menu

Konflikt w Bielsku-Białej. Wizja prezesa czy trenera?

3 stycznia 2013, 15:59 | Dominik Wardzichowski

Dwa różne pomysły budowania drużyny. Z jednej strony plan zakładający znaczne odmłodzenie drużyny, którego zwolennikiem jest nowy prezes Podbeskidzia Wojciech Borecki. Z drugiej chęć ratowania ekstraklasy za wszelką cenę, poprzez ściągniecie do Bielska-Białej kilku głośnych nazwisk - to wizja obecnego szkoleniowca "Górali", Marcina Sasala. Kto tak naprawdę ma w tym sporze więcej racji?

Prezes Wojciech Borecki ma odmienną wizję na Podbeskidzie niż trener "Górali" Marcin Sasal
Prezes Wojciech Borecki ma odmienną wizję na Podbeskidzie niż trener "Górali" Marcin Sasal
fot. Polskapresse

Marcin Sasal przyznał, że nie jest przygotowany psychicznie i mentalnie na znaczące odmłodzenie drużyny i budowanie zespołu w kontekście przyszłego sezonu, które proponuje nowy prezes Podbeskidzia, Wojciech Borecki. Trudno mu się dziwić, skoro obecny kontrakt Sasala będzie obowiązywać tylko do końca obecnych rozgrywek. Nie od dziś wiadomo również, że Marcin Sasal to człowiek niezwykle ambitny i każdą porażkę przyjmuje z największym trudem.

Marcin Sasal chciał w przerwie zimowej znacząco wzmocnić swój zespół. Do klubu mieli przyjść zawodnicy z solidną ligową przeszłością i głośnymi nazwiskami. Podbeskidzie prowadziło rozmowy m.in. z Patrickiem Mrazem, Michałem Stasiakiem, Patrykiem Rachwałem, czy Pawłem Zawistowskim. Z tym ostatnim Podbeskidzie ustaliło już nawet warunki indywidualnego kontraktu, jednak do podpisania umowy nie dojdzie.

Wszystko przez pojawienie się w klubie Wojciecha Boreckiego. Były szkoleniowiec Podbeskidzia, a obecnie prezes tego klubu ma zupełnie inny pomysł na „Górali”. Borecki chce znacząco odmłodzić obecną kadrę i postawić na zawodników niedoświadczonych, którzy do tej pory ekstraklasę oglądali jedynie w telewizji.

Konrad Kaczmarek z ŁKS-u, Michał Steć z Pogoni Siedlce - to właśnie tych zawodników widziałby w szeregach „Górali” Wojciech Borecki. Zarówno Michał jak i Konrad to piłkarze urodzeni w roku 1991, co doskonale obrazuje kierunek w jakim chciałby podążać „sternik” Podbeskidzia.

Zobacz także: Podbeskidzie rozpoczęło przygotowania do rundy wiosennej

Patrząc na przykrą historię Odry Wodzisław, trzeba przyznać rację Boreckiemu. Wszyscy zapewne doskonale pamiętamy te „wielkie” transfery, które miały ratować ekstraklasę dla Wodzisławia. Arkadiusz Onyszko, Mauro Cantoro , Brasilia - to właśnie ci gracze mieli pomóc Odrze utrzymać się w elicie. Nie pomogli. Pozostawili po sobie jedynie spaloną ziemię i gigantyczny dług, przyczyniając się do upadku piłki nożnej w Wodzisławiu.

Kolejny argument przemawiający za wizją Boreckiego to przykłady Ireneusza Jelenia oraz Dariusza Pietrasiaka. Obaj to byli reprezentanci Polski, którzy mieli pomóc odbudować się pogrążonym w kryzysie „Góralom”. Jeleń wniósł co prawda do Podbeskidzia trochę świeżości, ale co z tego, skoro nie miało to żadnego przełożenia na wyniki. Bo czy można sobie wyobrazić w Bielsku-Białej zawodnika o głośniejszym nazwisku niż Irek Jeleń? No chyba nie. Zawodnik z przeszłością w Lidze Mistrzów oraz uczestnik MŚ w 2006 roku w Niemczech był w Bielsku-Białej cieniem zawodnika sprzed lat.

To samo Pietrasiak. Darek przychodził do Podbeskidzia jako „ratownik” bielskiej linii defensywnej. Jednak jedyne co ratował to punkty dla rywali. No bo jak inaczej można nazwać bezsensowne zachowanie w 94. minucie spotkania z Lechią, kiedy to najbardziej doświadczony zawodnik w drużynie fauluje zawodnika gości w polu karnym. Na dodatek w sytuacji, w której zawodnik „Biało-Zielonych” wybiegał już z piłką za linię końcową boiska.

Wszystko wskazuje więc na to, że Wojciech Borecki pojawił się w klubie w najlepszym momencie. Jego wizja budowania drużyny to wydaje się jedyna rozsądna decyzja dla klubu, który nie dysponuje wielkim budżetem. Na transferach młodych, zdolnych można tylko zyskać. Bo kto wie, czy Podbeskidzie za jakiś czas nie znajdzie gdzieś w lidze podwórkowej drugiego Milika, który za wielkie pieniądze odejdzie gdzieś na zachód…


Polecamy