menu

Szybka kontra: „Minister spoko spoko” z Łazienkowskiej

7 listopada 2012, 09:56 | Sebastian Czapliński

Czy kiedy 16 czerwca 1977 w Enugu (Nigeria) na świat przychodził Kenneth Zeigbo jego rodzice wiązali z nim piłkarskie nadzieje? Raczej nie. Mimo, że w Polsce nie grał długo, to do dziś jest pamiętany i podziwiany.

Kenneth Zeigbo
Kenneth Zeigbo
fot. Youtube.com

W roku 1995 – Kenneth Zeigbo trafił do swojego pierwszego, profesjonalnego klubu w karierze. Był to zespół NEPA Lagos, a Nigeryjczyk miał wtedy 18 lat. Jak trafił do zespołu 2. ligi nigeryjskiej? Swego czasu kopał wraz z przyjaciółmi piłkę na przedmieściach Enugu i tam został zauważony przez skautów NEPA. W zespole zadebiutował w tym samym roku, strzelając 22 bramki i tym samym przypieczętowując awans swojej drużyny do Nigerian Premier League, czyli najwyższej klasy rozgrywkowej w Nigerii (odpowiednik polskiej Ekstraklasy). Liga nigeryjska nie sprawiała chyba zbyt wielkich problemów Zeigbo, ponieważ już w pierwszym sezonie gry w NPL został... królem strzelców, gromadząc 25 bramek w 33 meczach. Forma Kennetha nie wpłynęła jednak pozytywnie na jego kolegów z drużyny, bo mimo iż w swoim zespole mieli tak skutecznego zawodnika, to nie dane było im utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zaledwie po jednym sezonie gry znów musieli poczuć smak 2-ligowej piłki.

Zeigbo jednak w drugiej lidze nie zagrał. Postanowił podpisać kontrakt z Enugu Rangers, klubem, który jako jedyny w całej historii nigeryjskiego futbolu nigdy nie spadł do 2. ligi. Priorytetem dla Zeigbo był też fakt, że Enugu Rangers był klubem z jego rodzinnego miasta, więc nad transferem nie zastanawiał się zbyt długo. W pierwszej ligowej kolejce jednak nie dane było mu wystąpić. Przyczyną była śmierć jego ojca. W barwach Rangers zagrał dopiero po sześciu tygodniach, ale za to z jakim skutkiem. W meczu ze słynnym Jasper United zdobył bramkę. W 1997 r. zagrał w barwach Rangers 8 razy, strzelając 6 bramek. Wiadomość ta nie umknęła uwadze menedżerom z Europy i w taki oto sposób 20-letni wówczas Nigeryjczyk podpisał kontrakt z Legią Warszawa.

Do Warszawy sprowadził go trener Mirosław Jabłoński. Nigeryjczyk już na starcie zaskarbił sobie serca warszawskich kibiców. W pierwszym spotkaniu, a był to mecz o Superpuchar Polski z odwiecznym rywalem Legii - Widzewem Łódź, Zeigbo strzelił bramkę, a Legia wygrała 2:1 i zdobyła Superpuchar. Nigeryjczyk nie mógł sobie wymarzyć lepszego debiutu w barwach „Wojskowych”. W polskiej Ekstraklasie zadebiutował w 5. kolejce, w meczu przeciwko Ruchowi Chorzów. W 58. minucie meczu strzelił bramkę na 3:1, lecz chorzowianie potrafili jeszcze doprowadzić do remisu. Nigeryjczyk w całym sezonie rozegrał 20 spotkań w barwach Legii, strzelając przy tym zaledwie 5 bramek, w tym niezapomnianą do dziś z ŁKS-em Łódź, strzeloną przewrotką. Niektórzy do dziś twierdzą, że była to najładniejsza bramka w historii polskiej ligi.

Zeigbo był piłkarzem, który sprawiał działaczom z Łazienkowskiej bardzo wiele problemów dyscyplinarnych. Jego wyjazdy do Nigerii kończyły się bardzo długim powrotem do Polski. Gdy w przerwie zimowej pojechał odwiedzić rodzinę w Enugu, ślad po nim zaginął na dłużej. Odezwał się za jakiś czas, ale okazało się, że nie może wracać, gdyż ma pogrzeb dziadka, następnie babci ze strony ojca, a później matki. I na tym nie koniec, a trzeba dodać, że Afrykanie mają na ogół liczną rodzinę.

