menu

Przez Szwecję i Madryt do Berlina. Droga Juventusu do finału Ligi Mistrzów

6 czerwca 2015, 11:55 | Szymon Janczyk

Przez pięć krajów i pięć miast piłkarze Juventusu jechali do Berlina. Podróż, która rozpoczęła się we wrześniu ubiegłego roku ma swój koniec na niemieckiej ziemi, gdzie już raz skutecznie poradzili sobie z rywalem w tej edycji Ligi Mistrzów. W Berlinie rozegrany zostanie ostatni mecz tego sezonu najlepszych klubowych rozgrywek na świecie. Jak wyglądała droga Starej Damy na Stadion Olimpijski?

16 września 2014 roku. Właśnie tego dnia rozpoczął się marsz Starej Damy, który zakończy się dziś, niemal osiem miesięcy później na Stadionie Olimpijskim w Berlinie. Początkowo sezon 2014/2015 miał być sezonem próby. Po zmianie trenera, gdy stanowisko objął niezbyt lubiany i doceniany Massimiliano Allegri, niewiele osób wierzyło, że zdoła on osiągnąć lepszy wynik od Antonio Conte, który z Ligi Mistrzów odpadał już w fazie grupowej. Tym razem los uśmiechnął się do Bianconerich, którzy w grupie wylosowali z pozoru niezbyt wymagających rywali. Oprócz mistrza Hiszpanii - Atletico Madryt, Juve miało zagrać z Malmoe FF i Olympiakosem Pireus. Pierwsze spotkanie zostało rozegrane na stadionie-twierdzy, czyli Juventus Stadium w Turynie.

Juventus - Malmoe 2:0 (0:0)
Bramki: Tevez (29',90')

Wymarzony początek: ponad 31.000 widzów zgromadzonych na stadionie Juventusu oglądało przełamanie Carlosa Teveza, który dotychczas nie miał szczęścia do strzelania goli w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Stara Dama kompletnie zdominowała rywala ze Szwecji, ale zwycięstwo nie przyszło im łatwo. Mnóstwo zmarnowanych okazji utwierdziło tezę, że zespół ma jeszcze sporo do poprawienia, jeśli chce osiągać lepsze wyniki w Europie. Dwie piękne bramki Argentyńczyka wystarczyły, by pokonać najsłabszy zespół w grupie, ale kibice mogli odczuwać niedosyt. Jako ciekawostkę można dodać, że sędzią głównym tego meczu był Polak - Szymon Marciniak.

Atletico - Juventus 1:0 (0:0)
Bramki: Arda Turan (74')

Kłopoty zaczęły się w Madrycie. Mecz z Atletico obnażył braki i słabości Juventusu i zakończył się porażką Bianconerich. Tym razem to Stara Dama była zespołem wyraźnie słabszym, a mistrzowie Hiszpanii prowadzili grę od początku do końca spotkania. Juventus miał sporo szczęścia, gdy sędzia nie podyktował rzutu karnego za ewidentne zagranie ręką Martina Caceresa, ale mimo to piłkarzom z Turynu nie udało się dowieźć bezbramkowego remisu do końca meczu. Po strzale głową Ardy Turana Atletico wygrało i zdobyło trzy punkty. Był to pierwszy sygnał ostrzegawczy dla Juve.

Olympiakos - Juventus 1:0 (1:0)
Bramki: Kasami (36')

W Pireusie niespodziewanie wszystko się załamało. Olympiakos osiągnął przewagę i zdominował rywala, już w pierwszej połowie mógł prowadzić kilkoma bramkami. Gol Kasamiego dał prowadzenie Grekom, którego nie oddali już do końca meczu. Po przerwie znacznie lepiej prezentował się już Juventus, ale nieskuteczność Starej Damy w połączeniu z kapitalnymi paradami golkipera Olympiakosu sprawiły, że kibice zgromadzi na stadionie w Pireusie byli świadkami sporej sensacji. Po porażce z greckim zespołem wielu kibiców przestało wierzyć w odmianę złej passy na europejskich salonach.

Juventus - Olympiakos 3:2 (1:1)
Bramki: Pirlo (21'), Roberto (65', samobójcza), Pogba (66') - Botia (24'), N'Dinga (61')

Prawdziwy thriller na Juventus Stadium. Bardzo wcześnie, bo już w czwartej kolejce Ligi Mistrzów Stara Dama musiała grać o wszystko. W przypadku porażki szanse na awans byłyby bardzo znikome, więc Juve nie stać było na pomyłkę. Mimo to Massimiliano Allegri zaryzykował i wystawił do gry skład w nietypowym ustawieniu 4-3-1-2. Kibice z niepokojem przyjęli tę zmianę, bo do tej pory Bianconeri używali systemu 3-5-2. Allegri jednak trafił w punkt. Przestawienie drużyny sprawiło, że mechanizmy pomiędzy poszczególnymi formacjami zaczęły się zazębiać, co było widoczne na boisku. Kapitalna bramka z rzutu wolnego Andrei Pirlo otworzyła wynik meczu i rozpoczęła wymianę ciosów. Wszystkie gole padały w małych odstępach czasowych. Po drugiej bramce dla gości z Grecji stadion na chwilę zamilkł spodziewając się najgorsze, ale ostatecznie to gospodarze zwyciężyli i przywrócili nadzieję, na awans do fazy pucharowej. Wynik meczu mógł być wyższy, jednak Arturo Vidal nie wykorzystał rzutu karnego w doliczonym czasie gry.

