menu

Jan Urban wybrał 29-osobową kadrę. Czy ktoś jeszcze dołączy do Legii?

12 lipca 2013, 10:46 | Tomasz Biliński/Polska The Times

29. Tylu piłkarzy trener Jan Urban powołał do kadry Legii Warszawa na rozpoczynający się sezon. Cel na początek rozgrywek to awans do Ligi Mistrzów. W najgorszym wypadku dotarcie do czwartej rundy eliminacji, która w przypadku porażki automatycznie zagwarantuje grę w fazie grupowej Ligi Europy.

Agnieszka Radwańska nago: Tenisistka wykluczona z grona ambasadorów akcji „Nie wstydzę się Jezusa”

Na rozpędzenie się w T-Mobile Ekstraklasie można poczekać, choć mając tylu graczy do dyspozycji, można też śmiało liczyć, że już od 1. kolejki (pierwszy mecz Legii w sobotę, 20.07, godz. 18 z Widzewem w Warszawie) legioniści będą patrzeć z góry na resztę stawki.

Na tę chwilę wszystko wydaje się jasne. Do drużyny, która po 17 latach zdobyła podwójną koronę, dołączyło aż dziewięciu zawodników. Sześciu z nich (Henrik Ojamaa, Helio Pinto, Dossa Junior, Raphael Augusto, Łukasz Broź, Aleksander Wandzel) z innych klubów, natomiast pozostałych trzech (Oliwer Wienczatek, Mateusz Cichocki, Patryk Mikita) przeszła z Młodej Legii lub wróciła z wypożyczeń.

Konia z rzędem temu, kto przewidzi, że nowi piłkarze będą lepsi od obrońców Artura Jędrzejczyka, Michała Żewłakowa, Dicksona Choto i napastnika Danijela Ljuboi. Głównie dlatego, że - jak sam podkreśla to trener Urban - gracze pozyskani z zagranicy pod względem fizycznym nie są jeszcze gotowi do gry na normalnym poziomie. Co było zresztą widać w ostatni weekend, podczas turnieju Generali Deyna Cup. Choć na początku zrobili wrażenie, to po kilkudziesięciu minutach opadli z sił. To skutek tego, że rozgrywki ligowe w poprzednich klubach skończyli wcześniej niż legioniści, a na podpisane kontraktu z warszawskim klubem czekali na tyle długo, że przygotowania z drużyną Urbana rozpoczęli ze sporym opóźnieniem. Jakby tego było mało, kilku zawodników, jak na przykład Ojamaa, Inaki Astiz i Marko Suler, ma kontuzje mięśniowe i trudno ocenić, kiedy będą gotowi do gry. Hiszpan wrócił niby wczoraj do treningów, ale wciąż daleko mu do optymalnej dyspozycji.

Na razie nie ma co jednak bać się o kolejną wpadkę polskiego zespołu w europejskich pucharach. Legia w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów będzie rywalizować z The New Saints. To półamatorski zespół z Walii i ogranie ich, nawet w słabszym składzie, to obowiązek nie mniejszy niż płacenie podatków. Nieco trudniej może być w kolejnej rundzie, ale w jej losowaniu Legia też będzie rozstawiona. Na poważną przeszkodzę mistrz Polski może więc natrafić dopiero w ostatniej, IV rundzie eliminacji. Tam, jeśli wcześniej nie będzie sensacji, może wylosować Celtic Glasgow, APOEL Nikozja czy BATE Borysów.

Pytanie, czy w takim składzie, wyrównanym jak nigdy, zespół przetrwa wszystkie rundy i doczeka 1 września, czyli pierwszego dnia po zakończeniu okresu, w którym można dokonywać transferów. 29-osobowa kadra teoretycznie jest ubezpieczona w razie sprzedaży któregoś z piłkarzy, ale chętnych na podkupienie zwłaszcza młodych legionistów jest sporo. O mało co z Warszawą nie rozstał się tego lata Bartosz Bereszyński, który w umowie ma wpisaną kwotę odstępnego w wysokości około 2 mln euro. 21-letniego prawego obrońcę chciała Benfica Lizbona, ale temat upadł. Niewykluczone, że wróci z zimą, chyba że ktoś inny podkupi go jeszcze przed końcem sierpnia. On sam przyznał podczas prezentacji strojów Legii na nowy sezon, że taka opcja wciąż jest możliwa.

Niewykluczone też, że jeszcze ktoś do zespołu Jana Urbana dołączy. W grę wchodzą jednak ci zawodnicy, którzy na razie liczą na zatrudnienie w lepszych zespołach lub krajach typu Chiny albo Zjednoczone Emiraty Arabskie, gdzie mogą mieć nadzieje na nieporównywalnie większe zarobki. Jeśli im się nie powiedzie, możliwe, że skorzystają z opcji legijnej.

Na razie, jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, w Legii testów nie przeszedł zwycięzca Ligi Mistrzów, Superpucharu Europy i Pucharu Interkontynentalnego, dwukrotny mistrz Hiszpanii oraz zdobywca krajowego pucharu. Mowa oczywiście o Raulu Bravo, wychowanku Realu Madryt, któremu sztab szkoleniowy mistrzów Polski przyglądał się od 19 czerwca. Po trenerze Urbanie już pod wygranym turnieju Deyna Cup było widać, że nie jest przekonany do 32-letniego Hiszpana. Warunkiem na ewentualne pozostanie miałyby być negocjacje w środku tygodnia. Te nie ułożyły się po myśli warszawskich działaczy.

Zdecydowano, że nie ma sensu zatrudniać piłkarza w takim wieku, w takiej formie i za takie pieniądze, jakich chciał. Tym bardziej, że w zespole jest 21-letni Mateusz Cichocki czy Jakub Rzeźniczak, którego Urban przesunął do środka obrony. 27-letni obrońca podczas Deyna Cup radził tam sobie bardzo dobrze.

Polska The Times


Polecamy