menu

Młodszy brat Ligi Mistrzów gotowy do gry

14 września 2017, 12:32 | Filip Bares

W czwartek rusza Liga Europy - rozgrywki, które po latach przeciętności wróciły dwa lata temu z nową, prestiżową nagrodą - grą w Lidze Mistrzów

Krystian Bielik boryka się z kontuzją i na razie nie zagra w LE
Krystian Bielik boryka się z kontuzją i na razie nie zagra w LE
fot. Eastnews

Liga Europy przez lata stanowiła platformę dla małych zespołów, które chciały się pokazać w Europie i miały ku temu szansę dzięki swoim rywalom. Porażki „gigantów”, takich jak Inter Mediolan, Manchester City czy United, pokazały, że kluby te mają w poważaniu zaplecze Ligi Mistrzów. Nawet, gdy londyńska Chelsea wznosiła to trofeum w 2012 roku, kibice śmiali się z jej zawodników, którzy ich zdaniem nie powinni się z tego cieszyć, bo gra w tych rozgrywkach to porażka.

Trzy lata temu przeprowadzono reformę, według której zwycięzca Ligi Europy awansuje automatycznie do Ligi Mistrzów. Dwa lata temu widzieliśmy heroiczny marsz Liverpoolu do ziemii obiecanej, by na koniec przegrać z Sevillą, ale prestiż wrócił do rozgrywek dopiero rok temu, gdy triumfował Manchester United.

W tym roku „europejskie giganty”, takie jak Arsenal czy AC Milan, będą musiały zadać sobie pytanie - „czy na pewno krajowa liga da nam Ligę Mistrzów?”. Dzięki temu rozgrywki te będą trzymały wysoki poziom.

Powrót na szczyt

Zarówno Arsenal jak i Milan będą liczyły na europejskie trofeum. Kanonierzy grali w Lidze Mistrzów nieprzerwanie od dziewiętnastu lat, aż drużyna Arsene’a Wengera nie była w końcu w stanie zmieścić się w czołowej czwórce w Anglii. Kibice Arsenalu narzekali przez lata na brak pucharów w gablocie, ale Wenger zawsze miał wymówkę w postaci regularności. Teraz, mimo braku awansu, jednak dostał nowy kontrakt od zarządu klubu.

Milan natomiast przechodzi prawdziwą rewolucję kadrową. Ponad 150 mln euro na letnie transfery, w tym przyjście Leonardo Bonucciego z Juventusu ma przywrócić miejsce na szczycie Rossonerich, na które tak długo czekają.

Polacy w Europie

W Lidze Europy nie zabraknie Polaków. Tomasz Kędziora z Dynama Kijów, Jacek Góralski z Łudogorca Razgrad, Paweł Olkowski z FC Köln i Eugen Polanski z Hoffenheim mają największą szansę pokazać się w czwartkowy wieczór.

Zespół z Kolonii w pierwszym meczu zmierzy się z Arsenalem. Olkowski jednak najprawdopodobniej nie dostanie szansy w tym spotkaniu. Polak stracił miejsce w pierwszym składzie i chciał nawet opuścić drużynę w letnim okienku transferowym, ale klub mu odmówił. W barwach Kanonierów nie wystąpi Krystian Bielik.Młody pomocnik miał odejść w letnim okienku na wypożyczenie do Leeds United lub Nottingham Forrest, ale jego plany pokrzyżowała kontuzja barku. 19-latek musiał przejść operację barku i do gry wróci dopiero w grudniu.

W starciu ze Sportingiem Bragą powienien natomiast wystąpić Eugen Polanski. Defensywny pomocnik Hoffenheimu wszedł w wygranym starciu z Bayernem Monachium z ławki, ale ma zagrać w czwartek w pierwszym składzie.

Niepewny jest również występ Jacka Góralskiego w meczu z Istanbul Basaksehir. Polak rozegrał już w nowym klubie kilka spotkań w pełnym wymiarze czasowym, by następnie nie znaleźć się nawet w kadrze meczowej zespołu. Podobna sytuacja dotyczy Tomasza Kędziory w Dynamie Kijów.

Polskich kibiców powinien cieszyć fakt, że więcej Polaków gra obecenie w Lidze Mistrzów niż w Lidze Europy.


Polecamy