menu

Liga Europy. Kompromitacja Lecha Poznań! Z pucharów prawie pogonili go Ormianie. Gdyby nie Łukasz Trałka...

19 lipca 2018, 18:57 | red, Maciej Brzeziński

Liga Europy. Lech Poznań przyniósł wstyd sobie i całej polskiej piłce. W I rundzie eliminacyjnej, mimo zaliczki 2:0 z własnego stadionu, w beznadziejnym stylu ledwie co prześlizgnął się dalej. Ormiański Gandzasar Kapan, który w Erywaniu odrobił straty, był o sekundy od dogrywki. Dopiero trafienie Łukasza Trałki w ostatniej akcji spotkania uratowało "Kolejorza". W II rundzie zmierzy się prawdopodobnie z białoruskim Szachtiorem Soligorsk.

Łukasz Trałka uratował losy dwumeczu...
fot. Grzegorz Dembinski
Tragiczny występ Lecha w stolicy Armenii...
fot. Waldemar Wylegalski
1 / 2

- Nie będziemy w tym meczu kalkulowali. Zależy nam na tym, żeby zrealizować swoje założenia na to spotkanie - mówił dzień przed meczem trener Lecha, Ivan Djurdjević. Kibice, którzy oglądali to spotkanie zadają sobie pytanie jakie założenia na to spotkanie miał Kolejorz, który zagrał kompletnie bez pomysłu i został przytłoczony przez trzecią drużynę ligi armeńskiej i zdobywcę Pucharu Armenii 2018. Gdyby nie gol Łukasza Trałki w doliczonym czasie gry to lechici zagraliby dodatkowe 30 minut i kto wie jakby potoczył się ten mecz. Doświadczenie i spryt najbardziej doświadczonego gracza Lecha pozwoliło uniknąć nie tylko dogrywki, ale i nerwów oraz kompromitacji już na starcie eliminacji Ligi Europy.

Problemy poznaniaków rozpoczęły się jeszcze w Polsce. Zespół do stolicy Armenii miał wyruszyć w środowy poranek, ale wylecieli z jedenastogodzinnym opóźnieniem. Wszystko przez problemy z samolotem, który nie przyleciał do stolicy Wielkopolski. Władze klubu w pośpiechu musiały szukać maszyny do wyczarterowania, która ich przetransportuje do Armenii. Ostatecznie po godzinie 20 polskiego czasu wystartowali, aby wylądować o drugiej w nocy czasu lokalnego. - Musimy się dostosować do sytuacji, w której się znaleźliśmy - mówił jeszcze przed wylotem Djurdjević.

Sytuacja była trudna i być może miała ogromny wpływ na dyspozycję piłkarzy ze stolicy Wielkopolski. Po kilku godzinach snu i porannym rozruchu mieli udać się na stadion i dopełnić formalności, jaką miał być awans do drugiej rundy eliminacji Ligi Europy. Tym bardziej, że przed tygodniem na własnym stadionie Lech wygrał 2:0 i miał wszystkie atuty po swojej stronie. Rzeczywistość okazała się jednak trudniejsza niż przewidywali to piłkarze i sympatycy poznańskiego klubu.

Od początku groźniejsi byli gospodarze, którzy kilkukrotnie zagrozili bramce Matusa Putnockiego. Gdyby mieli choć trochę piłkarskiego szczęścia to już po 45. minutach odrobiliby straty z Poznania i Lech znajdowałby się w bardzo trudnym położeniu. Kolejorz grał wolno i ospale, a dziecinne błędy popełniał Tomasz Cywka. Pomocnik Lecha dwa razy dał się w łatwy sposób ograć Alexowi Juniorowi. Zresztą Kolejorz grał jakby tylko chciał utrzymać dwubramkową zaliczkę z Poznania.

To okazało się fatalne w skutkach. Jeśli Ormianie nie mieli szczęścia w pierwszej połowie to w drugiej mieli go pod dostatkiem, udowadniając swoją wyższość. Chwilę po zmianie stron w polu karnym doskonale znalazł się niepilnowany przez nikogo Lubambo Masonda. Mocnym strzałem pokonał bezradnego Putnockiego i wlał nadzieje w serca kibiców Gandzasaru. Gospodarze chcieli jednak doprowadzić do wyrównania stanu dwumeczu. W 66. minucie uczynił to Gegham Harutjunjan. Bezpośredni gol z rzutu wolnego i stosując slang bokserski, Lech był liczony po raz drugi.

Ivan Djurdjević dokonał przed tym spotkaniem pięciu zmian w stosunku do jedenastki, która wystąpiła przed tygodniem. Największa uwagę skupiał jednak Pedro Tiba. Portugalczyk, który w miniony czwartek dostał kilkanaście minut, tym razem znalazł się w podstawowym składzie. Lech płacąc za niego rekordowy milion euro pokłada w nim spore nadzieje. Na razie 29-latek nie jest w optymalnej dyspozycji i widać to było w każdym zagraniu. Spędził na boisku niespełna godzinę i zdecydowanie nie był motorem napędowym poznańskiej lokomotywy. Zagroził raz bramce gospodarzy po strzale z rzutu wolnego w pierwszej części gry. To wystarczająca laurka tego gracza, aby mieć obiekcje czy to był dobry transfer.

Piłkarz meczu: Lubambo Musonda
Atrakcyjność meczu: 4/10

TOP 10 polskich piłkarzy do wzięcia za darmo

[wideo_iframe]//get.x-link.pl/173883ae-b6a2-c02e-8e70-d220d5ead325,b3f00b7c-bacc-b39c-98b7-17caedccdaeb,embed.html[/wideo_iframe]


Polecamy