Z powodu tych licznych, niekończących się podróży Zeigbo otrzymał pseudonim „Spoko, spoko”, bo właśnie w taki sposób odpowiadał działaczom Legii, którzy krytykowali jego zachowanie. Warszawianom udało się jednak zrobić świetny interes na Nigeryjczyku. Po bardzo dobrym spotkaniu w Pucharze Zdobywców Pucharów z Udinese Calcio, zawodnikiem Legii zainteresowała się włoska Venezia. Zaoferowała Legii 1,7 mln dolarów i sprowadziła Kennetha Zeigbo do siebie. Z biegiem czasu okazało się, że Legia zrobiła na tym świetny interes, bo Nigeryjczyk przez dwa sezony na boisku pojawił się zalewie 2 razy...

Wiosną 2000 Zeigbo trafił do Al Ain FC ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Strzelił tam 13 bramek w 22 meczach i zdobył z tym zespołem tytuł mistrza kraju. Na sezon 2000/2001 Zeigbo trafił do libijskiego Al- Ahly. Tam w 15 meczach zdobył 15 bramek. Wydawało się, ze wreszcie wrócił do dobrej formy. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że z miłą chęcią wróciłby do... Legii. Było to w roku 2001, więc Nigeryjczyk nie był taki „stary”. Miał 24 lata, więc jak na piłkarza wiek jak najbardziej odpowiedni do rozwoju swojej kariery. Jednak ówczesny prezes Legii – Leszek Miklas nie za bardzo wiedział co ma myśleć o ponownym sprowadzeniu Zeigbo na Łazienkowską. - Czy bylibyśmy zainteresowani sprowadzeniem Kennetha Zeigbo na Łazienkowską? Dla mnie to zupełnie nowy temat, od pana słyszę, że jest taka możliwość. Na razie po prostu nie wiem. Musiałbym porozmawiać z trenerami i pewnie to uczynię. Spytam ich, czy chcieliby tego zawodnika. Ja znam i cenię Kennetha. Jest bardzo dobrym piłkarzem i przesympatycznym człowiekiem. Kenneth ma rację mówiąc, iż jakiś czas temu była możliwość jego powrotu do nas. Jednak wtedy uznaliśmy, iż Zeigbo nie jest nam potrzebny - twierdził wówczas Miklas.

Tym samym Zeigbo wrócił do Włoch. Został piłkarzem L’Aguila Calcio, drużyny występującej w Serie C. Rozegrał tam 11 meczów i zdobył 2 gole. Zajął z tym zespołem 13. miejsce w lidze. Następnie wrócił do Venezii, ale znów nie zabłysnął, bo zagrał w zaledwie 3 meczach, w dodatku była to Serie B. Obecnie reprezentuje barwy włoskiego Castiadas.

Zeigbo był również reprezentantem Nigerii. W debiucie w meczu przeciwko Kamerunowi strzelił bramkę, a Nigeria wygrała 1:0. Było to 7 sierpnia 1997 roku, a więc jeszcze przed przyjazdem do Polski. Było to spotkanie w ramach turnieju LG Cup. Nigeria zajęła drugie miejsce, przegrywając w finale z Tunezją 0:2, a Zeigbo został wybrany najlepszym piłkarzem tej imprezy. Był także w kadrze na Mistrzostwa Świata w 1998 r. we Francji, jednak na turniej nie pojechał.

Czy Zeigbo rzeczywiście był gwiazdą na miarę europejskiego formatu? Raczej nie... ale był piłkarzem, który na zawsze zostanie w pamięci polskich kibiców, szczególnie tych z Warszawy...

Komentarz Kennetha Zeigbo specjalnie dla Ekstraklasa.net: Co zapamiętałem z Polski? Było strasznie zimno. Pamiętam zabawną historię, kiedy po raz pierwszy przyleciałem do Polski. Wysiadam z samolotu na lotnisku w krótkiej koszulce, a tu temperatura poniżej zera. Wszyscy patrzyli na mnie, jak na dziwaka, a ja za żadne skarby nie chciałem wyjść na zewnątrz. Gra w Polsce była także najlepszym momentem w całej mojej piłkarskiej karierze. Cieszyło mnie również to, iż fani Legii wspierali mnie na każdym kroku, darzyli mnie dużą sympatią. Byłem na ustach wszystkich po meczu z ŁKS-em Łódź, kiedy to strzeliłem jednego z najwspanialszych goli w swojej przygodzie z piłką. To było coś niesamowitego.