menu

Kamil Kiereś po kolejnej porażce Górnika: Nie chcę opowiadać bajek. Musimy się z tym zmierzyć

4 października 2021, 13:51 | BLIT

Górnik Łęczna wciąż zamyka tabelę PKO BP Ekstraklasy. Porażka z Pogonią Szczecin 1:4 jest już siódmym przegranym meczem zielono-czarnych. Łęcznianie mają na swoim koncie zaledwie pięć punktów po dziesięciu meczach. Ich sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana. - Apeluję do tych zawodników, którzy byli w takich trudnych sytuacjach, żeby sobie przypomnieli i odświeżyli takie momenty - mówi trener łęcznian, Kamil Kiereś.


fot. Wojciech Szubartowski

Kamil Kiereś (trener Górnika Łęczna):
Nastroje w naszej ekipie po meczu są niezbyt dobre. Wiadomo, jaka jest nasza sytuacja w tabeli. Jesteśmy beniaminkiem, który ma kłopoty. Mamy tylko pięć punktów i przegrywamy ostatnie mecze z faworytami ekstraklasy, czyli Legią, Lechią i Pogonią. W tych meczach straciliśmy sporo bramek. Trzeba się z tym zmierzyć. Nie uciekniemy od tej trudnej sytuacji.

W pierwszej połowie meczu z Pogonią Szczecin graliśmy jak równy z równym. W wielu fragmentach ta gra była na tyle wszechstronna, że wyprowadzaliśmy kontry i graliśmy atakiem pozycyjnym. Wyprowadzaliśmy także grę z naszej połowy poprzez podania. Oczywiście Pogoń atakowała i miała swój plan na mecz. Wiedziała, w których sektorach chce z nami grać. Dużo akcji przeprowadzała naszą prawą stroną. Po stronie Kamila Grosickiego gospodarze starali się zbudować przewagę: trzy na dwa. Często dochodziło do takich sytuacji. Przy wyniku 0:0 Pogoń była kilka razy blisko otworzenia wyniku. Były momenty ofensywne, ale stuprocentowych sytuacji brakowało. Być może nawet w pierwszej połowie to my mieliśmy groźniejsze sytuacje. Mam na myśli takie kontry jak strzał Leandro, czy stałe fragmenty, dośrodkowania na Śpiączkę. Kilka takich sytuacji było.

Niestety naszą bolączką jest to, że grając fragmenty pozytywne, przychodzi moment, gdy w łatwy sposób popełniamy błąd. Nie potrafiliśmy asekurować w sytuacji kiedy Kowalczyk otrzymał podanie przez lukę między obroną, a pomocą. Uważam to za łatwą stratę bramki. Pozytywne było to, że zareagowaliśmy i nie poddaliśmy się w tych trudnych okolicznościach. Akcja w prawym sektorze boiska na połowie rywala, Marcel Wędrychowski doprowadził do asysty, a Bartek Śpiączka zdobył swoją piątą bramkę. Widać, że Bartek jest liderem tego zespołu, jeśli chodzi o ostatnie mecze. Strzela te bramki i ciągnie nas do góry.

Pod koniec pierwszej połowy jednak stało się najgorsze, co mogło się stać. Doprowadziliśmy do remisu i straciliśmy bramkę w niegroźnej sytuacji. Dośrodkowanie w nasze pole karne, wybija nasz prawy obrońca. Jeden z pomocników tej piłki nie utrzymuje. Piłka wraca w pole karne, dośrodkowanie i tracimy bramkę. Wydaje mi się, że to był kluczowy moment. Gdy jesteś zespołem, który gra nisko w tabeli i ma kłopoty, nie możesz takim wydarzeniem boiskowym pogarszać swojej sytuacji. Mam wrażenie, że to miało wpływ mentalnie. Kiedy wychodzisz z szatni i chcesz coś zmienić, a od razu dostajesz kolejną bramkę na 3:1, wszystko "siada" całościowo. Zawodnicy, którzy weszli na zmianę, też nie potrafili odmienić oblicza meczu. Od momentu straty trzeciej bramki mecz był już pod dyktando Pogoni. Gra toczyła się na naszej połowie i byliśmy tłem dla Pogoni Szczecin.

Na pewno jest to bardzo trudny moment. Medialnie jesteśmy skazywani na pożarcie. Ja nie chce tutaj opowiadać bajek, że nie wiadomo co zrobimy. Chodzi o to, by się z tym zmierzyć. Ja czuję też dużą odpowiedzialność. Oczywiście zrobiliśmy w ostatnie dwa lata dwa awanse, ale teraz jest nowy sezon i w pierwszej kolejności ja czuję odpowiedzialność za te wyniki. Nie chcę usprawiedliwiać czegoś. Czuję dużą powagę tej sytuacji.

Jeżeli mówimy o tym co się wydarzy za dwa tygodnie w meczu z Piastem, to na pewno istotną rzeczą jest to, by odpowiedzialność za ten zespół wzięli liderzy. Mówię o Pawle Baranowskim, Tomku Midzierskim, Januszu Golu, czy też Bartku Rymaniaku. Ta drużyna potrzebuje, by ci zawodnicy w dużym stopniu włączyli się do rywalizacji i liderowania tej drużynie. Bartek Śpiączka daje przykład, jak można to pociągnąć. Na pewno tych atutów z pozycji mentalnej u nas nie ma. Tak jak w każdej rodzinie jednak każdy musi sobie z tym poradzić. Będziemy starali się z tym wszystkim zmierzyć.

Apeluję do tych zawodników, którzy byli w takich trudnych sytuacjach, żeby sobie przypomnieli i odświeżyli takie momenty. Ci, którzy są młodsi i w takich sytuacjach dotąd nie byli, mają okazję do tego, by się z tym zmierzyć i po prostu te doświadczenia złapać. Jakiś optymizm mogę oprzeć na tym, co do tej pory w karierze udało mi się zrobić. W różnych klubach, będąc w trudnych sytuacjach, często udawało mi się wychodzić z tego i odmieniać losy poprzez pracę z dnia na dzień. Tak na to patrzę. Nie poddajemy się. Musimy się zresetować. Wrócić do Łęcznej i myśleć o tym co dalej.

ZOBACZ TAKŻE:


Polecamy