Łapiński: Czasem trudno zmusić zawodników do gry na korzyść swojego klubu
Dla mnie najbardziej na mistrzostwo zasłużył Ruch. To nie jest drużyna grająca jakoś wybitnie, efektownie, ale jednak na równym, dość wysokim poziomie. Solidna, która notowała najmniej wpadek, dziwnych porażek.- mówi Tomasz Łapiński, były piłkarz reprezentacji Polski, Widzewa i Legii, srebrny medalista olimpijski z Barcelony.
Przychyla się Pan do tezy, że mistrzostwo Polski za sezon 2011/2012 tak naprawdę nie należy się nikomu?
Nie zgadzam się z tym. Być może niewielka przewaga drużyny, która wygrała ekstraklasę, świadczy o jej słabości, ale być może o podniesieniu poziomu tych drużyn teoretycznie słabszych. Moim zdaniem szklanka jest do połowy pełna, a nie do połowy pusta. Dla atrakcyjności ligi to był przecież świetny scenariusz. Nie przypominam sobie takiego sezonu, aby dwie kolejki przed końcem aż pięć drużyn miało szanse na mistrzostwo.
Legia to frajerzy sezonu?
Roztrwonić tak świetną sytuację, w jakiej ten klub się znajdował, to duża sztuka. Ale z drugiej strony jak patrzę na Śląsk, który na wiosnę grał bardzo źle, żeby nie powiedzieć żenująco, a wcześniej był liderem z solidną przewagą, a później znów na kolejkę przed końcem jest liderem, to też jest zastanawiające. Dla mnie najbardziej na mistrzostwo zasłużył Ruch. To nie jest drużyna grająca jakoś wybitnie, efektownie, ale jednak na równym, dość wysokim poziomie. Solidna, która notowała najmniej wpadek, dziwnych porażek.
Czyli nie zgadza się Pan z opinią, że to był najsłabszy sezon od lat?
Trudno mi chwalić coś, co piłkarsko rzeczywiście nie wyglądało rewelacyjnie. Ten duży minus rekompensowały jednak inne zalety tych rozgrywek. Emocje były. Ta ostatnia i przedostatnia kolejka tego najlepszym przykładem. W tej 29. kolejce, jakbyśmy prześledzili każdy mecz, to nie było jednego słabego. W każdym działo się coś ciekawego, nawet kiedy grały drużyny walczące o pietruszkę.
Nic Pana nie irytuje w ekstraklasie?
Mnóstwo rzeczy. M.in. to, co wystąpiło choćby w meczu Widzewa z Lechią. To było niesłychane i nawet nie wiem, jak to nazwać jednym słowem. Przecież gospodarze robili wszystko, aby przegrać i przede wszystkim zaszkodzić rywalowi zza miedzy. Mało tego, kibice to aprobowali. Podobnie jak ci z Wisły Kraków domagali się porażki w ostatnim meczu ze Śląskiem Wrocław, aby Śląskowi umożliwić, a innej drużynie uniemożliwić zdobycie tytułu mistrza Polski. Szlag mnie trafia, jak coś takiego widzę. Jak trudno zmusić czasem zawodników do gry na korzyść swojego klubu.
Ostatnie kolejki w nie tak dawnych latach były z reguły były ustawiane. Sugeruje Pan powrót do tych obyczajów?
Nie wiem, jak jest, ale coś takiego, jak gra przeciwko komuś i niemyślenie o swojej drużynie, bez wątpienia miało miejsce. Nie wiem, w imię czego? Może tylko w imię jakiejś lokalnej złości, nienawiści. Nie rozumiem, jak można strzelić sobie w kolano po to tylko, aby sąsiad poczuł się ciut gorzej.
Trener Smuda zawsze powtarza, że brakuje mu zawodników, którzy w polskiej lidze prezentowaliby odpowiednio wysoki poziom. Zgadza się?
Trzeba przyznać, że jakiegoś specjalnego urodzaju nie ma. Na wielu pozycjach jest wręcz potężna susza, lewa obrona, stoperzy, tu jest bardzo duży problem. Właściwie tylko w linii pomocy nie jest najgorzej.
Mógłby Pan kogoś wyróżnić personalnie?
(długa cisza) Piszczek, Błaszczykowski, Lewandowski. (śmiech) Trudno wskazać kogoś z polskiej ekstraklasy, kto zrobiłby wielkie wrażenie. Raczej to były przebłyski. W końcówce sezonu bez wątpienia miał taki Szymon Pawłowski z Zagłębia Lubin. Po cichu liczyłem, że może trener na jakąś rezerwę go upchnie. Rafał Murawski z Lecha jest bardzo solidny, Rafała Wolskiego z Legii można uznać za odkrycie sezonu. Ale tak żeby wyróżnić kogoś wysoko poza pozostałych jest naprawdę trudno. Nawet taki Danijel Ljuboja to miał tylko pojedyncze dobre mecze.
Spodziewał się Pan, że aż tak marnie skończy Polonia Warszawa?
