Kibicowskie podsumowanie świątecznej, 25. kolejki Ekstraklasy
25. kolejka była najdłuższą serią spotkań Ekstraklasy w 2012 roku. Łącznie trwała aż sześć dni, a większość meczów została rozegrana w Wielką Sobotę oraz w Wielkanocny Poniedziałek. Warto zwrócić uwagę, iż na prawie każdym stadionie byli obecni kibice gości. Niechlubnym wyjątkiem pozostała Łódź, gdzie nie pozwolono wejść na stadion fanom Widzewa.
fot. Łukasz Konieczny
Z zespołem na dobre i na złe
Pierwsze spotkanie odbyło się w środę w Krakowie, gdzie przy ulicy Kałuży z miejscową Cracovią zmierzyła się drużyna Podbeskidzia Bielsko-Biała. Według oficjalnych danych na stadion przybyło 6750 widzów, z tej liczby należy wyróżnić kibiców gości, którzy zameldowali się na sektorze gości w 210 osób z jedną flagą „Bielszczanie”. Fani beniaminka swój doping prowadzili od 30. minuty, kiedy to wszyscy zdążyli wejść na sektor. Kibice Cracovii oprócz swoich flag wywiesili również transparent odnoszący się do kolejnej rocznicy śmierci Jana Pawła II. Po - mimo wszystko – niespodziewanym zwycięstwie Pasów, fani gospodarzy, którzy po ostatnich wyczynach piłkarzy śpiewali „Bójcie się chamy do pierwszej ligi wracamy!” tym razem zaintonowali przyśpiewkę o treści „Ekstraklasa, pierwsza liga, jeden ch**”. Czym dobitnie chcieli pokazać, iż nie odwrócą się od swojej drużyny nawet w przypadku relegacji do niższej klasy rozgrywkowej.
W oczekiwaniu na Wielkie Derby Śląska
W drugim spotkaniu tej kolejki w Wielki Czwartek, Górnik Zabrze podejmował warszawską Polonię. Jako, że stadion przy ulicy Roosvelta jest w przebudowie, to sektor gości był zamknięty, ale i tym razem fani z Zabrza (w poprzedniej kolejce dzięki nim na stadion weszli kibice Korony) pomogli gościom obejrzeć to spotkanie. Fanów „Czarnych Koszul” przybyło na mecz swojej drużyny 15. Kibice Górnika przygotowali na to spotkanie dwie oprawy, które odnosiły się do zbliżającego się wielkimi krokami spotkania - elektryzującego fanów na całym Górnym Śląsku - z chorzowskim Ruchem. Najpierw zostały uniesione do góry zielone folie oraz kartony z numerami i nazwiskami graczy zabrzańskiego Górnika. Tę choreografię uzupełniał transparent „Wygrajcie dla nas”. Drugą oprawę storpedowały niestety działania policji, która nie chciała pozwolić na podświetlenie folii z napisem: „15.04. Tylko Zwycięstwo”. Fani jednak nie dali za wygraną i pirotechnikę, która była przygotowana na to spotkanie, odpalili na parkingu nieopodal stadionu.
Cichy kwadrans przy Łazienkowskiej, Niebiescy nw mocnym składzie
W Wielki Piątek nie odbyło się żadne spotkanie, tak więc mecz pomiędzy Legią, a Ruchem, który miał być hitem na boisku oraz na trybunach odbył się w sobotę o niezbyt wygodnej popołudniowej porze. Spotkania ligowe w Warszawie pomiędzy tymi drużynami zawsze są okraszone zdarzeniami, o których się mówi przez długi czas. Dwa sezony temu, podczas spotkania z „Niebieskimi” za słynny okrzyk „jeszcze jeden” został zatrzymany prowadzący doping, „Staruch”. W poprzednim roku, znów jeden z najbardziej znanych fanów Legii wystąpił w roli głównej, po tym jak wymierzył cios Jakubowi Rzeźniczakowi, który w niewybredny sposób odniósł się do kibiców. Te zdarzenia zostały momentalnie rozdmuchane w mediach głównego nurtu, szkoda jednak, że nikt nie wspomina o tym co zaszło w sobotę przy ulicy Łazienkowskiej.
Sprawcą zamieszania okazał się Bogusław Błędowski, który jak donoszą fani Legii nie pozwolił wpuścić osób z flagami na stadion, po czym wejścia zostały zamknięte. Jak nie trudno się domyśleć, przy takim obrocie sprawy doszło do małego starcia ochrony z szalikowcami Legii. Do akcji były także gotowe duże ilości oddziałów policji wraz z polewaczką. Jak podają kibice będący na tym spotkaniu, sporo osób przypadkowych zostało zagazowanych. Nic więc dziwnego, że później na stadionie dało się usłyszeć bardzo głośne „ITI spier…”. Czyżby działacze Legii nie wyciągali żadnych wniosków z poprzednich sezonów? Przecież to najbardziej zagorzali fani napędzają atmosferę na stadionie, której zazdroszczą im kibice i działacze z całej Europy.
