menu

Robert Lewandowski: Mój konflikt z Kubą jest wymysłem mediów [ROZMOWA]

15 czerwca 2015, 09:41 | Tomasz Biliński/Polska The Times

Niektórzy na siłę szukają sensacji. W drużynie wszyscy idziemy w jednym kierunku - przyznał zdobywca hat-tricka w meczu z Gruzją Robert Lewandowski.

Polska - Gruzja 4:0
Polska - Gruzja 4:0
fot. Angelika Wiatr

Strzelił Pan kiedyś trzy gole w cztery minuty?
Nie, na pewno nie. Ale trudno będzie zrobić to szybciej.

W sumie w kadrze ma Pan już 26 zdobytych bramek. O dwie wyprzedził Pan Zbigniewa Bońka. Ale ta granica 24 goli wydawała się klątwą.
Przede wszystkim nie wierzę w klątwy. Po prostu trzeba być cierpliwym. Ja jestem. Ale rozumiem takie pomysły, bo z natury jesteśmy narodem niecierpliwym. Spokojnie czekałem na okazje, wiedziałem, że prędzej czy później zdobędę bramkę. Szczególnie ważna była ta pierwsza.

Nie zwątpił Pan po pierwszej połowie, gdy miał Pan świetne okazje, ale bramkarz obronił Pana strzały?
Nie, nawet na chwilę. To jest piękno futbolu, czasem to boli, ale nie wolno się poddać. Ja wierzyłem, podobnie jak cała drużyna, że w końcu uda nam się strzelić gola. Cieszę się, że zrobiłem to trzy razy. Arek dołożył jednego i mamy kolejne trzy punkty. Najważniejsze że wygraliśmy. Szczególnie patrząc na pierwszą połowę. Nie poddaliśmy się, mimo wielu niewykorzystanych sytuacji. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu po takich 45 min pewnie byśmy się podłamali. Nie gralibyśmy już z wiarą w końcowy sukces. Spotkanie przy dobrych wiatrach zakończyłoby się remisem, w najlepszym wypadku wymęczylibyśmy 1:0. W spotkaniu z Gruzją tak nie było. Pokazaliśmy, że jesteśmy już inną drużyną.

W drugiej połowie po strzale Gruzina zadrżała poprzeczka, serce też?
Przez chwilę tak. Ta sytuacja była niebezpieczna. Chyba jedyna rywali, ale mogła skończyć się dla nas źle. Po pierwszej bramce chcieliśmy uspokoić grę, ale nie do końca to się udało. Dopiero druga bramka zastopowała rywali.

Jaki dałby Pan podpis pod zdjęcie, gdy z Jakubem Błaszczykowskim padliście sobie w ramiona po trzeciej bramce, przy której on Panu asystował?
Przecież strzeliliśmy wtedy gola, co mieliśmy robić? Podpis zostawię wam, dziennikarzom. Niektórzy na siłę szukają sensacji, zamiast skupić się na jakiejś pożytecznej robocie. Jesteśmy drużyną, idziemy w jednym kierunku. Wszelkie konflikty są wymyślone. W drużynie jedni się przyjaźnią, inni są kolegami. To normalne.

W Tbilisi było 4:0, w Warszawie 4:0. Wydaje się, że było łatwo?
No właśnie, tylko tak się wydaje. Sobotni wynik, podobnie jak listopadowy, nie oddaje tego, jak mecz był trudny. Może gdybyśmy wykorzystali w pierwszej połowie jedną, dwie sytuacje, to wcześniej rozstrzygnęlibyśmy spotkanie. A tak do końca była nerwówka. Chwała, że się nie poddaliśmy. No ale za to, co stało się w doliczonym czasie, kibice nam chyba wybaczą wcześniejszą nieskuteczność (śmiech).

Irlandia zremisowała ze Szkocją, awans na Euro 2016 coraz bliżej.
Przed nami mecze z: Niemcami, Irlandią i Szkocją. One będą najtrudniejsze i kluczowe. Jeśli nie zdobędziemy w nich punktów, to do Francji trudno będzie pojechać.

Wasz bilans jest jednak imponujący. 20 bramek zdobytych, trzy stracone. Do tego nie przegraliście meczu.
Ale to na razie nic nam nie daje. Satysfakcja będzie dopiero, gdy będziemy pewni awansu.

Przed meczem z Grecją opuści Pan zgrupowanie.
Taką podjęliśmy decyzję z trenerami. W spotkanie z Gruzją włożyliśmy ogromny wysiłek. Za mną jest też ciężki sezon w klubie. A w kadrze jest dużo chłopaków, którzy będą mieli okazję do pokazania się.

Polska The Times


Polecamy