menu

Komentarz po meczu Lech - Jagiellonia: Czapki z głów!. Znów jest dobrze, ale... tak naprawdę, to nic nie wiadomo

10 maja 2018, 19:10 | Wojciech Konończuk

Podczas moich krótkiej, lecz intensywnej przygody studenckiej w Lublinie wryło mi się w pamięć zdanie, wypowiedziane przez wykładowcę logiki: "tak naprawdę to nic nie wiadomo, a i to nie jest pewne". Jak ulał pasuje do opisania walki o mistrzostwo Polski w piłce nożnej.

To, w jaki sposób Jagiellonia rozprawiła się z Lechem, budzi duży szacunek. Nie można jednak zakładać łatwego zwycięstwa w Lubinie z Zagłębiem
To, w jaki sposób Jagiellonia rozprawiła się z Lechem, budzi duży szacunek. Nie można jednak zakładać łatwego zwycięstwa w Lubinie z Zagłębiem
fot. Grzegorz Dembiński

Przyznam, że po meczu Lech Poznań - Jagiellonia Białystok zgłupiałem. Oczywiście, życzyłem Żółto-Czerwonym zwycięstwo, ale nie spodziewałem się takiego przebiegu wydarzeń.

Wiadomo, że drużyny grupy mistrzowskiej grają bardzo niestabilnie. Dotyczy to wszystkich, nawet liderującej Legii Warszawa, która po wygranej z Wisłą Płock powinna boso iść z pielgrzymką do jakiegoś sanktuarium i dziękować za taką dozę szczęścia. Na mnie z trójki możnych naszej ligi, to Lech dotąd wywierał najlepsze wrażenie. Nawet w przegranych meczach z Koroną Kielce i Górnikiem Zabrze Kolejorz prezentował się dobrze, a schodził z boiska z niczym po trochu z braku szczęścia, skuteczności i koncentracji w obronie. Do tego miał dzień więcej na regenerację sił od Jagi, która przecież musiała jeszcze dojechać do Poznania po trudnym starciu z legionistami.

Biorąc to wszystko pod uwagę, mecz nie miał prawa przebiec tak, jak przebiegł. A jednak przebiegł. Mój podziw dla drużyny Ireneusza Mamrota jest tym większy, że w wyniku nie ma nic przypadkowego. Lech przegrał, bo był słabszy. Czapki z głów.

Postawa ekipy z Wielkopolski kosztowała posadę Nenada Bjelicę, który nie będzie już miał okazji do buńczucznych zapowiedzi zdobycia mistrzostwa. Przyznam, że nigdy nie miałem do niego przekonania i zawsze uważałem, że tak potężny klub, jak Lech, stać na lepszego szkoleniowca. Dziwi mnie tylko termin zwolnienia, bo jego następca nie bardzo ma już co ratować i niewiele może zmienić. To o tyle ważne, że prawdopodobnie będziemy liczyć na Kolejorza w jego ostatnim meczu przeciwko Legii Warszawa. Chociaż, jak zaznaczyłem na wstępie: tak naprawę to nic nie wiadomo, a i to nie jest pewne.

Ale wróćmy na białostocki grunt. Jakoś tak dziwnie się składa, że gdy jestem pełen wiary w sukces, to Jaga przegrywa, bądź remisuje. A kiedy zakrada się zwątpienie, jak chociażby przed starciem z Lechem, czy wcześniej z Koroną Kielce, to są trzy punkty. I bądź tu mądry...

Logika nakazuje, że powinienem być czarnowidzem przed wyprawą do Lubina, bo to gwarancja sukcesu Jagi. Trudno się zmusić po tym, co widziałem w Poznaniu, bo znów jest dobrze. Ale przestrzegam też przed nadmiernym optymizmem. Zgoda, Zagłębie nie ma w zasadzie o co kruszyć kopii. Tyle, że czasami na luzie gra się o wiele lepiej niż pod presją. Za bardzo nie miała o co grać w niedzielę Korona, a zremisowała w Zabrzu, mocno komplikując życie Górnikowi. Pamiętajmy o tym i nie dopisujmy sobie trzech punktów już przed meczem z Miedziowymi. Ten, który był zbyt pewny siebie i twierdził, że tak, czy siak będzie mistrzem, właśnie stracił pracę w Poznaniu.

Łukasz Burliga po meczu Lech Poznań - Jagiellonia Białystok: Patrzymy tylko na siebie

[xlink]2682d824-7aa7-9c11-ae5b-710a911efaf7,fbdf5d2c-8840-0750-40c7-9457be95ea2b[/xlink]


Polecamy