menu

Kazimierz Greń: Chcieli zrobić ze mnie bandytę! Ten koszmar trwał dwa lata [WYWIAD, WIDEO]

6 grudnia 2013, 08:54 | Bartosz Michalak

Za przeciwstawienie się trwającym od lat związkowym układom na głowie miał m.in. 11 prokuratur. Jak sam twierdzi wypromowanie Grzegorza Laty na prezesa PZPN-u było mistrzostwem świata, które zamieniło jego życie w koszmar. Życiu w strachu, na ciągłym podsłuchu i prześladowaniu stawił jednak czoła. Dzisiaj patrzy tylko w przyszłość, chcąc kontynuować na ukochanym przez siebie Podkarpaciu budowę dużej piłki.

Jak ocenia pan funkcjonowanie PZPN-u pod rządami Zbigniewa Bońka?
Zawsze może być lepiej. Trudno było jednak oczekiwać, żeby Zbyszek jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki odmienił oblicze polskiej piłki! To wszystko wymaga czasu.

Co konkretnie panu nie odpowiada?
Wiele rzeczy, co wyrażam na posiedzeniach zarządu, ale po dyskusjach i decyzjach rozwiązujących problem, na zewnątrz, jak jedna drużyna mówimy jednym głosem. Taką przyjęliśmy z prezesem Bońkiem zasadę.

Zbigniew Przesmycki podpadł panu za próbę degradacji pana syna (Rafał Greń, piłkarski rozjemca – red.) w hierarchii arbitrów?
Uważam tego człowieka za najlepszego fachowca, moim zdaniem powinien nawet kandydować do sejmu albo europarlamentu.

Trochę to złośliwe było…
W budowaniu nowej jakości i wizerunku PZPN-u na pewno nie pomoże piastowana ważna funkcja przez człowieka kojarzonego z… niekoniecznie krystalicznie czystą postawą. Wie pan skąd pochodzi Przesmycki? Z Łodzi. Wie pan z jakiego miasta jest obecnie największy zaciąg sędziów, którzy pną się w hierarchii? Z Łodzi. Przypadek? Przy takich decyzjach nie ma miejsca na przypadki. To przemyślane działanie, które na pewno nie służy PZPN-owi o czym świadczy medialne wyciąganie coraz większej liczby błędów sędziowskich na najwyższym szczeblu rozgrywek.

W takim razie dla rozluźnienia atmosfery: jak… układają się pana relacje z Grzegorzem Lato?
(śmiech). Kompletnie mnie one nie interesują. Grzesiek zaszył się w Mielcu i ani mnie to nie grzeje, ani nie ziębi to co on teraz tam robi.

Panowie podają sobie już rękę czy wciąż są na wojennej ścieżce?
Tak, nawet po wyborze Zbyszka na prezesa, Lato podszedł do mnie i była ku temu okazja. Powiedziałem mu wtedy z ogromną satysfakcją to, co myślę o jego rządach.

Co takiego?
Nie wchodźmy w szczegóły. On dobrze wie, że gdyby się mnie słuchał, gdyby był skory przeprowadzać zmiany, które obiecywał tylu ludziom to wciąż byłby prezesem. A tak? Jego piękny sen się skończył.

Paradoksalnie to pan sprawił, że ten sen się w ogóle rozpoczął.


To było mistrzostwo świata, że z tego człowieka udało mi się zrobić prezesa. Cieszyłem się z tego! Człowiek z ukochanego przez mnie Podkarpacia, który zapewniał, że chce przeprowadzać zmiany w PZPN-ie. Kiedy już po wygraniu przez niego wyborów domagałem się takowych był w stanie tylko ciągle mi powtarzać to durne: „wytrzymaj ciśnienie”. Nie wytrzymałem, mimo poparcia w związku zrezygnowałem z członkostwa w zarządzie PZPN, diet i tego całego cyrku za co zapłaciłem dużą cenę.

