagrał na klepkę z Hendersonem, wpadł z piłką w pole karne i mocnym strzałem z ostrego kąta po długim rogu zaskoczył bramkarza. Liverpool wyglądał coraz lepiej i już sześć minut potem dobrej okazji do podwyższenia wyniku nie wykorzystał Sturridge.

Gospodarze starali się odrabiać straty, w wyniku czego z minuty na minutę coraz bardziej się otwierali. To oczywiście sprawiało, że wicemistrzowie Anglii mogli wyprowadzać groźne kontry. Mało brakowało, a jedną z nich na gola zamieniłby Raheem Sterling, ale nie potrafił on wygrać pojedynku z bramkarzem.

Najlepszą okazję do wyrównania miał… Simon Eastwood. Bramkarz Blackburn przy okazji rzutu rożnego w doliczonym czasie gry popędził w pole karne rywali i zdołał oddać nawet dobry strzał. Mingolet był jednak dzisiaj nie do pokonania i ładną paradą uratował zespół

Liverpool awansował do półfinału rozgrywek, w którym zmierzy się z Aston Villą. Mecz odbędzie się 19 kwietnia.