menu

Krzysztof Juras o derbach Arka Gdynia - Lechia Gdańsk: Bojowa władza, ale od słowa boję się

21 października 2019, 19:17 | Krzysztof Juras

Za nami 43 wielkie derby Trójmiasta. Arkowcy po raz pierwszy zagrali pod wodzą nowego szkoleniowca, Serba Aleksandara Rogicia.


fot. Fot. Przemysław Świderski

Mimo potężnej różnicy w tabeli pomiędzy drużynami, to w pierwszej połowie, na boisku nie było tego absolutnie widać. Druga połowa zaczęła się fantastycznie dla Lechii. Odblokował się Flavio Paixao, który otworzył wynik spotkania. Tym samym został on samodzielnym liderem strzelców w derbach Trójmiasta oraz został wspólnie z Miroslavem Radoviciem najskuteczniejszym obcokrajowcem w polskiej ekstraklasie.

CZYTAJ TAKŻE: Arka Gdynia - Lechia Gdańsk. Zdjęcia kibiców

O ile początek drugiej odsłony należał do gdańskiej Lechii, to w końcówce meczu całkowita dominowała gdyńska Arka, która podobnie jak Lechia w maju 2011 wyrównała stan meczu w ostatniej minucie doliczonego czasu gry wczorajszego meczu derbowego.

Szkoda tylko, że spotkanie odbyło się bez udziału kibiców drużyny przyjezdnej. Przed sektorem przeznaczonym dla nich symbolicznie celebrowali zdobycie bramek lechiści. Niewątpliwa to „zasługa” wnioskującego o to komendanta wojewódzkiego policji, nadinspektora Jarosława Rzymkowskiego i wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha.

CZYTAJ TAKŻE: Paixao znowu z golem, Arka wyrwała punkt w derbach

Moim zdaniem zamknięcie gdyńskiego stadionu dla kibiców gości na cztery dni przed meczem zakrawa na kpinę. I trudno nie zgodzić się z trenerem Lechii Piotrem Stokowcem, że władza poszła na łatwiznę. Wszak od lipca był znany termin derbów i można było na to wydarzenie się przygotować i pozwolić kibicom Lechii dopingować swoją drużynę w Gdyni. Dlaczego tak późno pan wojewoda podjął decyzję o zamknięciu sektora gości? No bo przecież były wybory parlamentarne, w których startował i mógłby stracić parę cennych głosów.

Dla mnie jest jeszcze coś niewytłumaczalnego. Wszędzie na świecie można takie derbowe mecze organizować z udziałem kibiców obu drużyn, tylko w Trójmieście nie, bo władza się boi. I to mimo tego, że mamy nowoczesne stadiony, które gwarantują wysoki stopień bezpieczeństwa.

Zastanawiam, co to będzie gdy w maju przyjdzie w Gdańsku rozgrywać mecz finałowy Pucharu Ligi Europejskiej. Przecież może przyjechać do nas kilkanaście tysięcy fanów, być może mocno zwaśnionych drużyn. Teraz nasz szeryf nie potrafi, a może boi się zapanować nad 700-osobową zorganizowaną grupą kibiców, a co dopiero nad kilkoma tysiącami. Do kogo wówczas wystąpi, żeby zamknąć trybuny stadionu? Przecież w tym przypadku wojewoda, kolokwialnie mówiąc, może być „za krótki”. Oj, coś mam wrażenie, że mamy bardzo bojową władzę, tyle że od słowa boję się.

Podział punktów w Gdyni. Arka zremisowała z Lechią 2:2

Press Focus