menu

Komentarz po meczu Jagiellonia Białystok - Arka Gdynia: Takie spotkania długo się pamięta

18 marca 2018, 20:41 | Wojciech Konończuk

Jedno jest pewne – mecz Jagiellonii Białystok z Arką Gdynia na długo zapadnie w moją pamięć. Remontada Żółto-Czerwonych w końcówce doliczonego czasy gry była czymś niebywałym.

Takiej radości Jagiellonii po golu na 3:2 trudno się dziwić
Takiej radości Jagiellonii po golu na 3:2 trudno się dziwić
fot. Anatol Chomicz

Na takiej huśtawce nastrojów podczas spotkania piłkarskiego dawno nie byłem. Przez cały mecz, no może z wyjątkiem początkowych fragmentów, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Jaga nie daje rady drużynie sporo słabszej od siebie.

Nie chcę wnikać, czy Arka grała antyfutbol, czy też nie, bo to problem fanów i dziennikarzy z Wybrzeża, za to gra naszej drużyny podobała mi się, jeśli nie liczyć ostatnich podań i kończenia akcji. Ręce składały się do braw, kiedy nasi piłkarze odbierali rywalom piłkę i konstruowali ataki, a chciało się wyrywać włosy z głowy, kiedy nie było ich finalizowania. Przed oczami stanął mi jesienny mecz z Piastem Gliwice, gdzie też zamiast wysokiego zwycięstwa skończyło się 0:1.No a kiedy już zniechęcony pogodziłem się ze stratą punktów, nastąpiło niesamowite odrodzenie i dwa gole, dające zwycięstwo.

Myślę, że ta wygrana jest najcenniejsza spośród dotychczasowych triumfów naszej drużyny, może poza zwycięstwem w Warszawie z Legią. Udało się szybko odzyskać równowagę po klęsce 1:5 w Poznaniu i utrzymać się w fotelu lidera ekstraklasy. Do tego triumf w takich okolicznościach buduje świetną atmosferę w drużynie i wokół niej, wzmacnia pewność siebie. Wymieniać można jeszcze długo.

Ciekawą statystykę przedstawiono w programie „Liga +” w stacji Canal + Sport. Otóż Jagiellonia już dziesięć bramek zdobyła w tym sezonie po 85. minucie i dzięki temu ma aż 13 punktów więcej niż w sytuacji, gdyby tych goli nie było. Imponujące zestawienie, które świadczy o przygotowaniu fizycznym naszej drużyny, woli walki i wierze w sukces do ostatniego gwizdka sędziego.

Oczywiście, nie wszyscy tak na to patrzą. Znów można w internecie przeczytać biadolenia, że Jagiellonia jedzie na farcie. Podziwiam „fachowość” autorów tego typu postów. 54 punkty na farcie – normalnie urodzeni w czepku. Aż dziw, że trener Ireneusz Mamrot i jego piłkarze nie grają w lotto. Przy takim szczęściu mniej więcej co dwa tygodnie któryś trafiałby szóstkę. Bo jak wiadomo, gol – powiedzmy w 25. minucie – to efekt dobrej gry, a w doliczonym czasie – czysty fart. Ciekawe rozumowanie.

Na szczęście nie musimy się tym przejmować, tylko kierować się tytułem piosenki Wojciecha Młynarskiego. A więc: „Róbmy swoje”.

[xlink]c1eeedeb-9b05-3f31-7f46-794c1f17c933,d3fb692c-8fa2-b680-401c-a13d88305a3c[/xlink]


Polecamy