menu

Katowiczanie opuścili strefę spadkową po zwycięstwie nad Olimpią

20 listopada 2011, 20:32 | Patrtyk Trybulec

Przez cały tydzień w szatni GKS-u Katowice wisiała wydrukowana tabela I ligi z podkreśloną na czerwono pozycją GieKSy w strefie spadkowej. Psychologiczny zabieg trenera Rafała Górak przyniósł zamierzony efekt i zwycięstwo z Olimpią.

GKS Katowice odniósł ważne zwycięstwo
GKS Katowice odniósł ważne zwycięstwo
fot. Mikołaj Suchan / Polskapresse

Katowiczanie podeszli do spotkania z Olimpią Grudziądz mocno zdeterminowali i już w 3. minucie wyszli na prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się Mateusz Zachara, który uderzeniem z najbliższej odległości pokonał bramkarza gości Michała Wróbla.

- Akcję lewą stroną boiska przeprowadził Deniss Rakels. Piłka trafiła pod nogi Damiana Chmiela, a ja wykorzystałem zamieszanie w polu karnym. Wystarczyło przyłożyć nogę i dopełnić formalności - relacjonował zadowolony strzelec jedynego gola meczu.

Trzeba jednak przyznać, że akurat w tej sytuacji katowiczanie mieli sporo szczęścia i o sukcesie zadecydowała raczej dobra postawa obrońców. Szczególnie pewnym punktem drużyny był powracający po kontuzji Adrian Napierała, który skutecznie przerywał ataki Olimpii i dyrygował kolegami. Dlatego goście próbowali zaskoczyć gospodarzy przy okazji stałych fragmentach gry. Najbliższy osiągnięcia celu był w 19. minucie Mariusz Kryszak, ale ostatecznie piłka po jego silnym uderzeniu trafiła w poprzeczkę bramki Witolda Sabeli.

Katowiczanie po raz kolejny odetchnęli z ulgą w 79. minucie, gdy Kryszak zdecydował się na uderzenie z dystansu. Posłana po ziemi piłka odbiła się jeszcze od nogi jednego z obrońców i sprawiła sporo problemów interweniującemu Sabeli, ale bramkarz GKS-u koniuszkami palców zdołał wybić ją na rzut rożny. Po drugiej stronie boiska doskonałą okazję zmarnował natomiast Tomasz Hołota, ale mimo to po ostatnim gwizdku arbitra "blaszok" oszalał z radości. Tym razem trybuna zajmowana przez najzagorzalszych kibiców z Bukowej wypełnił się po brzegi. Wszystko za sprawą 15. rocznicy współpracy kibiców GKS-u z fanami czeskiego Banika Ostrawa.

A jeśli o liczbie "15" już mowa... Po wygranej nad Olimpią katowiczanie opuścili tę niechlubną pozycję w tabeli i awansowali aż na 11. miejsce. Dlatego też po meczu długo trzeba było czekać na trenera Góraka.

- Chłopcy mieli dla mnie robotę. Musieliśmy wspólnie zerwać tabelę, podeptać ją i potargać. Wywieszenie jej w szatni to nie była psychologia, tylko gorzka prawda. Ambitni piłkarze nie mogli się z nią tak po prostu pogodzić - uśmiechał się szkoleniowiec.