menu

Skandaliczne zachowanie trenera Smudy po meczu Widzew - Lechia

10 czerwca 2018, 06:40 | Dariusz Kuczmera

Na konferencji po meczu Widzew - Lechia nie pojawił się trener Franciszek Smuda. Zastępującego go trenera Marcina Broniszewskiego poproszono o komentarz do zachowania Franciszka Smudy. Padło stwierdzenie: skandaliczne zachowanie trenera Smudy pod kierunkiem trenera Bogdana Jóźwiaka schodząc do szatni. Nie chciał podać ręki trenerowi i powiedział, cytuję: Spierd.... j, nie będę się z tobą równał gówniarzu.

Trener Franciszek Smuda wygania z budynku klubowego piłkarzy, by podeszli do kibiców
Trener Franciszek Smuda wygania z budynku klubowego piłkarzy, by podeszli do kibiców
fot. Grzegorz Gałasiński

Trudno mi się do tego odnieść, bo tego nie widziałem - odpowiedział trener Marcin Broniszewski.

Trener Bogdan Jóźwiak: - Ja mam duży szacunek do trenera Franciszka Smudy. Ale po prostu szkoda, że nie wytrzymał ciśnienia. Jak się przegrywa, trzeba mieć pokorę, nawet do miejsca, w którym się jest i do kogoś. Ja nie będę się wypowiadał więcej, bo ja mam pokorę. Życzę trenerowi Smudzie przede wszystkim zdrowia.

Trener Franciszek Smuda mocno przeżył mecz z Lechią. Po ostatnim gwizdku sędziego sam nakazał piłkarzom, by ci zamiast do szatni poszli pod trybunę do wściekłych kibiców, sam natomiast schował się w szatni.

Kibice Widzewa wygwizdali po meczu piłkarzy. Co wy robicie, RTS, co wy robicie - skandowali kibice. Dostało się też zasłużonemu trenerowi. Kibice krzyczeli: Gdzie jest Smuda. Domagali się, by szkoleniowiec wrócił z szatni do nich i wytłumaczył się z braku zwycięstwa.

Nerwy puszczały fanom Widzewa. Spokojnie, feta będzie za tydzień. Albo w Tomaszowie, albo w Ostródzie.

Widzew liczył na pewne zwycięstwo, ale Lechia okazała się równorzędnym rywalem. Atakowała i stworzyła sobie więcej sytuacji podbramkowych. To nie było trudne, bo Widzew nie stworzył żadnej.

Lechia była groźniejsza od pierwszych minut. Po dalekim wrzucie z autu Tomasz Płonka strzelał głową w środek bramki i widzewski golkiper musiał chwytać piłkę. Kibice Widzewa wciąż nieśli swoich piłkarzy donośnym dopingiem. Piłkarze nie potrafili jednak stworzyć groźnej sytuacji pod bramką Lechii. Ci co liczyli na to, że Widzew zepchnie rywala do głębokiej defensywy, srodze się zawiedli. Nic z tego. To piłkarze Lechii grali aktywniej w środku pola, a Widzewowi nic się nie udawało. Nerwy dawały znać o sobie i piłkarze zaczęli polować na swoje kości. W liczbie fauli przeważali gospodarze.

Aż do 37 minuty musieli kibice Widzewa czekać na interwencję bramkarza Lechii. Kacper Falon strzelał z półwoleja, a Mateusz Awdziewicz wybił piłkę nad poprzeczką. Kolejny róg nie przyniósł zagrożenia.
Tuż przed przerwą Marcin Mirecki wykorzystał swoją szybkość i z ostrego kąta strzelił, na szczęście dla Widzewa Maciej Humerski odbił piłkę na róg. Na trybunach było coraz ciszej. Tomasz Płonka po starciu z Radosławem Sylwestrzakiem upadł w polu karnym, sędzia nie odgwizdał jedenastki, choć napastnik Lechii tego się domagał.

Po zmianie stron gra wyglądała podobnie. Lechia kontrolowała wypadki na boisku, Widzew nie miał pomysłu na przeprowadzenia jednego jedynego ataku na bramkę.

