Liga Konferencji. Lech Poznań nie zasłużył na awans grą. Zrobił to wynikiem
Liga Konferencji. Chciałoby się powiedzieć, że tym meczem Lech Poznań zażegnał kryzys. Przez pierwsze 20 minut mistrz Polski zupełnie jednak nie potrafił odnaleźć się na boisku. Gdy w końcu złapał rytm i strzelił dwa gole, próbował mieć mecz pod kontrolą. Między 80. a 90. minutą lechici mieli co najmniej cztery stuprocentowe okazje na zamknięcie dwumeczu. Wtedy przyszły ostatnie sekundy doliczonego czasu i gol dający Vikingurowi dogrywkę. W niej skuteczniejszy okazał się już polski zespół. Mimo dobrego wyniku i awansu, kibice wygwizdali swoich ulubieńców. I trudno im się dziwić.
fot. Adam Jastrzebowski
Dla Lecha Poznań czwartkowy rewanż urastał do rangi najważniejszego meczu od maja, choć nawet nie przesądzał o wejściu do fazy grupowej. O tym dopiero miał zdecydować dwumecz z luksemburskim Dudelange, o ile tylko Lech znowu by się nie skompromitował, tak jak tydzień wcześniej w Reykjaviku, gdzie przegrał na sztucznej murawie 0:1.
Kibice mimo wszystko liczyli, że Lech stanie na wysokości zadania i zrobi choć połowę tego, co w poprzedniej rundzie z gruzińskim Dinamo Batumi. Awans to w końcu obowiązek.
Pierwsze 20 minut nie zwiastowało niczego dobrego. Lechici byli wolni, rozgrywali piłkę najczęściej przez bramkarza i stoperów. Jedyny ich pomysł na ofensywę, to dalekie piłki na skrzydłowych.
A w międzyczasie Islandczycy mogli już prowadzić dwiema bramkami. W 8. minucie prawą stroną urwał się Arnor Borg Gudjohnsen i podał w pole karne do Viktora Andrasona. Ten minimalnie chybił, uderzając tuż obok prawego słupka.
Pięć minut później Pablo Ponyed przedarł się środkiem i jego prostopadłe podanie do Ariego Sigurpalssona przeciął wślizgiem zawodnik Lecha. Do bezpańskiej piłki dopadł Erlingur Agnarsson, którego płaską próbę pewnie złapał Filip Bednarek.
Kolejorz przetrwał pierwszy kryzys i już w 32. minucie mógł cieszyć się z odrobienia strat z pierwszego spotkania. Joel Pereira zagrał mocno i płasko po linii do rozpędzonego Kristoffera Velde. Ten wypatrzył w "szesnastce" Mikaela Ishaka, który uderzeniem z woleja wpisał się na listę strzelców.
12 minut później podopieczni trenera Johna van den Broma prowadzili już 2:0, co dawało im awans. Po krótkim rozegraniu na lewej stronie Joel Pereira centrował na dalszy słupek do wbiegającego Kristoffera Velde. Ten uderzeniem bez przyjęcia posłał piłkę do siatki obok złapanego na wykroku Ingvara Jónssona.
Z czasem gospodarze radzili sobie coraz lepiej. Na 10 minut przed końcem rewanżu powinni potwierdzić wyższość nad rywalami. W trzech akcjach mistrzowie Polski mieli sytuacje sam na sam. Najpierw Mikael Ishak uderzył z powietrza bez spojrzenia na bramkę. Huknął w słupek.
Po chwili dwie kapitalne okazje miał Joao Amaral. Najpierw jego strzał z pola karnego parował Ingvar Jónsson, a potem minął się z piłką na 25. metrze, razem z bramkarzem Vikingura.
Trudno wyobrazić sobie, co wydarzyło się w doliczonym czasie. Zespół van den Broma miał wszystko, żeby strzelić trzeciego gola i spokojnie zejść pod prysznic z poczuciem dobrze wykonanej roboty. Lechici zmarnowali jednak dwie stuprocentowe okazje. Ingvar Jónsson sparował strzał Mikaela Ishaka, a dobitka Afonso Sousy minęła bramkę.
Na 30 sekund przed końcowym gwizdkiem Ishak miał jeszcze piłkę przy chorągiewce Islandczyków. Ci przeprowadzili jednak szybką akcję. Po płaskim zagraniu z prawej strony na dalszy słupek Danijel Djurić zamknął akcję mocnym uderzeniem pod poprzeczkę.
Przy starych zasadach bramek na wyjeździe Lech Poznań właśnie w tym momencie zostałby wyrzucony z pucharów. Na szczęście polskiego zespołu trafienie Djuricia zapewniło nam dodatkowe 30 minut emocji.
Po 90. minucie potrzebna była aktywność zmienników. Ciężar gry na siebie wziął jednak Michał Skóraś, ale zrobił z piłki pożytek. Filip Marchwiński pognał prawą stroną i podał do środka, przed pole karne do Mikaela Ishaka. Ten rozrzucił ciężar gry do lewej stronie, gdzie był właśnie Skóraś. Przy nim znajdowało się dwóch rywali, więc skrzydłowy zagrał do środka do Machwińskiego, który mocnym uderzeniem z około 18 metrów w lewy górny róg dał Lechowi dwubramkowe prowadzenie.
Na domiar złego poznaniacy kończyli jeszcze mecz w przewadze jednego zawodnika, otrzymali rzut karny, którego Afonso Sousa nie wykorzystał. Przy spektakularnych wręcz gwizdach wykończył jedną z nastu doskonałych okazji, a mecz skończył się wynikiem 4:1.
Atrakcyjność meczu: 6/10
Piłkarz meczu: Joel Pereira
LIGA KONFERENCJI w GOL24
Więcej o LIDZE KONFERENCJI - newsy, wyniki, terminarze, tabele