Mariusz Rumak analizuje sytuację w Lechu. "Słowa nic nie zmienią, musimy zacząć działać"
Obszerną analizę sytuacji Lecha Poznań tuż przed startem rozgrywek ligowych przedstawił Mariusz Rumak. Na konferencji prasowej przed meczem z Ruchem Chorzów szkoleniowiec poruszył w zasadzie większość kwestii, przewijających się ostatnio w temacie poznańskiego klubu, które z pewnością wzbudzały niemałe emocje wśród kibiców. Przeczytaj, jak problemy "Kolejorza" postrzega jego szkoleniowiec i w jaki sposób chce wyprowadzić zespół na prostą!
Porażka w Grudziądzu - wypadek przy pracy
Dokładnie tak myślę. Wcześniejszy mecz z AIK-iem zagraliśmy bardzo dobrze i zespół nie jest w stanie stracić formy w ciągu jednego tygodnia. Moim zdaniem był to wypadek przy pracy i zrobimy wszystko, by się nie powtórzyły lub było ich jak najmniej.
Oświadczenie zarządu - nadal jest zaufanie
To nie jest czas, żeby się do tego odnosić. Ja to oświadczenie widziałem wcześniej, zanim się ukazało. Dla mnie ważniejsza niż to, była rozmowa z prezesem. Nie chciałbym jednak za bardzo o tym mówić. Mogę stwierdzić, że nie pojawiło się żadne ultimatum, a pojawiło się zaufanie i przekaz, że mam się nie martwić tym, co prasa pisze albo jak interpretuje niektóre słowa. Mam robić swoje, czyli budować. Zarząd jest jak najbardziej za sztabem, nie ma żadnego konfliktu. Były to słowa trudne, oczekiwano ode mnie pewnej analizy tego, co się wydarzyło i to jest normalne, natomiast dostałem kredyt zaufania na kolejne mecze i żadnego ultimatum nie było.
Przygotowania - fizycznie na plus, trzeba pracować nad taktyką
Pamiętajmy o tym, że rozgrywki, które niestety zakończyliśmy, odbywały się w okresie przygotowawczym. Przygotowaliśmy się zarówno do tych spotkań, jak i do rywalizacji w Ekstraklasie. Na pewno jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, co pokazało 120 minut w Grudziądzu, czy cały mecz z AIK-iem u siebie, w którym byliśmy przy piłce i dominowaliśmy w grze. Te dwie rzeczy udało się połączyć. Natomiast mniej czasu było na przygotowanie taktyczne z racji tego, że co tydzień przygotowywaliśmy się do meczu. Tutaj jest jeszcze duże pole do poprawy, nad tym pracujemy i będziemy pracowali. Pogodzenie tego wszystkiego było trudne i niestety nie zakończyło się naszym powodzeniem, bo odpadliśmy z tych rozgrywek, ale na pewno wiele wniosków można wysnuć i pomoże to dojść do sytuacji, w której tych błędów nie będziemy popełniać. Analiza została przeprowadzona i mam nadzieję, że w przyszłości one się nie zdarzą, albo będziemy ich unikać.
Kiełb i Wilk nie pasują do koncepcji
Sygnał że Jacek Kiełb podpisał kontrakt z Polonią jest dowodem tego, że mnie nie przekonał. Miał szansę zagrać w kilku meczach kontrolnych z dobrymi przeciwnikami, uznałem jednak, że w trakcie sezonu będzie miał bardzo mało okazji na występy. To nie jest zły zawodnik. Nie jest tak, że oddaliśmy go bo jest słaby, bez formy czy nie ma potencjału. To jest zawodnik na poziomie Ekstraklasy, natomiast patrząc na potencjał zespołu miałby mniejsze szanse grania i te szanse stworzyliśmy mu w Polonii. Nie mógł wpasować się w ten model zespołu, który tworzyliśmy, nie współgrało to tak, jakbyśmy chcieli.
Z Jakubem Wilkiem też już jestem po rozmowie i jeżeli znajdzie się klub, który będzie chciał go wypożyczyć lub nawet przejąć w formie transferu definitywnego to na pewno siądziemy do rozmów i będzie miał zielone światło. To jest kolejny zawodnik, który na pozycji skrzydłowego nie ma takich walorów, jakich bym oczekiwał.
