Liga Mistrzów. Real Madryt w finale. Szybkie prowadzenie nic nie dało Bayernowi, dwa ciosy Benzemy dały awans Królewskim
Liga Mistrzów. Real Madryt awansował do finału Ligi Mistrzów, remisując z Bayernem Monachium 2:2. W pierwszym meczu górą byli "Królewscy", którzy dzięki zwycięstwu 2:1 w Monachium zagrają w finale w Kijowie.
Wynik 1:2 z Monachium z góry zdawał się określać rewanżową taktykę Realu Madryt i Bayernu. Dla „Królewskich”, którzy w miniony weekend musieli się pogodzić z tytułem mistrzowskim dla Barcelony, i dla Bawarczyków, zmierzających po złoto Bundesligi bez nacisku ze strony rywali, triumf w Champions League stał się celem numer jeden. Na Bawarczykach ciążyła w dodatku złość po trzech z rzędu przegranych półfinałach, a na Kataloń-czykach duma ze zdobycia dwóch kolejnych pucharów.
Pierwszy mecz obu drużyn był prawdziwą bitwą. W jej efekcie w obu drużynach miały miejsce kontuzje, które mocno skomplikowały plany szkoleniowców przed starciem numer dwa. Największa presja i tak ciążyła jednak na Robercie Lewandowskim. Polak po występie w Monachium był niemiłosiernie krytykowany i chociaż bronił się przypominając, że za faule na nim powinny zostać podyktowane rzuty karne, to znalazł się na cenzurowanym, a niemieckie media wypominały mu, że w najważniejszych meczach w Bayernie nie spisywał się na miarę oczekiwań.
To jego pojedynek z Cristiano Ronaldo (Portugalczyk w Monachium nie strzelił gola, co było pierwszym takim przypadkiem w tej edycji LM) miał być ozdobą rewanżu. To ich osobowości miały przesądzić o tym, który z zespołów wystąpi w wielkim finale 26 maja w Kijowie.
Tymczasem w Madrycie doszło do swoistej „powtórki z rozrywki”. Bayern objął prowadzenie, znów za sprawą Joshuy Kimmicha, ale potem dał się sprowokować do wymiany ciosów, stracił gola, a wreszcie tuż po przerwie sprezentował Realowi awans do finału. Pogubili się obrońcy Bawarczyków, a przede wszystkim Sven Ulreich. Bramkarz gości nie wiedział czy piłkę łapać czy wybijać, więc pozwolił jej toczyć się w kierunku bramki, a tuż przed nią, do pustej siatki, wkopał ją Karim Benzema.
W tym momencie Bayern potrzebował znowu dwóch goli. Pierwszego zdobył dość szybko i ruszył za ciosem, ale jedynym efektem było wykreowanie na bohatera meczu Keylora Navasa.