menu

Kolejne dwa gole Michała Maka! GKS Bełchatów wygrał z Miedzią i pozostał liderem 1 ligi

1 września 2013, 14:22 | Rafał Majchrzak

Michał Mak znowu przypomniał o sobie. Po strzeleniu dwóch bramek Olimpii Grudziądz przed tygodniem, tym razem dwukrotnie pokonał Andrzeja Bledzewskiego. Miedź zdołała odpowiedzieć tylko jednym trafieniem i znalazła się na samym dnie ligowej tabeli.

Radość piłkarzy GKS Bełchatów po kolejnym golu
Radość piłkarzy GKS Bełchatów po kolejnym golu
fot. Dariusz Śmigielski / Dziennik Łódzki

Przedmeczowe ogłoszenie jedenastek potwierdziło przesłanki o tym, że Patryk Rachwał powróci wreszcie do składu Bełchatowa – zastąpił on dziś pauzującego z powodu czterech żółtych kartek Grzegorza Barana. Od początku meczu zagrał też Kamil Wacławczyk, zaś na ławkę powędrowali bezproduktywni w ostatnich spotkaniach Bartłomiej Bartosiak i Kamil Poźniak. Z kolei po drugiej stronie trener Rafał Ulatowski dość niespodziewanie po raz kolejny posadził na ławce Piotra Madejskiego, a w pierwszym składzie pojawiły się znów nazwiska Adriana Łuszkiewicza, Marcina Garucha i Radosława Bartoszewicza.

Przed meczem obawiano się też o doping na stadionie przy ul. Sportowej. Nie został jednak utrudniony – pomimo zamkniętej trybuny południowej kibice GKS-u zgromadzili się na trybunie wschodniej, na bardzo przyzwoitym poziomie wspierając swój ukochany klub.

Pierwsze minuty charakteryzowały się dość zachowawczym rozgrywaniem piłki, żadna ze stron nie zbytnio się otworzyła i zanotowała tylko po jednej groźnej sytuacji. Stoperzy spisywali się bez zarzutów – Midzierski z Tanżyną oraz Wilusz z Baranowskim neutralizowali zagrożenie w okolicach szesnastki. Zachowawczość szybko ustąpiła jednak miejsca dość ostrej grze – po jednej z kontr doszło do ostrych starć, a po jednym z fauli żółtą kartką w 13. minucie ukarany został Michał Renusz, zastępujący na lewej flance przesuniętego na „dziewiątkę” Michała Maka. Chwilę później, bo w 14. minucie jedna z kontr mogła przynieść bramkę dla Bełchatowa – świetnie pokazał się dobrze dysponowany w tym sezonie Flis, ale na spalonym po jego podaniu znalazł się Michał Mak. Po 20 minutach kibice nie mieli prawa być usatysfakcjonowani – kontry niszczone w zalążku, brak dostępu do pola karnego, ostra gra – czyli książkowa definicja meczu dość nudnego. Środkowi pomocnicy za rzadko obsługiwali zawodników ofensywnych – kompletnie niewidoczni byli Bartoszewicz po stronie Miedzi i Rachwał po stronie Gieksy. Jeśli kogoś przerastało to spotkanie, to z pewnością arbitra Jarosława Przybyła, który zamiast kartkować poszczególne przewinienia, parę razy zbyt wyrozumiale zachował przy faulach legniczan, czym nie zjednał sobie sympatii kibiców gospodarzy.

Gdy wydawało się, że niemoc gospodarzy będzie trwała dalej – niespodziewanie akcję skonstruowali bracia Makowie (Mateusz dorzucał, niekryty Michał strzelił). Była 27. minuta i GKS wyszedł na prowadzenie 1:0. W 31. minucie mogło już być nawet 2:0, ślamazarnego Woźniczkę po raz kolejny pokonał w pojedynku 1 na 1 Mateusz Mak i tylko złe przyjęcie piłki przez jego brata pozwoliło spokojnie złapać piłkę bramkarzowi Bledzewskiemu. Miedź poza wariantem siłowym i ciągłymi faulami nie miała jednak więcej argumentów – prowadzenie Bełchatowa było jak najbardziej uzasadnione – jeden błąd i Miedzianka znów zaczęła mieć problemy. Niepokoiło też zachowanie trenera Ulatowskiego, który rzadko podnosił się z ławki rezerwowych i nie motywował swoich zawodników po dość słabej grze. Zagrożenie pod bramką Malarza niemal natychmiast zmalało do zera, jedynie w 44. minucie Łobodziński próbował dośrodkowywać z prawej strony, ale prosto w ręce golkipera bełchatowian.

