menu

Andrzej Iwan: Czy oglądam Ekstraklasę? Czasami aż bolą zęby (WYWIAD)

3 sierpnia 2015, 10:37 | Sebastian Staszewski/Polska The Times

Nawałka w Ekstraklasie może znaleźć kogoś, kto odpali. Z ligi do kadry nadaje się Mączyński, może Żyro. Nie potrzebujemy Jodłowca ani Trałki - mówi Iwan.

Andrzej Iwan
Andrzej Iwan
fot. Jan Hubrich

W którą stronę zmierza polska piłka?
Wizerunkowo na pewno w dobrą. Dziś jest o niebo lepiej niż jeszcze dwa, trzy lata temu. Otoczka jest może nawet zbyt piękna w porównaniu do tego, co prezentują drużyny. Liga, Puchar Polski czy reprezentacja są pokazywane przecież na światowym poziomie! Dużo do życzenia pozostawia natomiast poziom sportowy. Mankamentów niestety nie brakuje…

Europejskie puchary mówią prawdę o naszym futbolu?
Niestety tak. Kolejne porażki to nie są wypadki przy pracy, bo o Ligę Mistrzów bezskutecznie bijemy się od 19 lat. Kiedyś Wisła Kraków trafiała na potężnych rywali - Real Madryt, Barcelonę. Dziś się martwimy, kiedy mamy rywalizować ze Steauą Bukareszt czy z Bazyleą. Niestety, reforma Platiniego dla nas okazała się bez znaczenia.

Dlaczego w Lidze Mistrzów grają Białorusini czy Cypryjczycy, a Polacy nie?
Mamy słabych piłkarzy i tyle. Cały problem tkwi w ich umiejętnościach. A wszystko zaczyna się od szkolenia. Z naszych sąsiadów w Champions League grali nie tylko Białorusini, ale także Czesi i Słowacy. Zastanawiające? Niekoniecznie. U nas orliki powstają od kilku lat, a tam obok każdej skoczni narciarskiej zawsze były budowane boiska. To był jakiś system. My systemu nie mamy. Problemem są także transfery. Co z tego, że skaut Wisły znajdzie fajnego piłkarza i obejrzy go kilka razy, skoro i tak klubu na niego nie stać?

Wolałby Pan pewnie młodych Polaków…
Oczywiście. Od lat hołduję zasadzie, że lepszy Polak niż obcokrajowiec.

To tani slogan. Prezesi klubów powiedzą, że Polacy są dużo drożsi w utrzymaniu. A przecież rządzi ekonomia.
Jeśli w klubie są problemy finansowe, to warto skorzystać z wychowanków. Oni nie tylko będą chcieli się pokazać, zabłyszczeć, ale też będą umierać za swoją drużynę, za miasto. Czasami lepiej biedniej, ale godniej.

Gdyby Lech Poznań i Legia Warszawa awansowały teraz do fazy grupowej Ligi Europy, to powinniśmy otrąbić wielki sukces, czy będzie to wyłącznie słodzik po gorzkim smaku porażki Kolejorza z Bazyleą w eliminacjach Ligi Mistrzów?
W tamtym roku Legia dobrze zaprezentowała się w rozgrywkach Ligi Europy, ale jeśli przyjrzymy się dokładnie sytuacji jej rywali, to okaże się, że Lokeren, Trabzonspor i Metalist były wówczas w kryzysach. A kiedy przyjechał trochę mocniejszy zespół, Ajax Amsterdam, to szybko obnażył słabości Legii. Wracam pamięcią do tamtego sezonu, aby nam uzmysłowić, że Liga Europy to nie jest byle co. Dlatego gdybyśmy mieli dwa zespoły w fazie grupowej, to powinniśmy uznać to za spory sukces.

Może więc w ogóle powinniśmy zapomnieć o Lidze Mistrzów?
Napinka na awans będzie zawsze, głównie ze względów ekonomicznych. Przecież faz grupowych Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej nie można nawet porównać. Żeby zarobić w LE, trzeba dojść co najmniej do półfinału. A w Champions League wystarczy grupa. Te miliony działają na wyobraźnię prezesów.

Lubi Pan oglądać Ekstraklasę?
Różnie, bo różne są te mecze. Czasami aż bolą zęby.

Trwający sezon może być wyjątkowo ciekawy?
Lech i Legia dalej będą przewodzić tej lidze. Może do tego grona dołączy Wisła Kraków, która ostatnio pięknie skasowała Kolejorza. Lechia niestety zawodzi. Nie wierzę też, że mimo szumnych zapowiedzi do walki o tytuł włączy się Śląsk Tadzia Pawłowskiego.

Mamy dziś w Polsce model hiszpański? To znaczy dwa silne kluby i resztę stawki?
Niestety tak, a będzie coraz gorzej. Jesteśmy chyba jednym z niewielu krajów, gdzie miasta utrzymują zawodową piłkę. Niedługo będą wybory i kto wie, jak to wszystko się poukłada? Poza Krakowem, Poznaniem i Warszawą reszta ligi jest w dużej mierze jest uzależniona właśnie od miast. Gdyby władza zaczęła być nieprzychylna, możemy obserwować przypadki podobne jak w Koronie Kielce. Problemy mogą dotknąć np. kluby śląskie. Wtedy różnica między Legią i Lechem a resztą ligi będzie jeszcze większa.

A co by było, gdyby ligę zdominował jeden zespół? Tak jak APOEL Nikozja zdominował rozgrywki na Cyprze albo Bazylea ligę szwajcarską.
Byłoby jeszcze gorzej! Nasi piłkarze mentalnie są daleko za Zachodem. Boję się, że w takiej sytuacji zawodnicy Legii czy Lecha szybko by popadli w samozadowolenie. Tak zresztą było niedawno w Warszawie. Berg zaczął wmawiać chłopakom, że są wielcy, zawsze ich usprawiedliwiał. I jak to się skończyło? Mistrzostwo jest w Poznaniu. Legia a Bazylea czy APOEL to mentalnie inna półka.

Dziś Ekstraklasa ma prawdziwe gwiazdy?
Nie ma. Ostatnią taką gwiazdą był Miroslav Radović. Marco Paixao miał co prawda świetną jesień, ale wiosną już go nie było. A teraz i tak jest w Sparcie Praga…

A są gwiazdy wschodzące?
Karol Linetty może, ale on w Polsce gwiazdą nie będzie. Nie zdąży, bo zaraz wyjedzie. Podobnie Bartek Drągowski z Jagiellonii. Wciąż nie wiadomo, co z Dawidem Kownackim, bo zaczął mocno, ale ostatnio zszedł na niższą półę.

Od tego sezonu komentuje Pan I ligę w Polsacie Sport. Warto oglądać?
Na pewno tak. Biorąc pod uwagę ostatni sezon, to czołówka, czyli Termalica, Zagłębie Lubin i Wisła Płock, grała naprawdę fajny futbol. Niektóre mecze oglądało się z dużą przyjemnością. Teraz może być jeszcze ciekawiej, bo stawka walczących o awans jest większa. Chwilami I liga może być nawet fajniejsza niż Ekstraklasa. Ciągle będzie walka o coś. Poza tym fakt, że wielu zawodników z I ligi wskoczyło do Ekstraklasy, świadczy o tym, że tam są naprawdę nieźli piłkarze.

Czytaj dalszy ciąg w Polska The Times >>

Polska The Times


Polecamy