Podobno miał pan na głowie 11 prokuratorów. Jak do tego doszło?
Widzę, że jest pan solidnie przygotowany do rozmowy (śmiech). Ale również między innymi przez pseudo dziennikarzy, którym nie podobało się to co robię w Podkarpackim Związku Piłki Nożnej, bo wywalałem na bruk ich „wujków”, którzy od lat zajmowali się tylko i wyłącznie pokątnym działaniem. Nawet jedną sprawę z dziennikarzem Wyborczej wygrałem przed sądem. Do różnych prokuratur trafiały jednak kolejne oskarżenia, także z anonimowych doniesień. CBA, CBŚ i z wieloma innymi tego typu instytucjami miałem do czynienia. Byłem podsłuchiwany, wiem, że za moją głowę była wyznaczona cena. Ten koszmar trwał dwa lata, ale dzięki temu, że go przetrwałem obecnie nie boję się już niczego!

Zrobiło się tak poważnie, a paradoksalnie rozmawiamy tylko o piłce nożnej…
Sam pan widzi jakie mogą być konsekwencje rewolucyjnych zapędów człowieka. Chciałem zawrócić kijem rzekę i to mi się w pewien sposób udało. Mam czyste ręce i dzięki temu mogę dzisiaj spojrzeć sobie codziennie rano w lustro. Teraz podkarpacki związek nie jest kojarzony z przekrętami, a działacze klubowi nie muszą kombinować lewej kasy, by uczynić zadość „obyczajom”, jakimi jeszcze przed ośmioma laty przesiąknięta była piłka.

Był jakiś kulminacyjny moment, w którym stwierdził pan: „dość, rezygnuję!”?
A panu by taki nie przyszedł do głowy, jeśli do pana siedziby wpadłoby 11 uzbrojonych komandosów po… statut? To było chore! Chcieli ze mnie zrobić bandytę. Ludzie na poczcie zastanawiali się w jaki sposób ja jeszcze funkcjonowałem, skoro codziennie odbierałem nowe wezwania od kolejnych prokuratur.

Na kogo w tamtym okresie mógł pan liczyć?
Na najbliższych przyjaciół i rodzinę. Pozwoli pan, że tych przyjaciół z nazwisk na razie nie wymienię. Kiedy byłem oskarżany o liczne machloje, mój telefon milczał! Większość się ode mnie odwróciła, bo po co sobie komplikować życie? Nagle po dwóch latach, kiedy okazało się, że Greń jest kompletnie czysty, a wszystkie zarzuty były wyssane z palca, bo był po prostu dla wielu niewygodny, wszyscy zaczęli się odzywać. Dzięki temu dość bolesnemu doświadczeniu poznałem swoich prawdziwych przyjaciół.

W ostatnich wyborach stanowisko prezesa PZPN-u pomógł pan objąć Bońkowi.
Wie o tym cała Polska.

Domyślam się, ale były momenty, że między wami iskrzyło. Czy nie miał pan żadnej zadry?
Podczas wyborów w 2008 jako szef kompanii Laty, byłem siłą rzeczy przeciwnikiem Zbyszka. Późniejsze wydarzenia faktycznie przyniosły pewne animozje, ale na szczęście jestem człowiekiem, który zamiast rozpamiętywać przeszłość woli skupić się na dniu jutrzejszym! Znam swoją wartość i o żadnych zemstach, czy innych zachowaniach prokurowanych niskimi pobudkami nie mogło być mowy. Fakty są takie, że dzisiaj razem w dobrej komitywie działamy na rzecz futbolu.

Agnieszka Olejkowska jako rzecznik prasowy PZPN-u to pana pomysł?
Efekt castingu Laty. Przyznaję, że miałem pomysł, żeby to kobieta została rzeczniczką, ale panią Olejkowską, jak nie trudno zresztą się domyśleć, wybrał Lato.

Stwierdził on w rozmowie z Patrykiem Mirosławskim (dziennikarz sportowy – red.), że chciał pan pełnić rolę „nadprezesa”. On na takowe rozwiązanie nie mógł się zgodzić…
(śmiech) Ja chciałem, żeby spełnił on swoje przedwyborcze obietnice, żeby dokonał fundamentalnych zmian w polskiej piłce. A prawda jest taka, że 95% jego programu wyborczego zostało niezrealizowane! Kpina i skandal!

