menu

Dariusz Dziekanowski: W meczu z Gruzją mieliśmy dwóch Lewandowskich [WYWIAD]

15 czerwca 2015, 11:36 | Hubert Zdankiewicz/Polska The Times

- Gruzini mieli swoje szanse i faktycznie są dużo lepiej zorganizowani niż w pierwszym meczu, ale my nie strzelamy już ślepakami. W tej kadrze są zawodnicy, którzy mają swoją jakość i potrafią zdobywać bramki w trudnych spotkaniach - mówi Dariusz Dziekanowski, były reprezentant Polski, dziś ekspert Polsatu Sport.

Dariusz Dziekanowski
Dariusz Dziekanowski
fot. BARTEK SYTA/POLSKA PRESS

Selekcjoner Gruzinów powiedział, że w piłkę gra się do 90. min plus to, co doliczy sędzia, a jego zespół grał tylko do 87.
Ja bym dodał, że gra się też od pierwszej do 45. min. Gruzini powinni być zadowoleni, że już po pierwszej połowie nie przegrywali, bo tyle mieliśmy w pierwszej połowie okazji, że wymienię tylko te Lewandowskiego i Grosickiego. Gdybyśmy wykorzystali pięćdziesiąt procent, to już po pierwszej połowie było by 2:0. Zgadzam się oczywiście, że nasi rywale mieli taki okres, gdzieś między 69. a 83. min, że grali na naszej połowie i byli bliscy wyrównania. Nie mówię tylko o tym strzale w słupek, bo w kilku innych sytuacjach bardzo dobrze zachował się Łukasz Fabiański. Gruzini mieli swoje szanse i faktycznie są dużo lepiej zorganizowani niż w pierwszym meczu, ale my nie strzelamy już ślepakami. W tej kadrze są zawodnicy, którzy mają swoją jakość i potrafią zdobywać bramki w trudnych spotkaniach.

Nawet Lewandowskiemu w końcu się udało. I to trzy razy.
Ja bym powiedział, że mieliśmy w tym meczu dwóch Lewandowskich. Ten, który był na boisku do 87 min, sprawiał wrażenie sfrustrowanego.

Jako jeden z ostatnich pobiegł z gratulacjami do Arka Milika po jego bramce na 1:0.
Wiadomo, że każdemu napastnikowi zależy na strzelaniu bramek, bo przede wszystkim z tego jest rozliczany.

A on wcześniej strzelał w tych eliminacjach tylko Gibraltarowi.
To prawda, trzeba jednak pamiętać, że on pełnił inną rolę w pozostałych meczach i bardzo dobrze się z niej wywiązał. Nie było już tak jak kiedyś, gdy mieliśmy pretensje, że duch Lewandowskiego zostaje w Dortmundzie. W sobotę miał trochę pecha przy tych dwóch sytuacjach w pierwszej połowie. Gdyby po minięciu bramkarza podniósł piłkę choć o pół metra, to padłby gol. Za to później po prostu źle trafił w piłkę, a ta poleciała wprost w Lorię. Takie sytuacje są frustrujące, wiem to z własnych doświadczeń. Na szczęście zrehabilitował się w końcówce.

Miło było patrzeć, jak dziękuje Błaszczykowskiemu za asystę.
To świadczy o zdrowym podejściu do całej tej sprawy. W drużynie nie wszyscy muszą się lubić i strzelać niedźwiedzia przed meczem. Co innego jednak na boisku, gdy górę biorą piłkarskie emocje. Ten gol na 3:0 to była przecież ich wspólna radość, ich wspólne zwycięstwo. Chora sytuacja byłaby wówczas, gdyby nawet w takich momentach któryś z nich zachowywał się wobec drugiego z rezerwą, ale tak na szczęście nie jest.

Adam Nawałka podkreślał po meczu, że pierwszy gol nie był przypadkowy, bo oni takie rozegrania rzutów rożnych ćwiczą na treningach.
I chwała im za to, bo faktycznie pięknie to wyglądało. Wykorzystanie Milika, który ma znakomitą lewą nogę. Arek w ogóle był w sobotę jednym z najlepszych zawodników na boisku, choć chwilami nam znikał. Strzelił jednak bramkę i zaliczył dwie asysty, więc ciężko się do niego o cokolwiek przyczepić. Ten chłopak naprawdę fajnie się rozwija w Ajaksie.

Lewandowski też się rozwija w Bayernie. Nie jest już tylko klasycznym egzekutorem.
To pokazuje, że nawet kompletny na pozór piłkarz też może uczyć się nowych rzeczy. Warto, by gwiazdy naszej ekstraklasy o tym pamiętały.

Skoro już przy nich jesteśmy. Jak ocenia Pan Michała Pazdana?
Cała defensywa zagrała solidnie, może poza jedną sytuacją z 11 min, gdy Pazdan zderzył się z Łukaszem Szukałą. Obrońca Jagiellonii to podobny typ co Kamil Glik, gra twardo i zdecydowanie. Tak więc ten eksperyment się Nawałce udał.

A ten z Maciejem Rybusem na lewej obronie?
Wiadomo, że to było wymuszone rozwiązanie, niemniej Rybus zagrał przyzwoicie.

A Krzysztof Mączyński?
W tym wypadku ja bym szukał innych rozwiązań. Myślę, że to był mecz, w którym szansę powinien dostać Karol Linetty i trochę szkoda, że tak się nie stało. Mączyński nie zagrał źle, ale potrzebowaliśmy w sobotę kogoś nie tylko skutecznego w destrukcji, ale też bardziej kreatywnego w konstruowaniu akcji. Kogoś w typie Mateusza Klicha z czasów, gdy był w formie. Linetty mógłby kimś takim być.

Polska The Times


Polecamy