menu

Liga Mistrzów. Samobójstwo Romy na Camp Nou, Manchester City rozbity na Anfield Road, Juergen Klopp znów koszmarem Pepa Guardioli

4 kwietnia 2018, 22:42 | Jakub Niechciał

Po dwóch samobójczych bramkach FC Barcelona pokonała 4:1 AS Romę w pierwszym ćwierćfinałowym meczu Ligi Mistrzów. W drugim środowym meczu 1/4 finału FC Liverpool sensacyjnie rozbił 3:0 Manchester City. Przed rewanżami kwestia awansu do półfinału wydaje się w obu parach rozstrzygnięta.

Daniele De Rossi (z prawej) pokonał własnego bramkarza próbując przeszkodzić Lionelowi Messiemu
Daniele De Rossi (z prawej) pokonał własnego bramkarza próbując przeszkodzić Lionelowi Messiemu
fot. AFP/EAST NEWS

"Wczoraj CR7, dziś Messi" - podgrzewał tytuł na pierwszej stronie katalońskiego dziennika "Mundo Deportivo", nawiązując do wtorkowego zwycięstwa Realu Juventusem (3:0) i dwóch bramek Cristiano Ronaldo. "Barcelona chce wypracować przewagę na Camp Nou, które jest niezdobytą twierdzą w Lidze Mistrzów" - można było przeczytać we wprowadzeniu do tekstu.

Stadion Barcelony, choć pozostał niezdobytą twierdzą, choć w środowy mecz wyglądał zupełnie inaczej, niż można się było tego spodziewać. Przede wszystkim dlatego, że goście ani myśleli stawiać autobusy we własnym polu karnym. Podjęli rękawice, a przy odrobinie szczęścia mogli wywieźć z Katalonii korzystniejszy wynik.

Mieli jednak pecha, choć może to nieodpowiednie słowo. Porażka po dwóch samobójczych bramkach właśnie to sugeruje, jednak nie wynikały one z niefrasobliwości rzymskich obrońców, tylko z presji piłkarzy Barcy. Przy golu na 1:0 dla gospodarzy Daniele De Rossi próbował przeciąć w polu karnym podanie Andresa Iniesty do Lionela Messiego, ale w efekcie pokonał własnego bramkarza. Później Konstantinos Manolas próbował na raty przeszkodzić Samuelowi Umtitiemu, który fetując bramkę pocałował klubowy herb i ukłonił się kibicom. Zupełnie jakby chciał zapewnić, że pogłoski o jego odejściu z Barcelony, to tylko medialne spekulacje.

Trzecia bramka to zasługa wciąż szukającego swojej pierwszej od ponad roku bramki w Lidze Mistrzów Luisa Suareza. Po technicznym strzale Urugwajczyka bramkarz Romy wybił piłkę wprost pod nogi stojącego w polu karnym Gerarda Pique.

Barcelona in the #UCL: 1992 [unicode_pictographs]%F0%9F%8F%86[/unicode_pictographs]2006 [unicode_pictographs]%F0%9F%8F%86[/unicode_pictographs]2009 [unicode_pictographs]%F0%9F%8F%86[/unicode_pictographs]2011 [unicode_pictographs]%F0%9F%8F%86[/unicode_pictographs]2015 [unicode_pictographs]%F0%9F%8F%86[/unicode_pictographs]2018 [unicode_pictographs]%F0%9F%A4%94[/unicode_pictographs] pic.twitter.com/KEAJXTWqPO— UEFA Champions League (@ChampionsLeague) 4 kwietnia 2018


Kontaktowy gol Edina Dzeko pozwalał gościom mieć nadzieję, że jeszcze nie wszystko jest stracone, ale w końcówce dobił ich Suarez.

Zupełnie inny - od oczekiwanego - miał również przebieg drugiego meczu, pomiędzy Liverpoolem, a Manchesterem City. Choć może niekoniecznie, bo trener The Reds Juergen Klopp jak mało kto potrafi rozpracować drużyny prowadzone przez Pepa Guardiolę. Tak było w czasach, gdy Niemiec prowadził jeszcze Borussię Dortmund, a Katalończyk Bayern Monachium. Tak jest również w tym sezonie - dość powiedzieć, że jedyną ligową porażkę zmierzający pewnie po mistrzostwo Anglii The Citizens ponieśli właśnie na Anfield Road.

Tamto spotkanie było jednak zaciętym widowiskiem, a zespół Kloppa wygrał tylko 4:3. Tym razem mecz na Anfield Road można określić jednym słowem - egzekucja. Po zwycięstwie 3:0 tylko jakiś kataklizm może pozbawić Liverpool awansu do półfinału.

[unicode_pictographs]%F0%9F%94%B4[/unicode_pictographs] Scenes at Anfield [unicode_pictographs]%F0%9F%94%B4[/unicode_pictographs]#UCL pic.twitter.com/UhEmJjVSxC— UEFA Champions League (@ChampionsLeague) 4 kwietnia 2018

Rozpoznasz najbardziej pamiętne oprawy ostatnich lat? [QUIZ]

#TOPSportowy24;nf - SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

[wideo_iframe]//get.x-link.pl/f79a913f-1a43-243d-58ac-82d9dd600457,5dec8c3b-132b-7c2e-e7a2-0c44dc390bfd,embed.html[/wideo_iframe]