Zgodzi się pan z tezą, że Podkarpacie to futbolowa prowincja w Polsce?
To, że nie mamy drużyny na poziomie Ekstraklasy nie sprawia, że jesteśmy prowincją! Solą piłki nożnej nie jest Liga Mistrzów tylko jego masowość, a Podkarpacki ZPN to trzeci związek w Polsce pod względem ilości klubów i zarejestrowanych zawodników. Brak klubów na centralnym szczeblu rozgrywek to wynik słabości finansowej regionu, a nie działań stricte sportowych. Nasi zawodnicy są przejmowani przez bogate ośrodki. Proszę policzyć ilu chłopaków z Podkarpacia gra w centralnym ligach w Polsce i za granicą. O sformułowaniu „prowincja” nie może więc być mowy.

Przypominam tylko, że nie mamy też żadnej drużyny na zapleczu Ekstraklasy, a rozgrywki drugoligowe w Polsce piłkarskim eldorado raczej nie są…
Trzymam kciuki, żeby co najmniej jedna z ekip z naszego regionu w następnym sezonie zagrała w I lidze. Sam pan widzi jaka jest obecnie otoczka wokół Stali Mielec. Średnio 5 tysięcy ludzi na każdym meczu! Siarka ma wysoki budżet. Trzeba docenić to co robi się w Stali Stalowa Wola i Stali Rzeszów! Kluby ze stosunkowo niskimi budżetami, lecz bardzo dobrymi rezultatami. Jak pan dobrze wie od nowego sezonu zostanie stworzona jedna II liga. Bardzo chciałbym zobaczyć w niej jak najwięcej drużyn z Podkarpacia, które udowodnią wszystkim niedowiarkom, naszą prawdziwą wartość.

Problem dwóch ostatnich wymienionych przez pana klubów polega na tym, że ich gra oparta jest przede wszystkim na pojedynczych zawodnikach. Powiem wprost: jeśli ze Stalówki odejdzie Reiman, a ze Stali Rzeszów Prędota będzie niewesoło.
Nie można opierać swojej gry na jednostkach.

Myślę, że działacze i trenerzy o tym wiedzą, ale jak widzą budżety swoich miejsc pracy od razu pokornieją. Dlaczego poziom polskiej piłki rok w rok jest coraz niższy?
A dlaczego w Anglii 45% budżetu klubów jest przeznaczana na wypłaty dla piłkarzy, a u nas 80%? Fajne opakowanie, super stadiony, ale większość piłkarzy jest po prostu rozleniwiona mając zapewnione duże pieniądze bez konieczności osiągnięcia określonego wyniku.

Trochę przypomina mi to sytuację Waldemara Fornalika jako selekcjonera reprezentacji.
Kolejny błyskotliwy pomysł Grzesia Laty.

Pytanie z innej beczki: jak bardzo nie lubi pan dziennikarzy?
Tych profesjonalnych lubię, tych nierzetelnych nie toleruję! To podłe, by swoją profesję wykorzystywać tylko po to, by człowiekowi dokopać. Nie spodziewałem się, że tak można manipulować słowem i całą informacją, by faktyczny obraz dokonań ludzi i związku sportowego obracać o 180 stopni.

Przykłady?
Próżno było szukać w niektórych gazetach za prezesury Laty krytycznych tekstów na temat jego działalności, o problemach jakie za jego przyczyną miał podkarpacki związek. Okrojenie dotacji z PZPN-u na młodzież, zabranie biletów na Euro i dziesiątki innych. Ze mnie za to chciano zrobić „czarny charakter”, postać negatywną. Czemu np. miały służyć sfabrykowane wyniki sondy, w której nie można było brać udziału, gdzie pytano o ocenę mojej działalności. Chora postawa i chore działania. A dlaczego tak pisali? Nie wiem, ale osobiście dopatruję się w tym jakichś prywatnych animozji. Ze związku zostało usuniętych wiele osób powiązanych ze starymi, skorumpowanymi układami. Może w tym tkwi sedno tej prywatnej nienawiści w stosunku do mnie?