Napastnicy? Okienko transferowe jeszcze nie jest zamknięte
Nie ma co ukrywać, że mamy problem ze zdobywaniem bramek i jeżeli już wygrywamy, to nie wygrywamy wysoko. Na tym etapie rozgrywek, po siedmiu spotkaniach, naszym najskuteczniejszym zawodnikiem jest Mateusz Możdżeń. Na pewno jeżeli któryś z napastników nie zacznie zdobywać bramek, to będziemy nadal mieli ten problem, który mamy - jeżeli będziemy wygrywali, to nisko. Wtedy musimy grać bardzo dobrze w obronie, nie możemy tracić takich bramek, jak w meczu z Olimpią Grudziądz. Natomiast robimy wszystko, żeby zawodnik na tę pozycję do nas trafił. Proszę mi wierzyć, że już kilku piłkarzy przechodziło tu testy medyczne, wiele negocjacji się nie powiodło. Ale to jeszcze nie koniec okienka transferowego. Ja jeżdżę na obserwacje, tydzień temu byłem i za tydzień lecę, by dokonać ostatecznej weryfikacji kolejnego zawodnika w naszym rankingu, który mamy stworzony. Okienko się jeszcze nie zamknęło i mamy nadzieję, że do 1. września któryś z tych kandydatów do nas dołączy.
Nie jestem zadowolony z zawodników, którzy odpowiadają za strzelanie bramek, jeżeli tego nie robią. Oczywiście wykonują zadania taktyczne prawidłowo. Jeżeli nie popełniają dużych błędów technicznych to gra nam się wiąże, natomiast nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z postawy swoich napastników.
Możdżeń wrócił do pomocy - ktoś musi zdobywać gole
Taka myśl była już wcześniej, kiedy na prawej obronie zagrał Hubert Wołąkiewicz. Ktoś te bramki musi strzelać, Mateusz robił to w poprzednim sezonie i pokazał, że potrafi zdobywać gole i nie może być w związku z tym daleko od bramki. Wcześniej miałem taką myśl, żeby został prawym obrońcą, że będzie grał bardziej ofensywnie, miał więcej walorów na tej pozycji. Nie była to pełna analiza tego, co dla zespołu byłoby najlepsze, dlatego został przesunięty do przodu. Na dzień dzisiejszy jeżeli Kebba Ceesaqy będzie zasługiwał na to, żeby grać na prawej obronie, to będzie tam grał, natomiast Mateusz wyżej.
System gry - wybór między 4-4-2 i 4-3-3
Jeżeli zagramy na trójkę napastników, tak jak graliśmy ze Szwedami, to jest nas mniej w polu karnym. Tak naprawdę Aleksandar Tonew nie ma takich umiejętności, żeby wbiec w pole karne i uderzyć piłkę głową w kierunku bramki. Musimy zatem atakować bardziej z głębi, wtedy przy dośrodkowaniu na przykład Mateusza Możdżenia, pod bramką jest tylko niski Lovrencsics, Tonew, który nie wbiega, Murawski, który zbliża się do pola karnego i Drewniak, który nie strzelił jeszcze bramki. I mamy potężny problem. Wiosną była myśl, że przez granie dwójką napastników spowodujemy taką sytuację, że będzie większa liczba zawodników w polu karnym, co spropwokuje przeciwnika do błędu. I udawało nam sie strzelić jedną, dwie, czy jak z Cracovią trzy bramki. Analiza jest jedna - jeśli zagramy w systemie 1-4-3-3 to dominujemy porzeciwnika, jesteśmy przy piłce, dobrze wyprowadzamy, natomiast mało jest nas w polu karnym. Jeżeli zagramy w systemie 1-4-4-2 to troszeczkę trudniej nam się piłkę wyprowadza, bo nie mamy trójki środkowych pomocników, natomiast w polu karnym jest nas więcej, czyli jest szansa, że przeciwnik popełni błąd, a my strzelimy bramkę. Z takimi dylematami na co dzień się spotykam i do dwóch tych systemów zespół jest przygotowany. Kolejny przeciwnik będzie determinował to, który będę wybierał i miejmy nadzieję, że moja analiza będzie trafiona. Wiadomo, że nie ma ludzi, którzy się nie mylą, ale ja staram się ograniczyć rolę przypadku do minimum.
