menu

Kosztowne błędy "Piwoszy". Miedź wygrywa w Brzesku

22 marca 2014, 20:17 | Jakub Podsiadło

Okocimski długo stawiał zacięty opór, jednak ostatecznie skapitulował i przegrał na własnym boisku z Miedzią Legnica 0:1 (0:0). Fatalny błąd obrony "Piwoszy" w 77. minucie wykorzystał Jakub Chrzanowski, wpisując się na listę strzelców w drugim ligowym meczu z rzędu i zapewniając "Miedziance" skromną wygraną w Brzesku.

Okocimski przegrał z Miedzią Legnica 0:1
Okocimski przegrał z Miedzią Legnica 0:1
fot. Sebastian Godyla

Zmotywowany niespodziewaną wygraną w Katowicach Okocimski przystąpił do sobotniego meczu z Miedzią z nadzieją na rozprawienie się z serią pięciu meczów bez zwycięstwa. W przypadku brzeszczan niechlubna passa to akurat małe piwo - spośród wszystkich 11 meczów na własnym stadionie, podopieczni Piotra Stacha wygrali tylko raz, stąd nawet wyliczanie porażek od październikowego zwycięstwa nad Chojniczanką nie do końca oddaje skalę domowej niemocy piłkarzy z Brzeska.

Idealnym przeciwnikiem na przełamanie miała być podmęczona pucharową potyczką z Arką legnicka Miedź. Na nieszczęście gospodarzy, od pierwszego gwizdka sędziego Jarzębaka ekipa Adama Fedoruka w ogóle nie sprawiała wrażenia drużyny bez sił. Przez większość pierwszej połowy legniczanie optycznie przeważali nad zapamiętale kontrującymi piłkarzami Okocimskiego. Plany gry z kontry mogły się powieść w 24. minucie - po podaniu Davida Kwieka Kacper Tatara wyrósł przed Bledzewskim jak spod ziemi i w klarownej sytuacji strzelił prosto w bramkarza Miedzi. Fedoruk i spółka postawili przede wszystkim na ambitne skrzydła - w Brzesku zobaczyliśmy stary trik, dzięki któremu punkty z Małopolski przed dwoma tygodniami wywiózł Bełchatów. Łobodziński i Szymański zmieniali się pozycjami tak często, że czasem trybuny traciły rachubę, nie mówiąc o obrońcach "Piwoszy". Do gwizdka na przerwę duet stoperów Jacek - Ryś spisywał się jednak wzorowo i obie drużyny zeszły do szatni bez goli.

Szyki obronne gospodarzy były zwarte na tyle, żeby skutecznie powstrzymać Mateusza Szczepaniaka przed serwowaniem piłek Jakubowi Chrzanowskiemu. Druga połowa rozpoczęła się armatnim strzałem Szczepaniaka sprzed pola karnego - Mateusz Kuchta nawet nie drgnął, gdy w 47. minucie piłka o kilkanaście centymetrów minęła słupek bramki Okocimskiego. Przez znakomitą część drugiej odsłony oba zespoły wymieniały się niecelnymi strzałami jak znaczkami pocztowymi - jak jeden mąż pudłowali Szczepaniak, Kwiek i Wołczek.

Jeszcze przed bramką dla Miedzi rozdrażnieni nieskutecznością szkoleniowcy dokonali pięć z sześciu dopuszczalnych zmian. Z boiska zeszli nieprzekonujący Tymiński i Kiełpiński, ale i co aktywniejsi Łobodziński i Kwiek. Najprawdopodobniej z powodu posuchy kadrowej na pozycji napastnika, gniewu trenera Fedoruka uniknął Jakub Chrzanowski. Pod nieobecność Zbigniewa Zakrzewskiego, Miedź liczyła głównie na umiejętności młodego snajpera. 19-latek w ubiegłym tygodniu strzelił Sandecji swojego premierowego gola na pierwszoligowych boiskach, a sobotni mecz był dopiero jego trzecim na tym poziomie rozgrywkowym. W Brzesku jego konto bramkowe prawdopodobnie pozostałoby czyste, gdyby nie tragiczna pomyłka obrony gospodarzy w 77. minucie. Całą akcję bramkową zmontowali młodzieżowcy - po zamieszaniu w polu karnym i potknięciu Żołądzia, Adrian Cierpka obsłużył wspomnianego Chrzanowskiego krótkim podaniem, po którym pozostało mu tylko pokonać zaskoczonego Kuchtę. (1:0 - asysta: Cierpka)

Znany ze spektakularnych comebacków Okocimski odpowiedział błyskawicznie - w Brzesku do teraz muszą zachodzić w głowę, jakim cudem Michał Nawrot w doskonałej okazji nie strzelił obok Bledzewskiego zamiast w niego, a nadbiegający z dobitką Tatara został powstrzymany przez obrońców i bramkarza Miedzi. Oprócz niecelnej, aczkolwiek efektownej "angielki" Tatary do końca meczu nie zobaczyliśmy już niczego spektakularnego. "Miedzianka" szczęśliwie zgarnęła trzy punkty i jej dystans do strefy spadkowej wynosi już pięć "oczek" - Okocimski zaliczył czwartą w tym sezonie kompromitację na własnym boisku, chociaż wypada podkreślić, że chyba najbardziej pechową z wszystkich dotychczasowych.


Polecamy