menu

Liderujący Chrobry przegrał u siebie Bytovią. Złoty gol Surdykowskiego (RELACJA)

11 września 2015, 20:01 | Marcin Kaźmierczak/Gazeta Wrocławska

Chrobry Głogów, grający bez napastnika Macieja Górskiego, nie był w stanie ugrać choćby punktu w domowym meczu z Bytovią Bytów. Goście rozsądnie się bronili, a w drugiej połowie zadali decydujący cios na wagę kompletu punktów.

Bytovia wygrała z Chrobrym na wyjeździe
Bytovia wygrała z Chrobrym na wyjeździe
fot. Tomasz Bołt/Polska Press

Do piątkowego spotkania głogowianie przystępowali osłabieni brakiem swojego najlepszego strzelca – Macieja Górskiego. W tej sytuacji jako napastnik musiał zagrać Damian Sędziak, który wrócił po pauzie spowodowanej czerwoną kartką.

Bytovia z kolei musiała sobie radzić bez swojego podstawowego bramkarza – Tomasza Laskowskiego, który w ostatnim meczu doznał urazu barku. Ponadto w Głogowie nie mógł zagrać były piłkarz Chrobrego, Marek Opałacz, który także w meczu z Dolcanem otrzymał czerwoną kartkę.

W pierwszych minutach meczu niewielką przewagę wypracowali sobie gospodarze, którzy zdominowali Bytovię w środku pola. Swoich szarż próbowali skrzydłowy – Dominik Kościelniak i Michał Ilków-Gołąb. Ten drugi siał największe zagrożenie pod bramką strzeżoną przez Gerarda Bieszczada.

Skrzydłowy, który tego lata zaliczył dwumiesięczny epizod w legnickiej Miedzi, był najbliżej strzelenia gola w 17. minucie meczu. Wyłuskał piłkę po niepewnej interwencji obrońcy. Wygonił się jednak zbyt mocno pod linię końcową i próbował mijać Bieszczada, który rzucił mu się pod nogi i wygrał ten pojedynek. Kolejną groźna sytuacja należała również do pomarańczowo-czarnych. W 22. minucie meczu piłkę dośrodkowaną przez Michała Ilkowa-Gołąba przejął Wołodymyr Hudyma. Ukrainiec uderzył na krótki słupek, ale ponownie górą był bramkarz Bytovii.

Chrobry próbował swoich sił również ze stałych fragmentów gry, które są w tym sezonie jego mocną stroną. W 25. minucie dobrze dośrodkowywał Szymon Drewniak, etatowy wykonawca stałych fragmentów gry. Piłkę sięgnął rosły Byrtek, ale posłał ją nad bramką.

Mimo sporej przewagi Chrobrego, najgroźniejszą okazję stworzyli bytowianie. W 41. minucie, po zamieszaniu w polu karnym piłkę wybijali głogowscy obrońcy. Tą jednak przejął Poczobut i bez namysłu uderzył na bramkę. Futbolówka po delikatnym rykoszecie o centymetry minęła bramkę strzeżoną przez Szymańskiego.

Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia Bytovii. W 50. minucie fatalny błąd Ziemniaka pod własnym polem karnym wykorzystał najlepszy strzelec drużyny z Pomorza – Janusz Surdykowski, który uderzył groźnie na dalszy słupek. Pomarańczowo-czarnych uratował Szymański, który instynktownie nogami wybił piłkę na rzut rożny. Cała drużyna Bytovii zdobycie bramki świętowała tradycyjną kołyską. Chwilę później mogło być 1:0 dla gospodarzy, którzy długo wymieniali futbolówkę pod polem karnym Bytovii. Ostatecznie trafiła ona do Marcela Gąsiora, który z dwudziestu metrów uderzył nad bramką.

Wydawało się, że głogowianie znowu przejmą inicjatywę, gdy nagle w 58. minucie z lewej strony dośrodkował Paweł Lisowski. Obrońcy Chrobrego odpuścili jednak krycie i w, wydawać by się mogło, niegroźnej sytuacji bramkę strzałem głową z jedenastu metrów zdobył najlepszy strzelec Bytovii – Janusz Surdykowski. Chwilę po bramce dla bytowian, nad stadionem przy Wita Stwosza rozpętała się ulewa.

Bytowianie zaczęli szanować piłkę, gra przeniosła się do środkowej strefy boiska, jednak gospodarze dość nieporadnie próbowali przedostać się pod bramkę Bieszczada. Nie pomogło nawet wprowadzenie Łukasza Szczepaniaka, który zmienił Damiana Sędziaka. Groźnie zrobiło się w 75. minucie, gdy do prostopadłej piłki wystartował Hudyma. Ukrainiec wyprzedził nawet obrońców Bytovii, ale przegrał pojedynek z Bieszczadem.

Chrobry próbował przede wszystkim wrzutek w pole karne, które jednak wybijali rośli obrońcy Bytovii. Zawodnicy z Pomorza wykazywali się też większym doświadczeniem i boiskowym cwaniactwem. Nawet przy lekkich kontaktach z głogowianami upadali na murawę, kradnąc w ten sposób Chrobremu cenne sekundy.

W 91. minucie, gdy Chrobry wszystko postawił już na jedną kartę, bliski podwyższenia wyniku był Adrian Chomiuk, który zagroził głogowskiej bramce ni to strzałem, ni centrą wzdłuż linii bramkowej. Piłka wyleciała jednak na aut i po chwili arbiter Sebastian Jarzębak odgwizdał koniec meczu.

Gazeta Wrocławska


Polecamy