Po dość niespokojnej dla Miedzi przerwie Ulatowski zaskoczył po raz kolejny – zamiast zmiany ofensywnej wprowadził za Grzegorza Bartczaka innego zawodnika formacji obronnej, Krzysztofa Wołczka. To niezrozumiałe postępowanie się zemściło w 50. minucie – właśnie skrzydłem, na które wprowadzony został zmiennik Bartczaka akcję przeprowadził Marcin Flis, mocnym strzałem popisał się Renusz, który uderzył w poprzeczkę, ale z drugiej strony czekał już tylko Michał Mak. Niezawodny jak do tej pory napastnik Brunatnych i tym razem uszczęśliwił kibiców – Bledzewski nie miał szans przy dobitce i było już 2:0.

W 55. minucie szansę na kolejne podwyższenie wyniku zmarnował Wacławczyk, który podał za słabo piłkę do Michała Maka, co wykorzystali stoperzy Miedzi i wybili futbolówkę. Te dwie akcje sprawiły, że Brunatni poczuli się pewniej, każde kolejne podanie w stronę „dziewiątki” w zielonej koszulce kończyło się zagrożeniem pod bramką Andrzeja Bledzewskiego. Miedzi powoli kończyły się argumenty i choć wykartkowani zostali Patryk Rachwał, a kilkanaście minut później Mateusz Mak, to nawet jej kibice powoli zaczynali mieć nieporadności tej drużyny, krzycząc „Odwróć tabelę, Miedzianka na czele!”. Brak aprobaty ze strony fanów dał chwilową poprawę gry – po strzale w 60. minucie po raz pierwszy ofiarnie interweniował Arkadiusz Malarz, zaś siedem minut później zza pola karnego bramkarza GKS-u postraszył Bartoszewicz. Mecz uległ uspokojeniu, a w 65. minucie za zmiany wziął się Kamil Kiereś - Prokić zmienił dobrze usposobionego w tym spotkaniu Renusza. W 69. minucie wreszcie wprowadzony został po stronie Legnicy Piotr Madejski, zastępując przegrywającego każdy pojedynek główkowy filigranowego Marcina Garucha. Mimo korzystnego wyniku, trener Kiereś dość nerwowo wysyłał sygnały w stronę m.in. Mateusza Maka i Szymona Sawali, że na razie nie ma miejsca na rozprężenie - szczególnie dlatego, że lewą stroną coraz groźniejsze akcje konstruował Łobodziński, a jego koledzy z zespołu wyraźnie szukali na boisku właśnie zawodnika z numerem czwartym. W 80. minucie, po groźnej kontrze mógł kolejnego gola dla Bełchatowa strzelić Mateusz Mak, ale w następstwie wymiany 5-6 podań od momentu wybicia piłki, brat Michała fatalnie strzelił ponad bramkę.

Nadzieja dla Miedzi nadeszła w 87. minucie, brak krycia na piątym metrze wykorzystał Zakrzewski, który po wrzutce Łobodzińskiego zdobył głową gola na 1:2. Trener Ulatowski natychmiast poderwał się wtedy z ławki, czując, iż remis jest jednak na wyciągnięcie ręki. Tymczasem trener Kiereś zdjął z boiska Wacławczyka i Matuesza Maka, a na boisko wpuścił Poźniaka i Bartosiaka. Choć motywacja na wyrwanie Gieksie w końcówce dwóch punktów była spora, wynik nie uległ jednak zmianie.

Bełchatów pomimo straty pierwszego w sezonie gola z ataku pozycyjnego ponownie zainkasował trzy punkty, powiększając dorobek punktowy do 16 oczek. Utrzymali też pozycję lidera. Wobec piątkowego zwycięstwa Sandecji Miedź pozostała na ostatnim, 18. miejscu w tabeli – mając 3 punkty, jest w katastrofalnej sytuacji – a trener Ulatowski nadal nie odniósł z tym klubem ligowego zwycięstwa. Dodatkowo został pokonany przez człowieka, który był jednym z jego głównych asystentów podczas pracy w Bełchatowie.

Najbliższe mecze obu drużyn to wyjazdowe spotkanie GKS-u z Termaliką Nieciecza, zaś na kolejną szansę przełamania złej passy legniczanie będą mieli okazję w potyczce z Górnikiem Łęczna na własnym stadionie.

]


Polecamy