menu

Lech Poznań sensacyjnie ograł Fiorentinę! Rezerwowi bohaterami Kolejorza [ZDJĘCIA]

22 października 2015, 20:51 | Bartłomiej Stachnik

Lech Poznań swoją fatalną passę przerwał w wielkim stylu. Mistrzowie Polski w meczu 3. kolejki fazy grupowej Ligi Europy pokonali Fiorentinę 2:1. Gole dla polskiego klubu w tym spotkaniu strzeliło dwóch rezerwowych piłkarzy - Dawid Kownacki i Maciej Gajos, zaś dla gospodarzy trafił Giuseppe Rossi.

Lech wygrał we Florencji mecz, w którym z góry skazany był na porażkę. Chodziło nie tylko to, że Fiorentina jest najlepszą drużyną Serie A, a Lechici nie potrafią wydostać się z dna tabeli Ekstraklasy. Podopieczni Jana Urbana nie mogli nawet zapoznać się z murawą, bo ich lot do stolicy Toskanii znacznie się opóźnił. Lepszego impulsu na przełamanie kryzysu mistrz Polski już miał nie będzie.

W tym spotkaniu zobaczyliśmy "Kolejorza" wyrachowanego, świadomego swoich słabości i siły przeciwnika oraz czekającego na okazje, które, kiedy już przyszły, wykorzystał z zimną krwią. Początek jednak nic takiego nie zapowiadał. Tak jak w ostatnich ligowych pojedynkach, Lech Poznań niemal stracił bramkę już na samym początku meczu. Po rzucie wolnym Fiorentiny, ogromnym zamieszaniu w polu karnym i kilku próbach wybicia piłki niemal z linii bramkowej, Lechitom udało się jakoś zażegnać zagrożenie.

To były złe dobrego początki. Dość szybko wyklarował się obraz gry, w którym Fiorentina nieśpiesznie próbowała konstruować akcje, co nie wychodziło im najlepiej. Widzieliśmy głównie niezliczoną ilość wrzutek w pole karne, z którymi bezbłędnie radził sobie Burić. Lechici ustawili szyki obronne, a kiedy mieli piłkę starali się wyekspediować ją szybko do przodu, co zazwyczaj kończyło się przejęciem piłki przez obrońców „Violi”. Czekali również na okazję do szybkiej kontry, ale z powodu niedokładności i braku pomysłowości nie potrafili wyprowadzić składnego ataku.

Lecz kiedy wreszcie im się udało, bezwzględnie to wykorzystali. Kownacki, który chwile wcześniej zmienił Thomallę, dograł idealną piłkę do biegnącego na prawym skrzydle Lovrencsicsa, a ten wyczekał moment i wystawił ją Kownackiemu; jemu pozostało tylko zdobyć gola. Właściwie dopiero ta bramka obudziła piłkarzy Fiorentiny, którzy odważniej ruszyli do ataku. Cudów w bramce dokonywał jednak Jasmin Burić, bez którego nie byłoby zwycięstwa Lecha Poznań. Przynajmniej trzy razy wybronił strzały, które kibice „Violi” widzieli już w siatce.

„Kolejorz”, mimo kilku ostrzegawczych sygnałów, nie rewidował planów taktycznych i to się opłaciło. Po kolejnej kontrze wywalczył rzut wolny, a jego świetne rozegranie pozwoliło Gajosowi (zmienił … Kownackiego, który nabawił się urazu) podwyższyć prowadzenie. Fiorentinie udało się wyrównać w 90. minucie, za sprawą Rossiego, kiedy wydawało się, że Lech spokojnie dogra ten mecz do końca. I mało brakowało, aby wywalczyli remis. Najpierw pomylił się ten, który był niewątpliwie jednym z bohaterów meczu - Jasmin Burić. Wykopał piłkę wprost w rywala, ale piłka szczęśliwie poleciała obok bramki. Zaś w ostatniej akcji Fiorentiny przed pustą bramką stanął Babacar, ale zagrana do niego piłka była minimalnie za wysoko, aby mógł skierować ją do siatki. W doliczonym czasie gry Rubić dostał czerwoną kartkę za brutalny faul, ale było za późno, aby mogło to wpłynąć na obraz gry.

Może nie było to spotkanie widowiskowe, ani pokaz siły, ale tak dobrego meczu Lech nie zagrał od dawna. Przede wszystkim ustawił świetne zasieki obronne, a co ważniejsze zachował zimną krew, co ostatnio mu się nie zdarzało. Niewątpliwie w tym zwycięstwie sporo było również szczęścia, ale gdyby taką formę Lechici prezentowali od początku sezonu, nie zajmowaliby teraz ostatniego miejsca w lidze. Jeśli mistrz Polski potrzebował cudu, to właśnie go dostał.


Polecamy