Herb, nazwa, koszulki - w piłce nie ma już rzeczy nie na sprzedaż
Real Madryt usunął krzyż z herbu? To nie do końca prawda, ale w dzisiejszych czasach tradycja coraz częściej przegrywa z pieniędzmi.
Szokująca dla fanów Królewskich informacja pojawiła się po niedawnej prezentacji nowej karty kredytowej, będącej jednocześnie kartą kibica Realu. Widniejący na niej herb nie ma krzyża na koronie. Ponoć dlatego, że wydawcą karty jest nowy sponsor klubu, National Bank of Abu Dhabi, którego klienci są w większości muzułmanami.
Hiszpańska "Marca" skomentowała ironicznie, że gdy we wrześniu podpisywano kontrakt, a prezydent Florentino Perez nazwał partnerstwo z szejkami "strategicznym", nikt nie spodziewał się, że będzie zdolny aż do takich ustępstw. Dodała, że wielkie kluby gotowe są poświęcić dla pieniędzy nawet część swojej tożsamości. Korona z krzyżykiem na szczycie widnieje przecież w herbie Realu od 29 czerwca 1920 roku. Wtedy to ówczesny król Hiszpanii Alfons XIII pozwolił też klubowi używać przed nazwą przymiotnik "real" (królewski - wcześniej używano nazwy Madrid FC).
Później okazało się, że Real wcale nie zmienił herbu, a wersję bez krzyża przygotowano tylko do promocji klubu w krajach muzułmańskich (w niektórych zakazane są wszystkie symbole religijne poza islamskimi). "Marca" ma jednak rację. We współczesnym futbolu coraz mniej jest rzeczy nie na sprzedaż. Nikogo nie szokuje już zmiana nazwy stadionu (na Pepsi Arena, Emirates Stadium, Allianz Arena itd.). Znane są też przypadki, że zmieniana jest nazwa klubu i pół biedy, gdy obok zostaje stara i wychodzi w efekcie np. Kolporter Korona Kielce, Legia Daewoo Warszawa czy Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski (choć i u nas funkcjonował przed laty kuriozalny Tygodnik Miliarder Pniewy). Zdarza się, że nazwa sponsora wypiera oryginalną, czego najbardziej spektakularnym przypadkiem jest chyba austriacki Red Bull Salzburg.
Zanim w 2005 roku przejął go producent popularnego napoju pobudzającego, klub nazywał się Austria Salzburg. Red Bull poszedł na całość, bo wymienił też zarząd, pracowników, a nawet zmienił klubowe barwy i logo. Zadeklarowano wówczas, że "to jest nowy klub bez historii", co nie przeszkodziło jednak zgłosić go do tamtejszej Bundesligi na licencji Austrii. Nietrudno zgadnąć, że cała ta zabawa niespecjalnie spodobała się kibicom. Protesty nic jednak nie dały.
Red Bull sponsoruje również dwa inne kluby: Red Bull New York i RB Lipsk. W Polsce kilka lat temu funkcjonowała Amica Wronki, ale tu historia jest nieco inna, bo klub powstał w wyniku fuzji dwóch innych.
Wracając do Realu, warto przypomnieć, że incydent z krzyżem to w przypadku tego klubu recydywa. W 2012 roku po raz pierwszy próbowano usunąć go z wizerunku herbu umieszczonego na budowanym w Zjednoczonych Emiratach Arabskich kompleksie hotelowo-sportowym. Zaprotestowali jednak madryccy kibice i Perez zrezygnował z tego pomysłu. Inna sprawa, że miał ułatwione zadanie, bo inwestor w międzyczasie zbankrutował...
Na podobny krok zdecydował się kilka lat temu odwieczny rywal Realu - Barcelona. Tak się przynajmniej wydawało po tym, jak w kilku krajach muzułmańskich - m.in. Arabii Saudyjskiej i Algierii - do sprzedaży trafiły koszulki ze zmienionym herbem klubu. Krzyż patrona Katalonii św. Jerzego (czerwony na białym tle) zastąpił czerwony pionowy pas.
Później okazało się, że to podróbki. Tak uznała katalońska prasa, bo władze klubu niczego oficjalnie nie zdementowały. Całą sprawę zdążyła jednak skomentować nawet archidiecezja barcelońska.
Reklamy na koszulkach to przy tym małe piwo, choć tu również zdarzały się wyjątki. Tak było w przypadku Barcelony i innego klubu Primera Division - Athleticu Bilbao. Oba pochodzą z regionów Hiszpanii o mocno zakorzenionym wśród mieszkańców poczuciu narodowej odrębności (Katalonia i Kraj Basków). Oba nie udostępniały w związku z tym reklamodawcom miejsca na koszulkach.
Jednak do czasu, bo najpierw - po 110 latach istnienia - złamał się Athletic (pozostała tylko zasada, że grają w nim wyłącznie Baskowie), a później w jego ślady poszła Barca. Tu zmiany postępowały stopniowo, bo najpierw na koszulkach pojawił się napis UNICEF, a klub jeszcze za to dopłacał (1,5 mln euro). Dopiero potem "sprzedał się" Qatar Foundation i Qatar Sports Investments, właścicielowi linii lotniczych Qatar Airways. Obowiązujący do 2016 roku kontrakt opiewa na sumę 170 mln euro.
Radio Catalunya podało ostatnio, że władze klubu zastanawiają się nad powrotem do korzeni i usunięciem reklam. Niedawno zaprezentowali za to koszulki na kolejny sezon. Jak zwykle będą w pasy, tyle tylko, że po raz pierwszy w historii klubu na jednym z kompletów strojów mają być to pasy poziome, a nie pionowe. "Nowa koszulka jak bomba" - ocenił "Sport". Nie bez racji, bo w tym przypadku kibice też nie są zachwyceni.
Czasami przy okazji różnych zmian dochodzi do sytuacji kuriozalnej. Tak było w przypadku hiszpańskiej Valencii, w której herbie znajduje się nietoperz. Klub zmienił ostatnio swój znak graficzny i na nowym zwierzak ma skrzydła uniesione wyżej niż poprzednio. Zaprotestowała firma DC Comics, wydawca komiksów z Batmanem.