menu

Legia przegrywa na wyjeździe z Ried, ale zachowuje szanse na awans

2 sierpnia 2012, 20:57 | Hubert Zdankiewicz/Polska The Times

Legia Warszawa przegrała w pierwszym wyjazdowym 3. rundy eliminacji Ligi Europejskiej z SV Ried 1:2. Legioniści kończyli mecz w dziesiątke po czerwonej kartce dla Jakuba Wawrzyniaka. Bramkę dla Legii w końcówce zdobył Danijel Ljuboja po dokładnym dograniu z rzutu wolnego od Miroslava Radovicia.

Zobacz zdjęcia ze spotkania SV Ried - Legia Warszawa!

Wynik zdecydowanie lepszy, niż gra. Miało być pewne zwycięstwo, tymczasem niewiele brakowało, a czwartkowy (pierwszy) mecz III rundy eliminacji Ligi Europy skończyłby się kompromitacją Legii Warszawa i jej nowego/starego trenera. Wyjazdowa porażka 1:2 sprawia, że zespół Jana Urbana ma całkiem spore szanse na awans. Wystarczy, że w rewanżu (9 sierpnia o godzinie 19.) wygra u siebie 1:0. To jednak jedyna dobra wiadomość dla stołecznych kibiców.

O tym, że SV Ried to groźniejszy rywal od pokonanego przez Legię w II rundzie Metalurgsa Lipawa wiadomo było jeszcze przed meczem. Statystycy wyliczyli również, że Austria to wyjątkowo trudny teren dla Legii, która po raz ostatni pokonała w pucharach zespół z tego kraju 58 lat temu. Z drugiej jednak strony wystarczyło spojrzeć na podstawowe jedenastki, by nie mieć złudzeń co do tego, kto jest faworytem.

Wystarczy chyba informacja, że pomocnik Ried Markus Grosslinger jeszcze kilka miesięcy temu zarabiał na życie, jako... dekarz, a czołowy napastnik, Hiszpan Guillem, strzelił w ubiegłym sezonie raptem trzy gole w lidze. Do III rundy eliminacji Ried przebił się dzięki dwóm remisom z białoruskim Szachtiorem Soligorsk. Nie są to wyniki powalające na kolana.

Tym większe było zaskoczenie tym, co działo się na boisku. Pierwsza połowa jeszcze nie zwiastowała problemów Legii, Zespół Urbana miał nawet optyczną przewagę, choć nie wiele z niej wynikało. Z dystansu próbowali strzelać Michał Kucharczyk i Jakub Kosecki. Druga połowa w wykonaniu zespołu Urbana była za to katastrofalna. Znów za sprawą obrony, która stanowi póki co jego najsłabszą formację (16 straconych goli w 11 meczach). Pierwsza bramka dla Ried, była "zasługą" Michała Żewłakowa. Doświadczony stoper z sobie tylko wiadomych powodów przepuścił lecącą w niego, po dośrodkowaniu z prawej strony, piłkę. Z prezentu skorzystał Rene Gartler.

Drugi gol padł po rzucie karnym, podyktowanym za zagranie ręką Jakuba Wawrzyniaka, który w dodatku za protesty (po części słusznie, bo Anel Hadzić zwyczajnie go nastrzelił) zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Zanosiło się w dodatku, że jeśli ktoś strzeli jeszcze w tym meczu gola, to ponownie gospodarze. Osłabiona Legia niby próbowała atakować, ale robiła to nieudolnie, narażając się na groźne kontry.

Nadzieję na awans do kolejnej rundy przywrócił jej - o ironio - piłkarz, o którym co poniektórzy mówili, że nie po drodze mu z nowym trenerem (za czasów poprzedniego robił co chciał, teraz ma się to zmienić). Danijel Ljuboja po raz pierwszy za kadencji Urbana wyszedł w podstawowym składzie. Zgodnie z jego założeniami, zajął miejsce w środku pomocy (u Macieja Skorży grał na szpicy) i co chwilę głęboko cofał się po piłkę.

W decydującej chwili znalazł się za to tam gdzie powinien być napastnik. To on wyskoczył najwyżej po dośrodkowaniu Miroslava Radovicia z rzutu wolnego. Chwilę później Legia mogła wyrównać, ale po strzale głową Marka Saganowskiego piłka zatrzymała się na poprzeczce.

- Sami sobie skomplikowaliśmy sytuację bo Michał Żewłakow myślał, że ma kogoś za sobą. Druga bramka? Trudno mi powiedzieć czy była ręka, sędzia uznał, że była i podyktował rzut karny. I kiedy wydawało się, że ten mecz jest dla nas skończony zespół się obudził. Dla mnie jest dziwne i niezrozumiałe, że zaczynamy lepiej grać w piłkę dopiero jak gramy w osłabieniu - podsumował trener Legii.

Polska The Times


Polecamy