menu

Który Bayern jest prawdziwy?

30 kwietnia 2014, 11:09 | Karol Mendrala

Można się zastanawiać co by było, gdyby Bayern był w takiej dyspozycji jak dwa miesiące temu, kiedy "rozjeżdżał" kolejnych swoich rywali. Lub gdyby w półfinale wylosował nie Real, ale Chelsea lub Atletico.

Czy wtedy, w przypadku awansu, 24 maja w Lizbonie zobaczylibyśmy ten prawdziwy Bayern? Tylko który Bayern jest prawdziwy? Ten z 23 listopada, kiedy to gromił Borussię 3:0, czy ten z wczorajszego meczu?

Real Madryt wczorajszy mecz może uznać za swój najlepszy pod wodzą Carlo Ancelottiego. Podopieczni włoskiego szkoleniowca perfekcyjnie wypełnili jego założenia taktyczne, co zaowocowało efektownym zwycięstwem nad ubiegłorocznym zwycięzcą Ligi Mistrzów Bayernem Monachium. Real pokonał Bawarczyków 4:0 i nie pozostawił nikomu żadnych złudzeń: w tym pojedynku awansować mogliśmy tylko my.

Na to, że Bayern dłużej będzie utrzymywał się przy piłce wszyscy byli przygotowani. Kibice, dziennikarze, ale najlepiej zawodnicy Realu Madryt. Długie rozgrywanie futbolówki przed szesnastką Królewskich nie przynosiło jednak pożądanych rezultatów. Hiszpanie pozwalali Bawarczykom na wymianę wielu podań na trzydziestym metrze od bramki Casillasa, lecz gdy ci starali się podejść bliżej, cała akcja kończyła się w mgnieniu oka. Praktycznie każde podanie w pole karne Realu kończyło się stratą piłki. Wyglądało to tak, jakby Hiszpanie znali wszystkie zamiary piłkarzy Bayernu.

Ta niemoc powodowała, że Bayern grał strasznie schematycznie. Większość akcji lewą stroną to podania Ribery'ego do obiegającego go Alaby, a następnie niecelne wrzutki w pole karne. Nieco lepiej wyglądała współpraca Arjena Robbena z Philippem Lahmem. Ci dwaj zawodnicy wyraźnie wyróżniali się na tle słabo grających kolegów. Brakowało natomiast wyjść do piłki Mandzukicia, który przez większość czasu stał schowany między dwójką środkowych obrońców.

Real natomiast od początku do końca grał swoje. W każdej formacji był znakomicie zorganizowany. Dani Carvajal unieszkodliwił na prawej stronie Ribery'ego, a Ramos i Pepe w środku obrony grali jeden z lepszych meczów w swoim życiu. Tak jak i w pierwszym meczu w Madrycie, tak i wczoraj w rewanżu, mózgiem niemalże wszystkich akcji Realu był Luka Modrić. W plebiscycie na najlepszego zawodnika dwumeczu Chorwat z pewnością by zwyciężył, co nikogo nie powinno dziwić. Jego kapitalna gra pressingiem uniemożliwiała Bawarczykom swobodne rozgrywanie piłki, a doskonałe wyczucie w wyprowadzaniu akcji Królewskich tylko potwierdzało wielką klasę Modricia.

Wszyscy czekaliśmy na zabójcze kontry Realu Madryt, których - o dziwo - nie było tak wiele, jak moglibyśmy się spodziewać. Trzy z czterech bramek padły po stałych fragmentach gry, natomiast tylko jedna po kontrataku, który - jak zwykle w drużynie Królewskich - wyglądał naprawdę imponująco.

Pytanie pozostaje aktualne: Który Bayern jest prawdziwy?


Polecamy