menu

Kamil Cholerzyński (Motor Lublin): Nasz awans się oddalił

18 maja 2017, 07:00 | Karol Kurzępa

- Myślę, że patrząc na robotę, jaką wykonaliśmy w tej rundzie to awans nam się należy, ale na pewno po ostatnim meczu się oddalił. – mówi Kamil Cholerzyński, zawodnik trzecioligowego Motoru Lublin. W ostatniej kolejce żółto-biało-niebiescy zremisowali 2:2 na wyjeździe z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Ten podział punktów zatrzymał ich serię jedenastu zwycięstw z rzędu.


fot. Fot. Tomasz Lewtak / Motor Lublin

Sobotni rezultat nie zadowolił chyba zarówno was, jak i rywali.
Myślę, że gospodarze bardziej cieszą się z tego punktu. Wiadomo z jakiego miejsca oni doprowadzili do remisu. Prowadziliśmy z nimi 2:0, a to naprawdę bardzo dobre otwarcie. Zwłaszcza, gdy gra się na wyjeździe i na boisku solidnego zespołu. Co prawda, KSZO nie prezentuje się w tej rundzie za dobrze, ale to drużyna z czuba tabeli. Biorąc pod uwagę ten idealny początek, to zdobyty punkt nas nie urządza. Zwłaszcza, że mieliśmy dwie piłki meczowe w samej końcówce. Mogliśmy być w niebie, a tak jesteśmy w piekle. Niestety.

Aż tak źle byś to określił? Nadal przecież macie szanse na awans.
Tak, ale trzeba pamiętać, że Garbarnia Kraków ma do rozegrania zaległe mecze. Byliśmy świadomi tego, że każda strata punktów w tej rundzie utrudni nam sytuację. Nie chcę powiedzieć, że skreśli naszą szanse na promocję do II ligi, bo dopóki piłka jest w grze, to wszystko jest możliwe. Nie chce mi się wierzyć, że krakowianie wygrają wszystkie spotkania do końca sezonu. Będziemy jednak musieli liczyć na potknięcia Garbarni.

Fakt, że jesteście nadal niepokonani w lidze jest dla was pocieszeniem?
Myślę, że to marne pocieszenie. Tym bardziej, że udało nam się doskoczyć do czołówki i wiedzieliśmy jaki mamy cel. Teraz sprawa się skomplikowała. Choć trzeba pamiętać, że różne rzeczy piłka nożna widziała i nie pozostajemy bez nadziei. Trzeba się zebrać, a to na pewno nie będzie łatwe. Ten remis boli, ale jest jeszcze trochę meczów do rozegrania i trzeba powalczyć w nich o zwycięstwa oraz liczyć na to, że wyniki z innych boisk nam pomogą.

Czy takie zatrzymanie po jedenastu kolejnych zwycięstwach może demobilizująco wpłynąć na zespół?
Nie wiem, ciężko powiedzieć. Wiadomo, że drużyna nabrała w trakcie tej rundy wiatru w żagle. Trudno stwierdzić jak zareagujemy. Tym bardziej, że wiemy w jakim momencie przyszła ta strata punktów. Może gdyby to było na początku wiosny, to inaczej byśmy to odebrali. Tymczasem jesteśmy w decydującej fazie sezonu i każde potknięcie bardzo komplikuje nam życie. Trzeba wziąć się w garść i wygrać wszystko do końca. Może rywale nam pomogą, może się uda. Myślę, że patrząc na robotę, jaką wykonaliśmy w tej rundzie to awans nam się należy, ale na pewno po ostatnim meczu się oddalił.

Po twojej niedawnej kontuzji mięśnia dwugłowego nie ma już śladu?
Na całe szczęście już nie. Fajnie popracowaliśmy z Pawłem Cichockim, któremu bardzo chciałbym podziękować. Spędzał ze mną dużo czasu i porządnie się mną zajął. Dzięki temu jest już ok.

Drugi z rzędu występ na środku obrony nie sprawiał trudności?
Nie, ponieważ przez cały okres juniorski grałem jako stoper. Na tej pozycji występowałem też przez jakiś czas w GKS Katowice podczas kariery seniorskiej. Potem trener Adam Nawałka przesunął mnie do pomocy. Ogólnie jednak środek obrony nie jest mi obcy i gra w tej formacji nie jest dla mnie problemem.