menu

Polska rozbiła Gruzję po nerwowym widowisku. Hattrick Lewandowskiego

13 czerwca 2015, 19:52 | Konrad Kryczka, Foto Olimpik/x-news

Reprezentacja Polski długo męczyła się z Gruzją, ale podobnie jak w pierwszym meczu w Tbilisi rozbiła rywali 4:0. Do 89' minuty prowadziliśmy skromnie 1:0, ale w samej końcówce rywali dobił Robert Lewandowski.

Polska- Gruzja 0:0
fot. Angelika Wiatr
Polska- Gruzja 0:0
fot. Angelika Wiatr
Polska- Gruzja 0:0
fot. Angelika Wiatr
Polska-Gruzja 4:0
fot. Angelika Wiatr
1 / 4

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego zakładaliśmy tylko jeden scenariusz: trzy punkty zostają w Polsce. Trudno było oczekiwać innego zakończenia meczu, skoro biało-czerwoni byli liderem grupy, a ich celem był, oczywiście, awans na Euro 2016. Ponadto nasi rywale praktycznie wypadli już z walki o paszporty do Francji, są zespołem w przebudowie, więc wydawało się, że nie powinni nam zbytnio zagrozić. Zwłaszcza że pierwszy mecz, na dodatek wyjazdowy, wygraliśmy aż 4:0, a teraz mierzyliśmy się z Gruzinami na wypełnionym po brzegi – w ubranych na biało-czerwono kibiców – Stadionie Narodowym, na którym wcześniej odnieśliśmy historyczne zwycięstwo w meczu z Niemcami.

Powołani do kadry zawodnicy przypominali jednak, że mecz meczowi nierówny, że w Gruzji odniesiono co prawda wysokie zwycięstwo, ale po bardzo trudnym meczu i że teraz reprezentacji również nie czeka spacerek. Nastroje tonowali wszyscy, choć dodawali przy tym, że są świadomi tego, co muszą zrobić, żeby awans nie wymknął im się z rąk. Potrzebne były kolejne trzy punkty i to takie, które trzeba zdobyć w nieco zmienionym składzie. Adam Nawałka nie mógł dzisiaj bowiem skorzystać z Kamila Glika, który pauzuje za kartki. Jego miejsce zajął świetnie spisujący się w Ekstraklasie Michał Pazdan. Jak zwykle pewien problem stanowiło obsadzenie lewej obrony. Tutaj selekcjoner znalazł jednak miejsce dla – nominalnie skrzydłowego – Macieja Rybusa. Z kolei na flankach mieli szarpać Sławomir Peszko oraz Kamil Grosicki. Dość niespodziewanie natomiast Nawałka ustawił środek pola. Selekcjoner zdecydował, że Grzegorzowi Krychowiakowi będzie partnerował Krzysztof Mączyński.

Tak ustawiona drużyna od początku meczu – tak jak zapowiadał sztab szkoleniowy – ruszyła na rywala, narzucając swoje tempo gry. Biało-czerwoni kontrolowali boiskowe wydarzenia, jednak zdarzały im się momenty dekoncentracji, w których pod bramką Łukasza Fabiańskiego robiło się gorąco. Za każdym razem sytuacja była jednak wyjaśniana, a drżący o wynik zespołu narodowego kibice mogli odetchnąć z ulgą. Zdecydowanie więcej działo się pod bramką strzeżoną przez Giorgiego Lorię. W pierwszej połowie bramkarzowi reprezentacji Gruzji sprzyjały zarówno umiejętności, szczęście, jak i zbytnia nonszalancja naszych atakujących. Robert Lewandowski miał trzy naprawdę niezłe sytuacje, aby wpakować piłkę do siatki, ale w strzeleniu golu przeszkadzali mu zarówno bramkarz (dwie interwencje), jak i Aleksandre Amisułaszwili, który wybił piłkę z linii. Do tego swoje sytuacje mieli również Grosicki oraz Milik.

Bezbramkowy remis tylko zwiększał zniecierpliwienie wśród zebranych na stadionie kibiców. Ci w pewnym momencie zaczęli nawet gwizdać, będąc nieco zirytowanymi postawą biało-czerwonych, ale szybko wrócili do normalnego dopingu, co tylko dodało skrzydeł drużynie Nawałki. Biało-czerwoni znów zaczęli przyciskać rywali, co w końcu zakończyło się tak, jak wszyscy tego oczekiwali. I znów bohaterem został Arkadiusz Milik, który idealnie uderzył z dystansu, nie dając szans Lorii. Po chwili na boisku zameldował się – witany owacyjnie – Jakub Błaszczykowski, który zaraz mógł zaliczyć asystę. Jego dośrodkowania nie wykorzystał jednak Kamil Grosicki, który uderzył obok bramki. To był moment, w którym Polacy cofnęli się do defensywy, niepotrzebnie oddając pole Gruzinom. Po kilku minutach Nawałka dokonał defensywnej zmiany, wprowadzając Tomasza Jodłowca w miejsce Grosickiego.

Gra na wynik mogła się wkrótce odbić się biało-czerwonym czkawką. George Navalovsky uderzył bowiem w poprzeczkę, co skutecznie obudziło podopiecznych Nawałki, a zwłaszcza Lewandowskiego, który – po zmarnowaniu kilku sytuacji w pierwszych 45 minutach – w przeciągu kilku ostatnich minut ustrzelił hat-tricka, wykorzystując wyborne podania kolegów. Najpierw prostopadłą piłkę od Milika, później centrę Błaszczykowskiego, a na koniec kolejne świetne zagranie od napastnika Ajaksu.


Polecamy