menu

Galatasaray Stambuł - FK Astana LIVE! Batalia o Ligę Europy

8 grudnia 2015, 15:05 | Adam Bochenek

W ostatniej kolejce spotkań grupowych będziemy świadkami dwóch "finałów" w grupie C. O pierwsze miejsce Benfica zagra z Atletico, a o trzecie i udział w Lidze Europy, Galatasaray z FK Astaną.


Aby móc jeszcze wiosną prezentować europejskiej widowni swoje futbolowe zdolności, piłkarze Galatasaray nie mogą polec dziś w starciu (wystarczy im nawet remis do awansu) z absolutnym debiutantem Ligi Mistrzów, FK Astaną. Zadanie z pozoru nietrudne, aczkolwiek turecki zespół w trwających rozgrywkach zdążył już swoimi występami pogrążyć własnych kibiców w głębokich epistemologicznych rozmyślaniach. 4 punkty w 5 spotkaniach to nie jest rezultat, który przyjęto by nad Bosforem salwą radosnych okrzyków. A już na pewno niemożliwa do zaakceptowania jest taka postawa zespołu, którą Turcy pokazali w ostatnim meczu w Madrycie – mogiła, degrengolada i oczy pytające z pretensją „naprawdę muszę być na tym boisku?”.

Za słabą postawę Galaty, zarówno w rozgrywkach ligowych, jak i międzynarodowych, głową zapłacił trener Hamzi Hamzaoglu. Nowy szkoleniowiec, Mustafa Denzli, swoją ponowną kadencję w klubie ze Stambułu zaczął całkiem poprawnie – 4 punkty w dwóch spotkaniach tureckiej SuperLig. Teraz spróbuje uratować sezon w Europie. Świadomy celu, jaki stoi przed jego drużyną z pewnością nie zlekceważy dzisiejszego rywala. - Nikt nie spodziewał się, że Astana zgarnie aż tyle punktów. Oni przecież są niepokonani na własnym boisku. W futbolu zdarzają się różne niespodzianki, ale my nie pozwolimy by i dziś takowa się zdarzyła – zaznacza Mustafa Denzli.

Astana jest jednym z bardziej urokliwych zaskoczeń tej edycji Champions League. Już wywalczenie awansu do fazy grupowej przez drużynę z dalekiego Wschodu było nieregulaminową kreacją futbolowej rzeczywistości, a podopieczni Stanimira Stoiłowa wcale nie zamierzali na tym poprzestać. Przed własną publicznością nie ponieśli porażki (trzykrotnie remisując), a dwa tygodnie temu prowadzili z Benfiką nawet 2:0, pozwalając jednak przeciwnikowi wrócić do meczu. Gdyby udało im się wtedy ocalić ten rezultat przed pogonią lizbończyków, dziś „Kolejarze” polerowaliby korki przed walką o awans do play-off LM. Pozostaje im jednak bitwa o Ligę Europy, w której wcale nie stoją na straconej pozycji.

Więcej o LIDZE MISTRZÓW