Stałe fragmenty - praca, praca, praca
Tak naprawdę bardzo dużo czasu już od kilku miesięcy poświęcamy stałym fragmentom gry. Widzieliśmy, w jaki sposób Śląsk Wrocław zdobył mistrzostwo Polski, ile bramek strzelił ze stałych fragmentów gry. Problemów mamy kilka. Przede wszystkim nie mamy zawodnika, który potrafiłby dobrze dośrodkować piłkę, nie ma powtarzalności tych dośrodkowań. Możemy zakładać, że piłka przypadkowo trafi między jeden słupek a drugi. Zawodnicy, którzy są do tego desygnowani naprawdę dużo czasu poświęcają, żeby doskonalić ten element. Myślę, że jeżeli poprawimy chociaż w 10% stałe fragmenty gry, to da nam to 3-4 bramki i kilka punktów więcej. Dlatego 2-3 razy w tygodniu pracujemy nad tym elementem. Czasami żeby zaskoczyć przeciwnika, jak to było w meczu z Lenkoranem, gramy inny wariant rzutu rożnego, a czasami, po prostu uderzamy piłkę w pole karne, żeby później nabiec i uderzyć do bramki. Kiedyś było łatwiej, często strzelał Arboleda, ale pamiętajmy, że wtedy piłki dorzucał Semir Stilić, który robił to fantastycznie. Wtedy jest zdecydowanie łatwiej zdobyć bramkę. Poświęcamy temu dużo czasu i myslę, że będzie go wystarczająco, by podnieść jakość, a co za tym idzie skuteczność stałych fragmentów gry.
Kilka słów o Ruchu Chorzów
Przede wszystkim pamiętajmy, że to jest wicemistrz Polski. To nie jest przypadkowa drużyna, to jest zespół który jako drugi zdobył największą ilość punktów. Był przed Legią, Lechem, czy Wisłą, a więc tymi zespołami, które wymieniane są w gronie faworytów. Z kluczowych zawodników Ruch opuścił tylko Grodzicki, czyli nie było większych zmian, natomiast dołączyli fajni zawodnicy, jak Sadlok czy Sultes. Mają bardzo ciekawych napastników, Jankowski i Piech, który ostatnio był powołany do reprezentacji, to na pewno wartościowi piłkarze. Myślę, że ich sposób grania, model grania się nie zmienił, I trenerem został człowiek, który piastował funkcję II trenera, który zna sposób grania, zna zawodników, w związku z czym uważam, że będą tak samo groźni, jak w ubiegłym sezonie. A w poprzednim roku zajęli drugie miejsce w lidze.
O atmosferze wokół klubu...
Pamiętajmy, że to jest sport, w sporcie wiele rzeczy się dzieje. Jest takie piękne chińskie przysłowie jeżeli mogę zacytować. To jest tak, jak kupujesz kryształ: jeżeli uznasz pierwszego dnia, że ten kryształ się kiedyś rozbije, bo jego właściwością jest to, że jak spadnie, to się rozbije, będziesz szczęśliwy z każdego dnia, w którym on się nie rozbije.Tak samo jest z zespołem piłkarskim. Jeżeli uznasz, że on kiedyś przegra i nie będzie to tragedią, bo tak się dzieje, to będziesz szczęśliwy każdego dnia, kiedy będzie wygrywał. Każdy oczekuje od nas głębokiej analizy tego, co się stało i my musimy to analizować, ale nie możemy też spuszczać głowy na dół, tylko budować i patrzeć do przodu.
... w porównaniu z Ruchem
Jeżeli chodzi o sam zespół to jesteśmy w podobnym momencie. Natomiast jeżeli chodzi o to, co się działo wokół zespołu po porażkach to jesteśmy w diametralnie różnych momentach. Przypomnę tylko, że po porażce z Pilznem trener Fornalik podpisał nowy trzyletni kontrakt, a ja przeczytałem, że trener Kasperczak negocjuje z Lechem, co oczywiście jest bzdurą i prezes mnie o tym zapewnił. To są dwa nieporównywalne kluby jeżeli chodzi o stronę medialną i o to, jak atmosfera wokół zespołu może wpływać na szatnię. Natomiast jeżeli chodzi o wyniki sportowe to jest to podobna sytuacja.
Dlaczego chciałby grać co trzy dni
Chciałbym grać co trzy dni. Bo tak naprawdę najpiękniejsza chwila jest wtedy kiedy się kończy mecz, a na tablicy jest jeden gol więcej niż ma przeciwnik. Nie te treningi, nie to przygotowanie, to oczywiście też ma swoje dobre strony. Ale najważniejszy jest mecz, ten dzień meczowy i gwizdek, kiedy się kończy. Albo jesteś smutny bo przegrałeś i trzeba przygotować się do kolejnego spotkania, albo jesteś szczęśliwym człowiekiem, bo wygrałeś. Jeżeli jest możliwość bycia szczęśliwym co trzy dni to ja to biorę pełnymi garściami.
Na koniec przekaz do kibiców
To nie będą słowa, chciałbym dać przekaz poprzez grę mojego zespołu. Ten przekaz będzie jutro i mam nadzieję, że zagramy tak, żeby zaufanie do nas wróciło. Słowa nic nie zmienią, teraz musimy zacząć działać. My już mówiliśmy, teraz zacznijmy pokazywać, że warto nas oglądać, warto z nami być i że zasługujemy na takich kibiców, jacy tutaj są.