Przez taki obrót sprawy, kibice zaprotestowali i przez pierwsze 15 minut nie prowadzili zorganizowanego dopingu. Po kwadransie fani Legii dali o sobie znać znów w bardzo „głośny” sposób, otóż oprócz odpalenia ogni wrocławskich, także zaczęły wybuchać petardy, które przy dopingu Żylety, dawały naprawdę bardzo dobry efekt. Nie można jednak także zapominać o kibicach gości, którzy zameldowali się w Warszawie w ponad 1500 osób. Z fanami Ruchu przybyły także delegacje kibiców łódzkiego Widzewa oraz Elany Toruń, czyli kluby zaprzyjaźnione z „Niebieskimi”. Sympatycy Ruchu zaprezentowali nową, efektowną flagę z nazwą klubu oraz szaliki, które zostały wykonane na jej wzór. Podczas spotkania można było usłyszeć co jakiś czas okrzyki, które w ostatnim czasie są nieodłącznym elementem dopingu na polskich stadionach, czyli: „Piłka nożna dla kibiców”.
Powrót na Oporowską w dobrym stylu
W drugim sobotnim spotkaniu powracający Śląsk na ulicę Oporowską podejmował GKS Bełchatów. Dzięki zmianie miejsca rozgrywania meczu swój wyjazd mogli zorganizować fani z województwa łódzkiego, którzy ostatecznie zameldowali się na sektorze gości umiejscowionym za jedną z bramek w ponad stuosobowej liczbie. Fani Śląska powrócili na swój wcześniejszy stadion z bardzo dobrym dopingiem. Wiele osób zapragnęło, aby już nie było powrotu na Pilczyce, bo tam według niektórych brakuje specyficznego klimatu, który panuje na Oporowskiej.
Doping już bez zgody, ale na wagę zwycięstwa
Z kolei w Białymstoku zmierzyły się drużyny, których kibice mieli kiedyś bardzo mocną zgodę. Jednak po spotkaniu Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok kilka lat temu, na którym to doszło do zamieszek, fani ze wschodniej części Polski postanowili zerwać zgodę z kibicami z Krakowa. Fani „Białej Gwiazdy” pojawili się w stolicy Podlasia w około 200 osób, wywieszając do tego kilka flag. Kibice Jagi na tym spotkaniu z dobrym dopingiem, który poniósł podopiecznych Tomasza Hajty do zwycięstwa nad abdykującym już mistrzem kraju.
Rozdzielone derby, zatrzymania pod "Ambasadorem"
Wielkanocny Poniedziałek rozpoczynał się od mocnego uderzenia, bowiem pierwszym spotkaniem, który został rozegrany w ten dzień były łódzkie derby. Niestety poprzez niezrozumiałe decyzje na ten mecz nie mogli wybrać się widzewiacy. Mimo tego, że na stadionie nie było kompletu, to bardzo efektownie wyglądała cała trybuna fanów Łódzkiego Klubu Sportowego ubrana na biało. Fani gospodarzy zaprezentowali dwie oprawy. Na jednej z nich widniała postać „wojownika”, nad którym znajdował się napis: „Żądni krwi”. Oprawę uzupełniała dość duża ilość barw łódzkiego Widzewa, która została wywieszona na płocie. Druga choreografia została również skierowana do rywala zza miedzy, sektorówkę uzupełniało hasło „Pamiętaj aby dzień święty święcić”. Z kolei fani Widzewa, którzy nie mogli oglądać swojej drużyny na żywo zebrali się przed hotelem "Ambasador" w Łodzi, gdzie doszło do małego spięcia z policją, w wyniku czego kilku fanów Widzewa zostało zatrzymanych. Kolejny raz ranga meczu została zdecydowanie obniżona poprzez nie wpuszczenie kibiców gości i niestety spotkanie, które mogło zostać hitem kolejki pozostawiło po sobie spory niedosyt.
Miedzowi z liczebnym wsparciem
W innym bardzo ciekawym meczu na północy kraju gdańska Lechia zmierzyła się z Zagłębiem Lubin. Razem z „Miedziowymi” na to spotkanie przybyły liczne delegacje zaprzyjaźnionych klubów. W największej ilości pojawili się arkowcy, bowiem to oni wspomagali swoją zgodę w ponad tysiąc osób. Oprócz fanów z Gdyni na to spotkanie mobilizowali się również kibice bydgoskiego Zawiszy. Warte odnotowanie jest także to, iż mimo zgody z Zagłębiem, oba kluby nie przepadają za sobą, choć w dawnych czasach mieli ze sobą bardzo silny układ. Razem w sektorze gości zameldowało się około 1600 osób, którzy mogli cieszyć się ze zwycięstwa podopiecznych Pavla Hapala nad drużyną prowadzoną przez Pawła Janasa. Na spotkaniu oczywiście nie mogło zabraknąć obustronnych pozdrowień, ale do takich sytuacji można już przywyknąć.
Scyzory bez organizacji, Kolejorz w komplecie
Spotkaniem, które kończyło 25. kolejkę był mecz w Kielcach, gdzie miejscowa Korona podejmowała poznański Lech. Fani ze stolicy Wielkopolski wykorzystali całą pulę biletów i zameldowali się w stolicy województwa świętokrzyskiego w 700 osób. W ponad stuosobowej grupie na to spotkanie przyjechali kibice KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, którzy wspierali fanów Kolejorza. Na meczu, gości wspierało także kilka osób z Cracovii. Z kolei fani Korony w dalszym momencie bez zorganizowanego dopingu, jednak kilkukrotnie można było usłyszeć krótkie przyśpiewki, gdy cały stadion zaczynał dopingować „złocisto-krwistych”.