Od początku wina leży po stronie prezesa. Nie może być tak, że prezes sam ściąga paru zawodników bez wiedzy trenerów. Chodzi o samą strukturę drużyny, która w takim momencie zostaje zaburzona. Taki piłkarz, który dostaje bardzo dobrą pensję i ma wsparcie właściciela klubu, czuje się jak pan i władca. A jak trener go posadzi na ławce rezerwowych, a zawodnik wydzwania do prezesa z pretensjami, to znaczy, że wywrócona jest cała hierarchia w tym klubie. Co w takim przypadku ma zrobić trener? Jak zmotywować drużynę, jak zadbać o atmosferę w szatni? Co w takiej sytuacji dla piłkarza będą znaczyły jakieś tam słowa trenera? Przecież w Polonii oczy i uszy zawodników był wbite w media i wszyscy zastanawiali się, co powie prezes, a nie co tam gada jeden, drugi czy trzeci trener. Kluczem do mistrzostwa czy po prostu jakiejś dobrej gry jest trzymanie w garści szatni i jak do tego dołoży się aspekt czysto sportowy, to wtedy jest szansa na sukces. A tu nie było ani jednego, ani drugiego, bo prezes już na samym początku rozwalił ten fundament. Z tego, co słychać, tym razem wycofa się na dobre i zajmie się siatkówką. Nie wiem, może w tej dyscyplinie uda mu się zdobyć mistrzostwo bez konieczności gry. (śmiech)
Spadły najsłabsze zespoły w lidze?
Zdecydowanie. I Cracovia, i ŁKS na to sobie solidnie zasłużyły. ŁKS pokazał, że bardzo chce, ale niewiele może. Cracovia natomiast nie próbowała nawet tego robić. Bali się, że jak zawalczą i im nie wyjdzie, to będzie kompromitacja. Woleli zatem spaść, co tydzień udowadniając, że ekstraklasa to dla nich za wysokie progi, nie podejmując próby obrony. Problem tego klubu polega na selekcji. Zawodnicy, którzy tam co roku przychodzą, nie nadają się do gry w ekstraklasie. To nie jest przypadek, że oni co roku tak naprawdę powinni spadać. Ktoś odpowiedzialny tam za transfery nie odrabia pracy domowej.
Z Franciszkiem Smudą odnosił Pan największe sukcesy. Znacie się znakomicie. Zgadza się Pan z jego wyborami na Euro 2012? Naprawdę wziął wszystkich najlepszych?
W większości przypadków tak. Ale to normalne, że jest wiele subiektywnych opinii. Nie da się dokładnie zmierzyć, który piłkarz jest lepszy od drugiego i czy bardziej nadaje się do drużyny reprezentacyjnej.
Nikogo Panu nie brakuje?
Dodałbym do tej kadry Janusza Gola z Legii. Typowy środkowy pomocnik, który może być defensywnym, ale także gra do przodu. Przydałby się na pewno, a już na pewno byłoby dla niego z korzyścią w sensie zbierania samych doświadczeń na niedaleką przyszłość. Uważam, że to jest perspektywiczny piłkarz, który powinien przynajmniej ocierać się o reprezentację. No i mam też przekonanie, że powołanie Sebastiana Boenischa jest przedwczesne. No nie da się dojść do wysokiej formy po tak długim leczeniu dotkliwej kontuzji. Trzeba się przynajmniej przez tę jedną rundę przemęczyć i wtedy może uda się osiągnąć formę. A przecież tę rundę wiosenną praktycznie stracił.
Czy Smuda ma w sobie coś takiego, że naprawdę jest w stanie dostrzec w piłkarzach coś więcej niż pozostali? Czy jego szczęśliwa ręka nie jest tylko mitem?
Jak przychodził Leo Beenhakker, to natychmiast dostał w łeb, później przeszedł przez eliminacje, a w turnieju była d... Ale przed turniejem w Austrii mieliśmy przecież ogromne nadzieje, wszystko niby dobrze funkcjonowało, a już podczas rozgrywek drużyny praktycznie nie było. Myślę, że dużo łatwiejsza jest droga do uzyskania sukcesu, jeśli nie jest za dobrze. Taka jest mentalność piłkarzy. Wtedy dopiero wiedzą, że trzeba stanąć na głowie, aby coś ugrać, że trzeba pokazać maksimum swoich możliwości, aby w ogóle zaistnieć.
Teraz mamy taką sytuację w reprezentacji Polski?
Tak. Zawodnicy zdają sobie sprawę, że na razie nie tworzą dobrze funkcjonującej drużyny. Gdyby było odwrotnie, wszystkim wydawałoby się, że jest ekstra, wystarczy to podtrzymać i będzie dobrze. Tak bywało podczas naszych poprzednich turniejów. Przy całej kontrowersyjności Franka Smudy w sensie odbioru medialnego, to jest jednak trener, który przez lata prowadził poważne drużyny i odnosił z nimi duże sukcesy. Piłka nożna to nie jest dla niego czarna magia, ma odpowiednie doświadczenie. W tym momencie trzeba mu dać szansę i odrobinę zaufać, uwierzyć w sukces i już. Smuda to nie jest pierwszoklasista. Wbrew temu, co się często mówi, ma wizję tej drużyny i od miesięcy usiłuje swoich zawodników do tej wizji namawiać.
Tak naprawdę to nie wiemy, czy potrafi być tak skuteczny jak w klubie, bo jego reprezentacja nie zagrała ani jednego meczu o stawkę.
Myślę, że przez blisko trzy lata Smuda dostrzegł różnicę w specyfice pracy trenera i selekcjonera. (śmiech)
Należy Pan do nielicznych w gronie ekspertów, olbrzymich optymistów przed mistrzostwami Europy.
Tak, jestem optymistą. To będzie bardzo ciekawy turniej i nasi też nie wypadną źle.