Kamil Wojtkowski nie może doczekać się meczu z Górnikiem
Kamil Wojtkowski w meczu z Bruk-Betem Termalicą zdobył swoją pierwszą bramkę dla Wisły Kraków. 19-letni pomocnik „Białej Gwiazdy” cieszył się z tego trafienia, ale radość nie mogła być pełna, bo krakowianie stracili prowadzenie niemal w ostatniej chwili i z Niecieczy wyjeżdżali tylko z jednym punktem zamiast trzech.
fot. Materiały prasowe Bruk-Betu Termaliki
To generalnie był szalony mecz, w którym wydarzenia na boisku zmieniały się jak w kalejdoskopie. Wisła trzykrotnie obejmowała prowadzenia i tyle samo razy je traciła. – Zdarzają się takie mecze – mówi Kamil Wojtkowski. – Tym bardziej w Niecieczy. Już wcześniej słyszałem, że zawsze jest w meczach Bruk-Betu z Wisłą ofensywny futbol i dużo bramek z obu stron. Żałujemy bardzo, bo myśleliśmy, że uda nam się utrzymać korzystny rezultat 3:2 do samego końca. Cały czas wychodziliśmy na prowadzenie, cały czas Bruk-Bet musiał gonić wynik, ale ostatecznie przyszedł stały fragment gry i udało im się zdobyć bramkę na wagę remisu. Z przebiegu spotkania jest to sprawiedliwy wynik, odzwierciedlający to, co działo się na boisku.
Wisła miała okazje, żeby przy swoim prowadzeniu podwyższyć wynik. Można przypuszczać, że krakowianie wygraliby, gdyby udało im się odskoczyć od rywali na więcej niż jedną bramkę. Z taką tezą zgadza się pomocnik Wisły, który mówi: – Chcieliśmy podwyższyć wynik. Nie było takiego założenia, żeby cofać się po zdobyciu kolejnej bramki. Mieliśmy się starać w miarę możliwości zdobyć kolejnego gola, żeby mieć bezpieczniejszą przewagę nad przeciwnikiem. To nam się jednak niestety nie udawało. Cały czas to Bruk-Bet znajdował sposób, żeby wyrównać.
W końcówce meczu w natarciu był już tylko Bruk-Bet. Wisła nie potrafiła dłużej utrzymać się przy piłce. – Bardzo możliwe, że za głęboko się cofnęliśmy – przyznaje Wojtkowski. – Ciężko mi to nawet wytłumaczyć, skąd takie defensywne nastawienie w końcówce meczu. Być może dużo sił przeznaczamy na wcześniejsze fragmenty spotkania. Dużo biegamy, staramy się zdobywać bramki i w końcówce rzeczywiście może już sił trochę brakuje. Widzieliśmy to w ostatniej akcji Carlitosa, który wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem. Jestem przekonany, że gdyby to była chociaż 60 minuta, to Carlos spokojnie strzeliłby bramkę. A tak po prostu już brakowało sił, a wtedy trudniej o dokładność. Być może o ostatecznym wyniku zadecydowało nieco lepsze przygotowanie Bruk-Betu do tego spotkania.
Plusem w grze krakowian było to, w jaki sposób strzelali bramki. Szczególnie dwie pierwsze, które zostały zdobyte po ładnych, zespołowych akcjach. Raz z prawej strony, raz z lewej. – Ofensywnie dobrze wyglądaliśmy - uważa Kamil Wojtkowski. – Znajdowaliśmy dobre rozwiązania, cały czas mieliśmy pomysł na grę. Myślę, że jeszcze bardziej konsekwentnie musimy grać z tyłu, żeby nie dać się przedrzeć przeciwnikowi w nasze pole karne. Jak to uda nam się poprawić, to będzie dobrze.
Sam Wojtkowski zaprezentował się z dobrej strony. Piłkarz nie wie jednak, czy swoją postawą wywalczył sobie miejsce w składzie również na niedzielny mecz z Górnikiem Zabrze. – Ciężko mi powiedzieć, bo różnie to ze mną jest – mówi zawodnik. - W Poznaniu np. zagrałem dobrze, miałem asystę, a w kolejnym spotkaniu już nie wystąpiłem od początku. Z tego powodu, że pod tego kolejnego rywala trener potrzebował kogoś innego na boisku. Z tym trzeba się pogodzić i robić swoje. Zobaczymy jak będzie na Górniku.
Mimo, że Kamil Wojtkowski jeszcze nie wie, czy zagra z Górnikiem w wyjściowym składzie, już teraz nie kryje, że traktuje potyczkę z liderem ekstraklasy w wyjątkowy sposób. – Już się nie mogę doczekać! Na takie spotkania się czeka. Na pewno wyjdziemy mocno zmotywowani, żeby zakończyć ten mecz korzystnym wynikiem – mówi piłkarz Wisły.
Dla Wojtkowskiego dobra gra w klubie może być przepustką do kadry U-20, w której trener Dariusz Gęsior pomija jednak jak na razie wiślaka. Dla Wojtkowskiego to trudny temat, bo pytany o kadrę, lekko się denerwuje. – Nie mam zielonego pojęcia dlaczego nie dostaję powołań, ale nie chcę nawet o tym mówić, bo zaczynam się za bardzo emocjonować tą sprawą – mówi gracz „Białej Gwiazdy”. – A że jestem jeszcze młodym zawodnikiem, nie chcę za dużo na ten temat mówić. Trener Gęsior po prostu uważa, że jestem za słaby na tę drużynę i tyle. Nie mam więcej nic do dodania.