menu

Korona znowu rozbita u siebie. Piątkowski bohaterem Jagi i... katem Tarasiewicza?

30 sierpnia 2014, 22:20 | Jakub Seweryn

Korona Kielce przegrała czwarty mecz z rzędu i osiadła na dnie tabeli Ekstraklasy. Dzisiaj podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza wypunktowała Jagiellonia Białystok. Nad głową trenera Scyzorów zebrały się czarne chmury.

Przed tym spotkaniem dużo mówiło się o tym, że jest to ‘mecz na przełamanie’ dla obu stron. Korona w pierwszych sześciu ligowych kolejkach zdołała zdobyć tylko jeden punkt, remisując mecz z Pogonią Szczecin 2:2 i ponosząc sześć bolesnych porażek. Piłkarze Ryszarda Tarasiewicza w trzech ostatnich spotkaniach tylko przegrywali i pod tym względem dorównywali swoich sobotnim przeciwnikom. Jagiellonia jednak do tej pory potrafiła skompletować siedem punktów, dzięki czemu to białostoczanie grali tego dnia pod znacznie mniejszą presją. Co więcej, w przypadku Korony spekulowano, że w razie porażki swoją pracę może stracić trener kieleckiego klubu, Ryszard Tarasiewicz.

Na ten pojedynek do składu drużyny z Kielc wrócił Przemysław Trytko, który bardzo lubi strzelać gole Jagiellonii (w poprzednim sezonie aż pięć trafień), ale zdecydowanie bardziej wzmocniona była Jaga, do składu której wrócili rekonwalescenci Dani Quintana i Sebastian Madera. Co ciekawe, tego dnia trener Michał Probierz wystawił w defensywie czterech nominalnych stoperów, przez co linię obrony żółto-czerwonych tworzyli Baran, Pazdan, Madera i Wasiluk. Na uwagę w Koronie zasługiwała także zmiana bramkarza – średnio spisującego się Cerniauskasa zastąpił Wojciech Małecki.

W pierwszej połowie obaj bramkarze mieli ogromny, ale jakże różny wpływ na wynik pojedynku. Grający trzeci mecz w Ekstraklasie, 17-letni bramkarz Jagiellonii, Bartłomiej Drągowski, w pięknym stylu obronił trzy uderzenia z dystansu kielczan – dwa Jacka Kiełba oraz jedno Pawła Golańskiego. Golkiper Korony, Wojciech Małecki, tyle szczęścia nie miał. Choć najpierw strzał głową Tuszyńskiego minął jego bramkę, to w 27. minucie gry fatalnie wyszedł do dośrodkowania Daniego Quintany z rzutu wolnego i Mateusz Piątkowski głową skierował piłkę do siatki.

Tuż po tej sytuacji z boiska powinien wylecieć Leandro, ale sędzia Marcin Borski oszczędził Brazylijczyka z Korony za jego brutalny faul na Baranie. Suma szczęścia równa się jednak zero i na dwie minuty przed końcem pierwszej części gry przed własnym polem karnym fatalnie w grze nogami zachował się Małecki, dzięki czemu Piątkowski mógł z 30 metrów uderzyć do pustej bramki gospodarzy. Tuż przed przerwą po centrze Golańskiego mogło być 1:2, ale piłka nietrafiona przez Malarczyka trafiła tylko w słupek bramki Jagiellonii, dzięki czemu ta miała po pierwszej połowie dwubramkową przewagę.

W drugiej części gry goście z Białegostoku w pełni kontrolowali to widowisko, a sfrustrowani kielczanie ‘ratowali’ się tylko kolejnymi faulami, za co obejrzeli tego dnia aż sześć żółtych kartek. 4600 znużonych kibiców Korony obejrzało w sobotni wieczór jeszcze jednego gola, ale znowu była to bramka dla Jagiellonii, gdy kontratak gości na bramkę technicznym strzałem zamienił rezerwowy Jan Pawłowski.

Złocisto-krwiści mogli jeszcze strzelić gola honorowego, ale z dystansu Jovanović trafił w słupek i to spotkanie zakończyło się pewną wygraną białostoczan 3:0. Jagiellonia przerywa więc serię trzech porażek, za to Korona przegrywa po raz czwarty z rzędu. Kielczan czeka bardzo ciężka przerwa na reprezentację. Czy to będzie jeszcze problem Ryszarda Tarasiewicza? W tej sprawie jeszcze nic nie jest pewne.