menu

Premier League: Liga Europy wraca do łask

24 maja 2017, 18:38 | Michał Karczewski

Liga Europy była traktowana przez angielskie kluby zazwyczaj jako rozgrywki drugiej kategorii. Przedstawiciele Premier League zmagania w mniej prestiżowym europejskim pucharze postrzegali przeważnie jako smutny obowiązek. Najczęstszymi tłumaczeniami były małe korzyści finansowe oraz niedogodna pora rozgrywania spotkań (popularne czwartkowe noce). Jednak wprowadzenie reformy, która gwarantuje zwycięzcy rozgrywek awans do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów (bądź kwalifikacji) zmieniło postrzeganie Ligi Europy przez angielskie kluby.

Finał Ligi Europy to przede wszystkim pojedynek o start w Lidze Mistrzów
Finał Ligi Europy to przede wszystkim pojedynek o start w Lidze Mistrzów
fot. East News

Czasy dominacji angielskich drużyn w Lidze Mistrzów dawno minęły. Obecnie problemem dla zespołów z Premier League jest nawet dotarcie do fazy ćwierćfinałowej tych elitarnych rozgrywek. Efektem niepowodzeń w Champions League jest mała liczba zdobytych punktów w rankingu UEFA, które decydują o ilości miejsc gwarantujących grę w europejskich pucharach. Tym bardziej, że Liga Europy - drugie międzynarodowe klubowe rozgrywki Starego Kontynentu przez lata była traktowane w Anglii zazwyczaj jako przykry obowiązek.

W obecnym stuleciu przedstawiciele Premier League tylko dwukrotnie wygrali Ligę Europy. Zawodnicy Liverpoolu zdobyli trofeum w 2001 roku (wówczas jeszcze pod nazwą Puchar UEFA), natomiast gracze Chelsea Londyn dwanaście lat później. Jedynie dwa zwycięstwa angielskich klubów na przestrzeni szesnastu rozegranych edycji w obecnym wieku chluby nie przynoszą. Łatwo także wysnuć wniosek, iż zespoły z Premier League najczęściej nie dokładany starań by zwyciężyć w Lidze Europy. Jednak podejście angielskich klubów do tych rozgrywek uległo znacznej zmianie już rok temu - wszystko za sprawą wprowadzenia reformy.

W maju 2013 roku UEFA zdecydowała o wprowadzeniu zmian w celu uatrakcyjnienia Ligi Europy. W ramach reformy, począwszy od sezonu 2015/16 zwycięzca rozgrywek w nagrodę zagra w Champions League - co najmniej w IV rundzie eliminacyjnej lub od razu w fazie grupowej, jeżeli triumfator Ligi Mistrzów zapewni sobie także prawo gry w fazie grupowej przez ligę krajową.

We wprowadzonych zmianach angielskie kluby dostrzegły możliwość łatwiejszego awansu do najbardziej elitarnych klubowych rozgrywek Europy. W poprzednim sezonie Liverpool był bliski skorzystania z bocznej furtki, prowadzącej do piłkarskiego raju.

Po nieudanym początku kampanii 2015/16, który przechylił szalę na niekorzyść Brendana Rodgersa, The Reds znacznie ustępowali rywalom w ligowej walce o czołowe lokaty. Nowy szkoleniowiec - Jürgen Klopp w obliczu dużych strat punktowych większość sił postawił na rozgrywki Ligi Europy już w połowie lutego.

– Perspektywa zdobycia przepustki do Ligi Mistrzów sprawia, że Liga Europy jest jeszcze bardziej interesująca. Popatrzcie na Sevillę. Gdyby ta reguła obowiązywała wcześniej, to graliby w niej dużo częściej (andaluzyjski klub wygrał Ligę Europy, a wcześniej Puchar UEFA cztery razy w ostatnich 10 latach). Zwycięstwo w Lidze Europy na pewno nie będzie łatwe. Jest wiele znakomitych zespołów, które marzą o tym samym co my. Nie mamy jednak zamiaru się poddawać – powiedział niemiecki szkoleniowiec.

Liverpool śmiało dążył do realizacji celu, pozostawiając w pokonanym polu takie zespoły jak m.in. Manchester United, Borussia Dortmund oraz Villarreal. Świetna dyspozycja na europejskiej arenie odbijała się na miejscu w ligowej tabeli. W Premier League The Reds często oszczędzali najistotniejszych graczy, dając szansę zawodnikom rezerwowym. Nikt na Anfield Road nie robił jednak z tego problemu. Głównym celem było zwycięstwo w Lidze Europy, dzięki czemu klub z Merseyside otrzymałby bilet do Champion League.

- Kiedy tu przyszedłem, nie myślałem o finałach. Liga Europy to nasza jedyna szansa, aby awansować do Ligi Mistrzów. Jednak jest ona również powodem, dla którego mamy tylko 58 punktów w Premier League. Może zajmiemy siódme albo szóste miejsce. Będę zadowolony - powiedział Jürgen Klopp kilka dni po awansie do finału Ligi Europy.

Niestety dla Liverpool porażka w finale brutalnie zamknęła The Reds drzwi z napisem "Champions League". Jednak klub z Anfield Road zapoczątkował w Anglii tendencję do poważnego traktowania Ligi Europy. Tendencję, którą w obecnym sezonie kontynuuje Manchester United.

Sytuacja w ligowej tabeli w pewnym momencie sezonu skłoniła Czerwone Diabły (jak przed rokiem Liverpool) do postawienia na jedną kartę - Ligę Europy.

- Jeśli miałbym wybierać, wolę Ligę Europy. Daje nam to samo (co miejsce w czołowej czwórce tabeli), czyli awans do Champions League. Każde europejskie trofeum jest prestiżowe. Do tego mielibyśmy okazję zdobyć Superpuchar Europy - powiedział Jose Mourinho przed ćwierćfinałowym spotkaniem przeciwko Anderlechtowi Bruksela.

Podobnie jak w przypadku Liverpoolu, bardzo dobra dyspozycja Manchesteru United w Europie miała odzwierciedlenie w ligowej tabeli.

- Dokonaliśmy ośmiu zmian. Wiedzieliśmy, że nie będziemy w stanie dać z siebie maksimum, ale taka była decyzja. Chcemy wygrać Ligę Europy. To jest dla nas ważniejsze niż zajęcie czwartego miejsca w lidze. Musieliśmy dać odpocząć zawodnikom, bo nasza kadra jest wąska - tłumaczył Mourinho po ligowej porażce z Arsenalem na początku maja.

Już drugi rok z rzędu angielski futbol ma swojego przedstawiciela w finale Ligi Europy. Szansa na dodatkowe miejsce w Lidze Mistrzów zdeterminowała kluby z Premier League do walki o trofeum, które dotąd traktowały po macoszemu. Małymi krokami, angielski futbol znów wraca na szczyt.


Polecamy