Atakowała Lechia. W 55 minucie Jakub Rozwandowicz strzelał zza pola karnego o milimetry obok słupka. Kilkadziesiąt sekund później Marcin Mirecki był sam na sam z bramkarzem Widzewa, próbował strzelać po długim rogu i nie trafił. To były okazje na 2:0 dla Lechii.

Trener Franciszek Smuda chwytał się brzytwy. Przeprosił się nawet z zawodnikiem, którego odsunął od pierwszej drużyny. Chodzi o Daniela Świderskiego, którego po godzinie gry wpuścił na boisko. Ta zmiana ożywiła widzewiaków. Kibice też dopingowali jeszcze głośniej. Marcin Pieńkowski strzelał z ostrego kąta, a Mateusz Awdziewicz złapał piłkę. Franciszek Smuda łapał się natomiast za głowę po prostych technicznych błędach swoich podopiecznych.

Na boisku trwała walka cios za cios. W tej fazie meczu gracze Lechii mieli na koncie więcej fauli. W 72 minucie Daniel Świderski uderzał głową, a piłka minęła słupek bramki Lechii o pół metra.
Kolejny nielubiany wcześniej przez trenera Smudę piłkarz Michał Miller pojawił się na boisku na ostatni kwadrans. Z trybun popłynął okrzyk: Widzew grać, k... mać.

Na osiem minut przed końcem po błędzie Sebastiana Zielenieckiego strzelał Marcin Mirecki, a Maciej Humerski przerzucił piłkę nad poprzeczką.

Po rogu tomaszowianie byli o metr przed bramką Widzewa, na szczęście dla gospodarzy sędzia odgwizdał spalonego. Usłyszeliśmy gwizdy też z trybun. Kibice Widzewa tracili cierpliwość. Nie doczekali się goli w tym meczu, który miał być świętem Widzewa.

Widzew tylko zremisował bezbramkowo z Lechią Tomaszów i trzeba było odwołać przygotowaną fetę z okazji awansu łodzian do II ligi. Wszystko rozstrzygnie się dopiero za tydzień. Dziś Widzew i Lechia mają tyle samo punktów, ale w bezpośrednich meczach lepszy jest Widzew. W ostatniej kolejce Lechia gra u siebie z MKS Ełk, a Widzew w Ostródzie z Sokołem. Jeśli Lechia wygra, tylko zwycięstwo da awans Widzewowi. Obaj rywale nie położą się przed walczącymi o awans rywalami, bo rywalizują o utrzymanie w III lidze. Widzew musi zdobyć w ostatniej kolejce tyle samo punktów, co Lechia. Jeśli tomaszowianie przegrają z Ełkiem, to nawet porażka w Ostródzie da awans Widzewowi.

WIDZEW Łódź - LECHIA Tomaszów 0:0

Widzew: Maciej Humerski – Marcin Kozłowski, Radosław Sylwestrzak, Sebastian Zieleniecki, Marcin Pigiel – Mateusz Michalski, Maciej Kazimierowicz (58, Daniel Świderski), Dario Kristo (75, Michał Millerl), Marek Zuziak (63, Daniel Mąka) – Kacper Falon (46, Marcin Pieńkowski), Robert Demjan. Trener: Franciszek Smuda. Kierownik drużyny: Marcin Pipczyński.

Lechia: Mateusz Awdziewicz - Kamil Tlagal, Kamil Cyran, Wiktor Żytek, Patryk Jakubczyk, Łukasz Bocian, Kamil Szymczak (80, Kamil Lewiński), Artur Golański, Jakub Rozwandowicz (71, Dawid Kieplin), Tomasz Płonka (75, Paweł Magdoń), Marcin Mirecki (84, Piotr Kornackil). Trener: Bogdan Jóźwiak. Kierownik drużyny: Ryszrad Juda.

Sędziował: Łukasz Kuźma z Podlaskiego Związku Piłki Nożnej.

Widzów: 17.312.


Polecamy