menu

Liga Mistrzów. Legia Warszawa odpada z Ligi Mistrzów kończąc mecz w dziewiątkę

31 lipca 2018, 22:24 | Kaja Krasnodębska

Liga Mistrzów. Legia Warszawa w rewanżu ze Spartakiem Trnava zaprezentowała się fatalnie. Mistrzowie Polski praktycznie sami pozbawili się szans na awans po tym, jak w pierwszej połowie czerwoną kartkę obejrzał Marko Vesović. Trafienie Inakiego Astiza na nic zdało się warszawskiej drużynie, gdyż pod koniec spotkania z boiska wyleciał także Domagoj Antolić. Śmiało można stwierdzić, że obaj zawodnicy nie dojechali na mecz w Trnavie.


fot. Bartek Syta

Nawet pomalowane na zielono boisko w Trnawie prezentowało się momentami lepiej niż forma piłkarzy Legii. Szumne zapowiedzi, które przez cały poprzedni tydzień obiegły media w całym kraju sprawdziły się w niewielkim stopniu. Warszawianom nie można oczywiście odmówić zaangażowania, starań czy nawet umiejętności, ale cały dwumecz przegrali ze Słowakami zasłużenie. Bo choć podopieczni Radoslava Latala nie rozegrali wielkich zawodów, to od ekipy Deana Klafuricia byli po prostu lepsi.

Dwa gole zdobyte przez Spartaka w Warszawie były sporą zaliczką, ale nie decydujące. Decydujące okazały się natomiast dwie zdobyte przez Wojskowych czerwone kartki, a także nietrafione decyzje personalne chorwackiego szkoleniowca. Bo choć powrócił do taktyki z czterema obrońcami, to jego wybory wciąż pozostają nieco kontrowersyjnymi. W wyjściowej jedenastce postawił m.in. na Miroslava Radovicia czy Domagoja Antolicia, który z powodu kontuzji ominął kilka tygodni podczas okresu przygotowawczego, natomiast na ławce zasiedli wyróżniani za grę w ofensywie Kasper Hamalainen i Carlitos.

Najlepszy napastnik ekstraklasy ubiegłego sezonu jedynie z ławki rezerwowych mógł obserwować jak jego koledzy nie radzą sobie ze słabymi przeciwnikami. Powolny był to początek spotkania. Legioniści niewiele potrafili zdziałać w ataku, więc były zawodnik Zagłębia Lubin Boris Godal sam próbował strzelić sobie bramkę. W ostatniej chwili powstrzymał go przed tym Martin Chudy. Golkiper wybił piłkę z linii i była to jedna z dwóch jego interwencji do przerwy. W samej końcówce pierwszej połowy po podaniu od Krzysztofa Mączyńskiego na jego bramkę uderzył jeszcze Jose Kante. Napastnik w pamięci kibiców nie zapisał się jednak celną próbą, a niezwykle nieudaną symulką. Tym razem nie udało się wymusić rzutu karnego.

Tego dnia sędzia nie gwizdał na korzyść Wojskowych, nie wahał się też pokazywać czerwonych kartek. Już po półgodzinie obejrzał takową Marko Vesović, chwilę później kierownik Legii Konrad Paśniewski, a w 85. minucie w ich ślady poszedł Domagoj Antolić. Goście kończyli więc mecz w dziewiątkę, jednak raczej nie to było kluczem do odpadnięcia z eliminacji Ligi Mistrzów.

Duży wpływ mogło mieć natomiast posadzenie na ławce Carlitosa. Gdy pojawił się na murawie, ataki jego zespołu zintensyfikowały się. Warszawianie mocniej ruszyli do ataku, czego efektem gol Inakiego Astiza. Wykańczając dośrodkowanie swojego rodaka obrońca wlał w serca kibiców odrobinę nadziei. Tylko odrobinę, bowiem kolejne nieudane próby pozbawiły złudzeń i szans na grę z Crveną Zvezdą. Pod bramką przeciwnika pokazywali się jeszcze Kante, Hamalainen czy Cafu, ale żaden z nich nie zdołał oddać dobrego strzału. W całym meczu Legia miała zaledwie cztery celne uderzenia.

W tej statystyce, podobnie jak w statystyce sytuacji pod bramką przeciwnika znacznie przegrywała z rywalami ze Słowacji. Dłużej utrzymywała się przy piłce i ostatecznie nie opuszczała boiska pokonana. Cóż jednak z tego, skoro w całym dwumeczu okazała się słabszą? Do Polski Legioniści wrócą ze spuszczonymi głowami. Pytanie, czy również ze swoim trenerem.

LIGA MISTRZÓW w GOL24


Więcej o LIDZE MISTRZÓW - newsy, wyniki, terminarze, tabele

Tyle zarabia się w Legii Warszawa. Kwoty robią wrażenie

[wideo_iframe]//get.x-link.pl/eb2395de-27c7-5c62-19a4-9b1881cb2075,552a2f07-2601-e674-331c-5091de71da50,embed.html[/wideo_iframe]


Polecamy