Brakuje panu trochę obecności w ogólnopolskich mediach?
Nie brakuje, bo nie zabiegam o takowe i nie brakuje, bo ciągle w nich jestem. Po prostu nie chcę, żeby ludzie otwierając lodówkę zobaczyli w niej Grenia. Tym samym staram się udzielać medialnie w mądry i rozważny sposób. Nie iść na ilość, a jakość.

Byliśmy umówieni na 9:00 rano. Specjalnie przyszedłem wcześniej, żeby zobaczyć czy to prawda, że to pan jest zawsze pierwszy w pracy.
Sam pan widzi, że robimy wszystko, żeby nie uważano nas za piłkarską prowincję.

(śmiech) Chyba mi pan tego nie zapomni. Myśli pan, że słynne taśmy prawdy, które pan ujawnił w końcu spowodują, że obywatele Lato i Kręcina usłyszą w końcu jakiekolwiek zarzuty?
Kompletnie mnie to teraz nie interesuje.

Ale przyzna pan, że jeśli byłyby to super mocne dowody, to takowe już dawno byłyby postawione.

Z tego co wiem sprawa jest w toku. Więcej na ten temat na razie nie mogę więcej powiedzieć.

A może pan powiedzieć na temat swojej kariery… wokalisty? Skąd u pana takie zamiłowanie do muzyki oraz chęć nagrania dwóch płyt?


Na szczęście mam z czego żyć, dlatego nie muszę dorabiać sobie na weselach. Po pracy jeździłem do studia nagrań i spełniłem swoje marzenia. Te płyty nie są do kupienia, tylko ja na prośbę znajomych czasami proszę o dorobienie np. 500 egzemplarzy, które następnie rozdaję chętnym do zapoznania się z tym materiałem. Panu też mógłbym dać jedną, ale po co skoro pewnie wyrzuciłby ją pan do kosza.

(śmiech) Bez przesady. Proszę mi powiedzieć dlaczego się panu chciało działać pod prąd? Nie żałuje pan z perspektywy czasu tych ponad dwóch lat życia w ogromnym stresie?
A co miałem brać jak inni diety po 2 tysiące złotych, latać samolotami udając, że coś załatwiam itd.? W trakcie kampanii razem z Lato jeździłem i obiecywałem ludziom różne rzeczy. Nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby kojarzono mnie z kłamcą! Nie miałem innego wyboru niż rezygnacja z bycia członkiem zarządu PZPN-u i niczego nie żałuję.

Uważa się pan za uzdrowiciela polskiej piłki?
Jestem wobec siebie bardzo krytyczny, dlatego takich słów pan ode mnie nigdy nie usłyszy. Uważam się za gościa, który ma swoje zdanie i bez względu na konsekwencje zawsze będzie je wyrażał. Podstawa to bycie prawdomównym człowiekiem!

Na koniec: lubi pan twórczość Jerzego Kryszaka?
Nie bardzo rozumiem o co panu chodzi.

A teraz?


(śmiech). Idealna kwintesencja oraz podsumowanie rządów Laty.


Metryka:
Kazimierz Greń – urodzony w 1962 roku; polski działacz piłkarski, samorządowiec, prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, członek zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej; szef komisji Futsalu i Piłki Plażowej w PZPN-ie; w 2008 roku organizował zakończoną sukcesem kampanię wyborczą Grzegorza Laty na stanowisko prezesa PZPN-u; 11 października 2009 zrezygnował z funkcji doradcy prezesa Lato Polskiego Związku Piłki Nożnej przeciwstawiając się jego braku zaangażowania w obiecywane reformy; zaufany doradca obecnego prezesa PZPN-u Zbigniewa Bońka; autor popularnego w środowisku piłkarskim bloga: www.grenkazimierz.info

Czytaj wszystkie wywiady autora!

Archiwum prywatne


Polecamy