Arka ograła Górnika w bezpośrednim starciu kandydatów do awansu (ZDJĘCIA)
Niezwykle cenne trzy punkty zainkasowała Arka w spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Kibice w Gdyni po przerwie zobaczyli trzy gole i dwie czerwone karki. Dzięki zwycięstwu, gracze Pawła Sikory poważnie zbliżyli się w tabeli do dzisiejszego rywala.
Kibice na meczu Arka Gdynia - Górnik Łęczna (ZDJĘCIA)
Pięć punktów straty, tyle do nadrobienia mieli arkowcy przed tym meczem do drugiego w tabeli Górnika Łęczna. Co to oznaczało? Przegrana mogła pogrzebać szanse na awans dla Arki. Wygrana realnie żółto-niebieskim nic nie dawała, bo wciąż zajmowaliby trzecie miejsce w tabeli, ale ze stratą, która spokojnie jest do odrobienia.
Mecz wyraźnie toczył się pod dyktando Arki, o czym niech świadczą statystyki z pierwszej połowy, w których w rubryce "strzały" po stronie zespołu z Łęcznej widniało okrągłe zero. Goście próbowali prostopadłych podań przeszywających obronę Arki. Chociaż Górnik dysponuje szybkimi skrzydłowymi, piłka zazwyczaj lądowała albo pod nogami Szromnika albo na aucie bramkowym. Arka w swoim stylu starała się grać piłką, a dobrą pracę na lewym skrzydle wykonywał Wojowski raz po raz dośrodkowując. To właśnie młody skrzydłowy miał najlepszą okazję, by już w pierwszej połowie otworzyć wynik spotkania,jednak w sytuacji sam na sam uderzył w Prusaka. Bramkarz gości będzie się Wojowskiemu śnił po nocach, gdyż poza tą sytuacją obronił także kapitalny strzał z linii pola karnego popularnego "Woja", a także okazał się górą w pojedynku sam na sam w drugiej części gry
Górnik został zepchnięty do defensywy jeszcze bardziej w drugich 45 minutach. Arka idealnie weszła w drugą połowę i kompletnie stłamsiła zespół gości. Żółto-niebiescy potrzebowali zaledwie 10 minut by objąć prowadzenie. W sporym zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Ślusarski i wpakował piłkę do siatki z bliskiej odległości. Goście żądali odgwizdania spalonego, ale nie mogło być o tym mowy, gdyż Tadrowski został po dośrodkowaniu Tomasika przy linii końcowej boiska.
Ta sytuacja sprawiła, że Górnik otworzył się, za co został skarcony 10 minut później. Tomasik dostał idealne podanie od Rzuchowskiego i dał się sfaulować. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na wapno, a karnego na bramkę pewnie zamienił Szwoch. Dość pochopnie arbiter pokazał Mrazowi za ten faul czerwoną kartkę, wydaje się, że wystarczyło pokazać żółtą.
O tym jak ważny był ten mecz dla obu zespołów nie trzeba nikogo przekonywać. Na boisku cały czas iskrzyło. Tadrowski raz po raz wyskakiwał do sędziego z pretensjami mniej lub bardziej uzasadnionymi. Kilka razy o mało nie doszło do rękoczynów, a po meczu zagotowało się między Prusakiem a Rzuchowskim. Arka w swoim stylu postanowiła kibicom zafundować emocjonującą końcówkę. Pruchnik za faul obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę i siły się wyrównały. Łęczna ruszyła do ataku i zdobyła kontaktowego gola. Do końca goście starali się atakować, a ich trener nie wytrzymywał napięcia przy linii bocznej. Po wprowadzeniu kibiców w stan przed zawałowy przez zawodników Arki, sędzia zakończył mecz.
Arka zagrała najlepszy mecz na wiosnę i wygrała w pełni zasłużenie. Górnik pokazał, że nie radzi sobie w starciach z czołówką, ale wciąż będzie groźnym rywalem w walce o awans. W Gdyni nastroje stonowane, chociaż po takim zwycięstwie powinno się świętować, wszyscy wiedzą że za rogiem już czeka Bełchatów, a to także będzie mecz nie o 3 punkty, a wręcz o 6. - Do końca sezonu zostało dużo punktów do zdobycia, ale i stracenia. Musimy mieć chłodną głowę i być pełni pokory - te słowa Pawła Sikory po meczu są chyba najlepszym tego przykładem.