Gruzja - Polska LIVE! Pokonali mistrzów świata, teraz zmierzą się z presją faworyta
Historyczne zwycięstwo nad Niemcami sprawiło, że kibice znad Wisły znów uwierzyli w swoją reprezentację, a polscy piłkarze po serii klęsk i niepowodzeń wreszcie zyskali powód do dumy. Teraz nadszedł czas, by pójść za ciosem i zrobić kolejny krok do awansu na mistrzostwa Europy - wygrać z Gruzją.
Robert Lewandowski mówi, że przed reprezentacją stoi równie wymagające zadanie, jak w meczu z Niemcami, Adam Nawałka apeluje do swoich zawodników o zachowanie czujności, zaś Sebastian Mila otwarcie stwierdza, że biało-czerwonych czeka najtrudniejszy wyjazd w tych eliminacjach. I niekoniecznie jest to z ich strony nadmierna kurtuazja. Polacy zdają sobie sprawę, że w piątek na stadionie Dinama Tbilisi rywale zagwarantują im niełatwe wyzwanie. Zapomnieli już o splendorze, jaki spłynął na nich po spektakularnym sukcesie w meczu z mistrzami świata i szykują się na wojnę, którą wytoczą im nieobliczalni Gruzini.
Nieobliczalność to słowo-klucz przy charakteryzowaniu piłkarskiej reprezentacji Gruzji. Któż by się bowiem spodziewał, że na własnym boisku reprezentanci tego liczącego niespełna 5 milionów ludzi narodu zabiorą punkty Francji i napędzą strachu Hiszpanii? Że Irlandia i Szkocja będą musiały się męczyć do ostatniej minuty, by wyszarpać przeciwko nim komplet punktów? Że przed meczem o być albo nie być w eliminacjach będący na stanowisku selekcjonera od pięciu lat Temuri Kecbaja zapowie, że odejdzie ze stanowiska? Piłkarscy kibice w Gruzji z pewnością nie mogą narzekać na nudę. Jednego mogą być jednak pewni – ich drużyna zawsze zostawia na boisku serce i sprawia kłopoty każdemu, kto zechce wygrać na jej terenie. Szczególnie, jeśli sytuacja w tabeli stawia ją pod ścianą.
A właśnie w takich okolicznościach Gruzini przystępują do meczu z Polską. Po trzech kolejkach drużyna Kecbai, który zrezygnuje z prowadzenia reprezentacji po dzisiejszym spotkaniu, ma na swoim koncie tylko trzy punkty zdobyte w pojedynku z Gibraltarem (wygrana 3-0 na wyjeździe). Już nikt nie pamięta, że wcześniej Gruzja w bardzo pechowych okolicznościach i nie do końca zasłużenie przegrała u siebie z Irlandią (1:2, gol Aidena McGeady’ego w doliczonym czasie gry), a w Glasgow kilkukrotnie była bliska wyrównania, by ostatecznie uznać wyższość Szkotów (0:1). Historyczna szansa na pierwszy w historii awans na wielki piłkarski turniej wymyka się Gruzinom z rąk i tylko zwycięstwo nad Polską przedłuży ich marzenia o występie na Euro.
Biało-czerwoni poznali już wystarczająco dużo argumentów przemawiających za tym, że swoich ostatnich tegorocznych rywali nie mogą zlekceważyć. Oby tylko szacunek nie zamienił się w bojaźń przed niepowodzeniem i podjęciem twardej walki, bez której powrót z Tbilisi z tarczą będzie niemożliwy. Z jednej strony, po ostatnich udanych meczach na Stadionie Narodowym taki scenariusz wydaje się nam niemożliwy. Z drugiej należy pamiętać, że myśląc w taki sposób łatwo wpaść w pułapkę. Tak jak reprezentacja Janusza Wójcika, która w 1997 roku jechała do Gruzji jak po swoje, by potem miejscowi sprawili jej lanie (3:0) i zafundowali wstyd po powrocie do kraju.
W piątkowy wieczór poznamy kolejne oblicze drużyny Adama Nawałki. W pojedynku z Niemcami zobaczyliśmy, że wiara we własne możliwości i mordercza walka potrafią wznieść biało-czerwonych na wyżyny. Starcie ze Szkocją pokazało zaś, że nawet jeśli nie idzie, a rywal chwilami bardziej chce łamać kości niż grać w piłkę, Polska potrafi grać do końca i odmienić losy meczu. Po spotkaniu z Gruzją przekonamy się, czy nasza reprezentacja potrafi również udźwignąć rolę faworyta. Zrobiła już to na inaugurację eliminacji z Gibraltarem, ale pojedynek z amatorami nie był miarodajnym sprawdzianem.
Polska ma w garści wszystkie argumenty, by wywieźć z Gruzji komplet punktów i z dziesięcioma punktami spędzić zimę na fotelu lidera grupy D. Po udanym początku eliminacji nastroje w szatni są znakomite – zdaniem niektórych najlepsze od ośmiu lat, gdy pierwsze miesiące pracy z kadrą miał za sobą Leo Beenhakker. Lekarz reprezentacji Jacek Jaroszewski żartuje, że od początku zgrupowania czuje się jak na wczasach, bo żaden z zawodników nie zgłaszał mu poważniejszych kłopotów ze zdrowiem. A co najważniejsze, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów nie ma wśród powołanych zawodnika, który nie mógłby liczyć na regularne występy w klubie. Tendencja jest wręcz odwrotna, bo wielu z nich stanowi o sile w swoich drużynach i powoli zaczyna przekładać to na mecze reprezentacji.
Wszyscy mamy dosyć klęsk, rozczarowań, a także tych pojedynczych zwycięstw, po których naiwnie myśleliśmy, że w grze Polaków dokonuje się postęp. Drużyna Nawałki musi sprawić, by wygrana z Niemcami nie była jednym z nich i przedłużyć hossę, jaką może się chwalić jesienią polski futbol. W krótkim odstępie czasu byliśmy ostatnio świadkami historycznego sukcesu reprezentacji, serii zwycięstw mistrza kraju w europejskich pucharach oraz indywidualnych popisów polskich piłkarzy w najlepszych ligach świata. Takiej passy po prostu nie można zmarnować w Tbilisi.