Malmoe - Juventus 0:2 (0:0)
Bramki: Llorente (49'), Tevez (88')

Wyjazdowe przełamanie przyszło w piątej kolejce fazy grupowej. Wówczas sukcesem zakończyła się wyprawa do Szwecji, gdzie bez większych problemów Juventus pokonał Malmoe. Bianconeri podobnie jak w pierwszym meczu strzelili dwie bramki, ale mimo zwycięstwa nie mogli spać spokojnie. W ostatnim meczu fazy grupowej czekała ich bowiem konfrontacja z Atletico.

Juventus - Atletico 0:0 (0:0)

W ostatnim meczu fazy grupowej nie padły bramki, ale nie obyło się bez emocji. Obydwa zespoły zagrały o pełną pulę, ale nie potrafiły wykorzystać sytuacji bramkowych. Po niezłym meczu awans wywalczyli dwaj faworyci grupy, ale styl w którym dokonał tego Juventus wciąż pozostawiał wiele do życzenia. Eksperci nie wróżyli Bianconerim długiej przygody w europejskich pucharach i zapowiadali rychłą porażkę drużyny Allegriego już w 1/8 finału Ligi Mistrzów.

Faza pucharowa

Juventus - Borussia 2:1 (2:1) i 3:0 (1:0)
Bramki: Tevez (13'), Morata (43') - Reus (18') i Tevez (3',80'), Morata (70')

Szczęście znów uśmiechnęło się do Juventusu. Wylosowanie pogrążonej w kryzysie Borussii oszczędziło Starej Damy potyczki z europejskimi tuzami, jednak niemiecki zespół wcale nie był spisany na straty. W pierwszym spotkaniu na Juventus Stadium fatalny błąd Chielliniego sprawił, że ekipa z Signal Iduna Park mogła awansować strzelając zaledwie jedną bramkę na własnym boisku. Głodna sukcesów Borussia po fatalnym początku rozgrywek ligowych chciała jak najwięcej osiągnąć w europejskich pucharach. Nadzieja niedawnych finalistów Ligi Mistrzów prysła na ich terenie, gdzie Bianconeri błyskawicznie ruszyli do ataku i szybko zdobyli gola. Bezradni gospodarze próbowali odwrócić losy spotkania, ale Stara Dama grała koncertowo w obronie. Świetna taktyka Allegriego sprawdziła się w stu procentach, a gdy rywal był już zmęczony Juve zadało dwa szybkie ciosy i posłało go na deski. Było to bez wątpienia jedno z najlepszych spotkań Włochów w tej edycji Ligi Mistrzów.

Juventus - Monaco 1:0 (0:0) i 0:0 (0:0)
Bramki: Vidal (57', rzut karny)

Mocno kontrowersyjny dwumecz włosko-francuski. Juventus i Monaco grały podobną piłkę, a ich bezpośredni pojedynek był wyrównany i budził skrajne emocje. Momentami usypiający, a chwilami szybki i otwarty pojedynek stał niestety pod znakiem pomyłek arbitrów i ich niepewnych decyzji. W pierwszym spotkaniu gospodarze nie grali porywająco. Sporo niewykorzystanych okazji, dużo pomyłek, ale też dobra dyspozycja Buffona i Subasica sprawiły, że przez dłuższy czas utrzymywał się bezbramkowy remis. Mecz zapewne zakończyłby się takim właśnie wynikiem, gdyby nie kontrowersyjny rzut karny, który wykorzystał Arturo Vidal. Goście naciskali, ale nie zdołali zmienić wyniku. Wszystko miało rozstrzygnąć się w Monaco. Na własnym stadionie piłkarze z księstwa spisali się znacznie lepiej i przeważali przez długą część spotkania, ale nie zdołali zdobyć chociażby wyrównującego stan rywalizacji gola. Do półfinału awansowała Stara Dama.

Juventus - Real Madryt 2:1 (1:1) i 1:1 (1:0)
Bramki: Morata (8'), Tevez (57', rzut karny) - Ronaldo (27') i Morata (57') - Ronaldo (23')

Przed półfinałowym dwumeczem z Realem Madryt niewiele osób dawało Juventosowi choć cień nadziei na awans do finału rozgrywek. Real, choć grający znaczniej słabiej niż jesienią, zdawał się mieć silniejszy skład od włoskiego potentata. Katem Królewskich okazał się jednak ich były zawodnik i wychowanek Realu - Alvaro Morata. Hiszpan zdobył dwie z trzech bramek i pogrążył byłych kolegów. Pierwsze spotkanie na Juventus Stadium wbrew pozorom nie było jednostronnym widowiskiem. Bianconeri postawili twarde warunki rywalowi i sprawił ogólnie lepsze wrażenie. Stara Dama stworzyła wiele groźnych akcji pod bramką rywala i mogła wygrać zdecydowanie wyżej. Znów w świetnej formie był Buffon, który ratował zespół z opresji po uderzeniach piłkarzy Realu. O wyniku znów zadecydował kontrowersyjny rzut karny po faulu na Carlosie Tevezie. W rewanżu bojowo nastawieni Królewscy chcieli szybko odrobić straty i z kwitkiem odprawić rywala, ale ta sztuka im się nie udała. Gospodarze na Santiago Bernabeu zaczęli mocno ofensywnie i zdobyli pierwszego gola (notabene, też z rzutu karnego), ale z każdą chwilą grali coraz słabiej. Gdy Alvaro Morata zdobył bramkę na 1:1 Królewscy całkowicie się załamali i do końca meczu nie potrafili już odpowiedzieć. Juventus po dwunastu latach awansował do wielkiego finału Ligi Mistrzów.


Polecamy