Lech Poznań: Sędzia Mariusz Złotek się nie popisał. Kolejorz wygrał z Rakowem, ale musiał grać przeciwko "12 zawodnikom"
Lech Poznań po bardzo emocjonującym meczu pokonał na wyjeździe Raków Częstochowa 3:2 i dopisał trzy punkty do swojego ligowego dorobku. Trener beniaminka PKO Ekstraklasy, Marek Papszun komplementował Kolejorza po spotkaniu "Lech to najmocniejszy zespół, z jakim do tej pory graliśmy". Obie drużyny zapewniły kibicom ciekawe widowisko, ale niestety na jeden z pierwszych planów wysunął się sędzia spotkania 49-letni Mariusz Złotek. Swoimi decyzjami niemal pozbawił ekipę Dariusza Żurawia zwycięstwa, a co gorsza, arbiter ze Stalowej Woli popełnia ostatnio zbyt często kuriozalne decyzje.
Zacznijmy od tego, że Mariusz Złotek w tym sezonie PKO Ekstraklasy sędziował 4 mecze, w których popełnił 6 kluczowych błędów, z czego 3 wielbłądy miały miejsce w spotkaniu z Lechem Poznań.
Wyobraźcie sobie sytuację, że na 4 dni pracy podejmujecie 6 kardynalnych i absurdalnych decyzji, mających wpływ na funkcjonowanie firmy. Jeśli nie wyrzuciliby was na bruk, to na pewno skończyłoby się karą finansową albo odsunięciem od powierzonych zadań. Używając terminologii piłkarskiej, gdyby Złotek był trenerem, podzieliłby los swojego imiennika Mariusza Rumaka i po takiej serii szukałby nowego zajęcia.
Zobacz też: Lech Poznań: Piłkarze najbardziej nielubiani przez kibiców Kolejorza
Z drugiej strony Mariusz Złotek nie musi szukać pracy, bo na co dzień pracuje. 49-letni arbiter jest jednym z niewielu sędziów, którzy nie są zawodowcami. Oznacza to, że w ciągu tygodnia chodzą do normalnej pracy, a w weekend "dorabia", sędziując w lidze. Niestety w sobotę arbiter pokazał, że chyba lepiej byłoby już zejść ze sceny.
W sobotę Lech prowadził do przerwy 2:0. Raków wyszedł na drugą połowę bardzo zmotywowany i mógł wyrównać, ale zabrakło szczęścia. Z pomocą ekipie Papszuna niestety przeszedł Mariusz Złotek. W 51. minucie dopatrzył się faulu (?) Lubomira Satki i bez cienia zastanowienia wskazał na jedenasty metr. Co gorsza, sędzia nawet nie sprawdził sytuacji, będąc przekonany o słuszności swojej decyzji.
Kilka minut później bandycki wślizg wykonał Arkadiusz Kasperkiewicz i Pedro Tiba tylko dzięki swojej szybkiej nodze, uciekł przed zakończeniem kariery. Za podobny zamiar, nawet nie faul, w meczu Bundesligi Augsburg - Union Berlin, Keven Schlotterbeck za nadmierną ostrość został usunięty z boiska. W tym przypadku Mariusz Złotek powinien postąpić podobnie, a ukarał Kasperkiewicza tylko żółtą kartką.
Czytaj też: Raków Częstochowa - Lech Poznań 2:3. Co za mecz! Kolejorz odzyskał skuteczność i pokazał charakter [ZDJĘCIA]
Trzeci błąd miał miejsce przy strzale zza pola karnego Darko Jevticia. Obrońca Rakowa powiększył obrys swojego ciała, piłka trafiła w rękę, a Mariusz Złotek wskazał na rzut rożny. Lechowi należała się jedenastka, ale arbiter nie dostrzegł przewinienia w tej sytuacji.
Wracając do wcześniejszych decyzji Mariusza Złotka, to od razu przypominają się dwa niepodyktowane karne w meczu z Korony z Legią oraz uznana bramka ze spalonego w meczu Zagłębie Lubin - Cracovia. Sędziowie mniej w tym sezonie korzystają z VAR-u, bo jeśli arbiter zmieni decyzję po wideo weryfikacji, to na jego konto idzie błąd. Stąd Mariusz Złotek nie był chętny do sprawdzenia swojej decyzji. Swoją drogą, że wóz VAR też nie miał najlepszego dnia w sobotę.
Czytaj też: Lech Poznań. Rezerwy Kolejorza przegrały w Krakowie. Garbarnia zdobyła gola w 87. minucie
Wcześniej był limit wieku dla arbitrów w Ekstraklasie. Wynosił on 47 lat, ale podniesiono go do 50 lat i zostawiono furtkę - jeśli zdasz testy sprawnościowe, to możesz sędziować dalej. Sędzia Mariusz Złotek ma 49 lat, a wspominane testy zaliczył, więc spokojnie może sędziować jeszcze kolejny sezon w Ekstraklasie.
Co ciekawe arbiter ze Stalowej Woli zaliczył debiut w Ekstraklasie w wieku 44 lat i łączy sędziowanie z normalną pracą. Niestety przewodniczący kolegium sędziów, Zbigniew Przesmycki nie jest skory do zmian, więc Mariusz Złotek dalej będzie miał okazję "wykazać się" sędziowaniem.
Arbitrowi przydałby się odpoczynek, a Lech na szczęście wygrał sobotnie starcie i może patrzeć w przyszłość. Dariusz Żuraw był w trakcie meczu bardzo zdenerwowany (przede wszystkim po wślizgu Kasperkiewicza na Tibie), ale po wygranym meczu zachował się mądrze i powiedział tylko: "W drugiej połowie podyktowano przeciw nam dwa rzuty karne, których nie chcę oceniać, żeby nikomu nie podpaść".
ZOBACZ TEŻ:
Najnowszy odcinek magazynu "Wokół Bułgarskiej":
[xlink]63cb9d7c-a050-aa5d-8529-e0b8e5650165,a64f5e82-22c1-ddf0-a213-414687ca42df[/xlink]
[polecane]16828037,15005477,14946889,16542915,18938177,16854477;1;Sprawdź też:[/polecane]
Interesujesz się sportem? Tu znajdziesz najciekawsze, najnowsze, najważniejsze informacje: