Limanovia prowadziła, mimo to doznała klęski z Kotwicą
Po dwóch kolejnych porażkach limanowianie zapewnili, że do zwycięstwa z Kotwicą dążyć będą wszelkimi dozwolonymi środkami. A tymczasem...
fot. Michał Tokarz
Ludwik Miętta-Mikołajewicz ma być prezesem Wisły Kraków SA
Wczorajsze spotkanie miało wyjątkowy smaczek. Wszak jako trener Kotwicy do Limanowej powrócił Wiesław Bańkosz, który w roku 2008 awansował z nią do IV ligi. Szkoleniowiec zaznaczył jednak, że na czas trwania zawodów wszelkie sentymenty zostaną odsunięte na bok.
Mecz nie mógł rozpocząć się dla gospodarzy lepiej. Po rzucie rożnym i "główce" Dariusza Zawadzkiego Mateusz Mika co prawda sparował piłkę, ale przy dobitce Macieja Mysiaka był już bezradny. Limanowianie usiłowali pójść za ciosem, ale skuteczność zawiodła Zawadzkiego, Mysiaka, Marcina Chmiesta i Arkadiusza Serafina. Gole jednak wisiały na włosku. I zostały strzelone. Lecz przez Kotwicę, i to w ciągu 90 sekund. Najpierw Tomasz Rydzak huknął z woleja, następnie Konrad Mularczyk trafił z dystansu.
Czarny dla Limanovii scenariusz przełożył się także na drugą połowę. Niedługo po wznowieniu Mysiak zagrał piłkę ręką, a z "wapna" strzelił Jakub Poznański. Potem głową piłkę nad Waldemarem Sotnickim przerzucił Bartosz Soczyński. Miejscowych "dobił" celną "główką" Patryk Skórecki.