menu

Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk: Nikt nie lubi przegrywać. Nawet jak gra się w karty z najlepszym kumplem, to chce się wygrać [rozmowa]

6 listopada 2018, 09:41 | Paweł Stankiewicz, Poznań

Jakub Arak, podobnie jak w derbach Trójmiasta, był cichym bohaterem. Zaliczył asystę przy golu Flavio Paixao i Lechia Gdańsk wygrała w Poznaniu z Lechem.

Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Piotr Hukało
Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Piotr Hukało
Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Waldemar Wylęgalski
Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Waldemar Wylęgalski
Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Waldemar Wylęgalski
Jakub Arak, piłkarz Lechii Gdańsk
fot. Fot. Waldemar Wylęgalski
1 / 6

Miałeś ważną rolę, bo musiałeś zbierać i przetrzymywać piłkę. To Ci się udało?

Pierwsze 10-15 minut nie było dobre w moim wykonaniu, bo kilka pojedynków przegrałem. Z minuty na minutę czułem się coraz lepiej i udawało się przetrzymać piłkę tyłem do bramki. Lepiej wyglądała też nasza gra w ofensywie i efektem tego była asysta przy golu po strzale Flavio Paixao. Każdy z nas chce grać i cieszę się, że trener postawił na mnie i mogłem zagrać w podstawowym składzie.

[przycisk_galeria]

Zaliczyłeś trzecią asystę w tym sezonie. Gonisz Lukasa Haraslina?

Jako napastnika zawsze bardziej cieszyła mnie bramka, nawet z metra do pustej. Jeżeli wygrywamy i jesteśmy w czubie tabeli, to asysty też bardzo cieszą. Na gratulacje zasługuje cały zespół, bo w drugiej połowie dzielnie się broniliśmy i patrząc na to, jak długo Lechia czekała na zwycięstwo w Poznaniu, to wygrana bardziej smakuje.

Idealnie rozumiesz się na boisku z Flavio Paixao?

Trzecia asysta w tym sezonie i trzecia do Flavio, bo tak było z Koroną, Arką i teraz z Lechem. Dobrze nam się współpracuje. Z Flavio gra się przyjemnie, bo jest niesamowicie mobilny, dużo rusza się bez piłki. Oby tak dalej to wyglądało, a Flavio pokazuje, że jest naszym liderem, strzelił dziewiątego gola i oby utrzymał tę dyspozycję jak najdłużej.

Mieliście mecz pod kontrolą?

Byliśmy świadomi, że Lech dysponuje ogromnym potencjałem ofensywnym. Zmusił nas do biegania zwłaszcza w środku pola, gdzie wyszli z Gajosem, Tibą i Amaralem, a bez klasycznej "6". Mieliśmy plan na ten mecz, byliśmy dobrze zorganizowani i nie pozwoliliśmy Lechowi wykreować super sytuacji.

Trener mówił, że nie nakładał na Was dodatkowej presji jeśli chodzi o to, jak długo Lechia nie wygrała w Poznaniu. A wy myśleliście o tym?

Statystyki docierały do nas i wiedzieliśmy, że Lechia nie wygrała w Poznaniu ponad 50 lat. To działało bardziej motywująco i powtarzaliśmy sobie, że jak nie teraz, to kiedy. Jesteśmy w dobrej dyspozycji, a Lech ostatnio nie punktował regularnie. Mieliśmy jednak do niego ogromny szacunek, bo potencjał w drużynie jest bardzo duży. Wiedzieliśmy, że jeśli zagramy dobrze i uważnie w obronie, to bramki możemy nie stracić, a przy naszym potencjale ofensywnym coś strzelimy.

Po grze Lecha czuliście na boisku, że jest w kryzysie?

Ja bym tak nie powiedział. Trochę problemów Lech nam sprawił, ale to my zagraliśmy w Poznaniu dobry mecz i wytrąciliśmy mu argumenty. Taka jest piłka. Nie ma co krytykować Lecha, bo po czterech kolejkach był chwalony, że zaliczył najlepszy start od lat. Teraz kilka meczów przegrał i wszyscy ich skreślają. Trzeba dać mu czas, ale drużyna Lecha nie jest moim problemem. Duży wpływ miało też boisko, bo szybko się rozwaliło i łatwiej się broniło w końcówce, kiedy Lech nie miał komfortu w rozgrywaniu piłki.

Dobrze czujecie się w fotelu lidera Lotto Ekstraklasy?

Podchodzimy do tego z dużą pokorą. Tabela liczy się po 37 kolejce. Teraz mamy 28 punktów, a to w poprzednim sezonie nie dało nawet utrzymania. Trzeba cierpliwie pracować i najlepiej jak najwięcej pokazywać na boisku, a jak najmniej mówić o miejscu w tabeli. Pewnie, że miło patrzy się na rywali z góry. Nikt nie lubi przegrywać i nawet jak się gra w karty z najlepszym kolegą, to chce się wygrać. Cieszymy się, ale podchodzimy do tego z dużą pokorą.

Przed Lechią mecz z Resovią. Powtarza się, że Puchar Polski to najkrótsza droga do europejskich pucharów.

Nikt z nas nie myśli o meczu ligowym z Cracovią tylko przygotowujemy się, żeby wygrać z Resovią. Dla piłkarza nie ma nic przyjemniejszego niż gra co trzy dni, a po to mamy szeroką kadrę, żeby każdy dostał szansę. Wierzę, że wrócimy z Rzeszowa z awansem.

Jesteście liderem Lotto Ekstraklasy. To może sprawić, że wasza koncentracja w spotkaniu z drugoligowcem będzie mniejsza?

Wszystko zależy od podejścia. Dołączył do nas psycholog sportowy Paweł Habrat i jesteśmy zbyt świadomą drużyną, żeby pozwolić sobie na lekceważenie rywala. W Pucharze Polski drużyny z niższych lig sprawiają sensacje, Lechia też się o tym przekonała w poprzednich latach, więc z tych lekcji trzeba wyciągać wnioski. Jak przyjeżdżają zawodnicy z innych krajów to mówią, że na poziom ekstraklasy można narzekać, ale poziom pomiędzy poszczególnymi klasami w niższych ligach jest wyrównany.

Lechia - Arka. Tak cieszyli się kibice po strzelonej bramce