menu

Gran Derbi dla Barcelony! "Blaugrana" odskoczyła Realowi w tabeli

22 marca 2015, 22:51 | Grzegorz Ignatowski

Piłkarze FC Barcelony pokonali w meczu 28. kolejki La Liga Real Madryt 2:1 i nad rywalami ze stolicy Hiszpanii mają 4 punkty przewagi w tabeli. Wynik spotkania otworzył Jeremy Mathieu, który strzałem głową wykorzystał podanie Lionela Messiego z rzutu wolnego. 10 minut później po pięknej zespołowej akcji wyrównał Cristiano Ronaldo, ale decydujące w tym meczu trafienie zanotował Luis Suarez, który w drugiej połowie pokonał Ikera Casillasa i zapewnił Barcelonie zwycięstwo w Gran Derbi.

Początek meczu należał do "Królewskich". W pierwszym kwadransie podopieczni trenera Carlo Ancelottiego stworzyli sobie dwie doskonałe sytuacje, po których mogła paść bramka. Najpierw po trójkowej akcji Marcelo - Benzema - Cristiano Ronaldo, ten ostatni trafił w poprzeczkę. Później Portugalczyk raz jeszcze był bliski wpisania się na listę strzelców, ale tym razem dobrą interwencją popisał się Claudio Bravo. Real atakował, ale to Barca jako pierwsza znalazła sposób na sforsowanie defensywy rywala. W 18. minucie Leo Messi dośrodkował piłkę z rzutu wolnego, a Jeremy Mathieu strzałem głową skierował piłkę do siatki.

Real dążył do wyrównania, ale przez dłuższy czas nie potrafił wykorzystać sporej przewagi. Niewiele brakowało, aby w 30. minucie "Królewscy" znów stracili bramkę w momencie, kiedy dominowali na boisku i gdyby Neymar zachował zimną krew, to pewnie tak właśnie by się stało. Brazylijczyk znalazł się na piątym metrze, mając przed sobą tylko Casillasa, lecz zamiast wykonać wyrok, strzelił prosto w bramkarza. 23 sekundy później napastnik Barcelony zapewne nie mógł sobie tego darować, bo Real przeprowadził błyskawiczną kontrę, po której Cristiano Ronaldo strzelił wyrównującą bramkę po fantastycznym podaniu piętą od Benzemy.

"Królewscy" przed końcem pierwszej połowy strzelili jeszcze jedną bramkę, której autorem był Gareth Bale, ale sędzia dopatrzył się przy tym golu pozycji spalonej Cristiano Ronaldo. Zresztą, "Królewscy" mogli strzelić jeszcze dwa gole, ale ani Ronaldo ani Bale nie zdołali pokonać golkipera Blaugrany. Patrząc na przebieg pierwszych 45 minut Real na drugą bramkę zasłużył. W pewnym momencie wydawało się, że obie ekipy zamieniły się rolami, bo to Real atakował, a Barcelona czyhała na kontry i okazje do stałych fragmentów gry. Z czego to wynikało? Zapewne z faktu, że Leo Messi był zupełnie niewidoczny, Neymar psuł co tylko się dało, a Iniesta był cieniem samego siebie.

− Ronaldo i Messi połączenia dziwną zależnością. Jeden się pojawia to drugi znika − pisał na Twitterze Dariusz Wołowski.

W drugiej połowie Real szybko mógł wyjść na prowadzenie. Ronaldo podał do Benzemy, a ten potężnie uderzył na bramkę Claudio Bravo, jednak chilijski golkiper wyszedł z opresji obronną ręką. Wydawało się, że Real będzie nadal dominował, ale po raz kolejny w tym meczu potwierdziło się, że nie zawsze zespół który ma przewagę musi strzelić bramkę. W 56. minucie dwójka piłkarzy Barcelony przeprowadziła nokautującą akcję. Dani Alves posłał długie podanie w kierunku Suareza, ten fantastycznie przyjął trudną piłkę, po czym uderzył w długi róg bramki Casillasa. W oczach bramkarza Realu można było zobaczyć rozpacz, kiedy rzucał się do piłki i już wiedział, że jej nie sięgnie. A że Suarez słynie z precyzyjnych strzałów w takich sytuacjach, to efekt mógł być tylko jeden - Barcelona po raz drugi w tym meczu wyszła na prowadzenie.

Po tym golu zawodnicy obu drużyn, delikatnie mówiąc, nieco powariowali. W ciągu pięciu minut byliśmy świadkami kilku fauli, po których sędzia spokojnie mógł pokazać żółte kartki. Faulowali kolejno Mascherano, Pepe (zapewne zobaczyłby czerwoną kartkę, gdy rywal nie był na pozycji spalonej), Sergio Ramos i Andres Iniesta. W tym momencie można było odnieść wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie i znów oglądamy Real prowadzony przez Jose Mourinho.

Na szczęście po tych pięciu minutach piłkarze odzyskali poczytalność i znów mogliśmy cieszyć się szybkim i bezkompromisowym futbolem. W końcu pokazał się też Messi. Argentyńczyk najpierw popisał się efektownym rajdem, po którym strzelił tuż obok słupka, a potem oddał groźny strzał, po którym piłka poszybowała nad poprzeczką. Real też miał swoją szansę, ale strzał Benzemy z najwyższym trudem wybronił Bravo.

W końcówce gołym okiem było widać, że piłkarze Realu opadają z sił. Podopieczni trenera Carlo Ancelottiego nie byli w stanie przeprowadzić szybkiej akcji, co pozwalało Barcelonie dłużej utrzymywać się przy piłce na połowie przeciwnika. A, ze Barcelonie nie chodziło tylko o utrzymanie piłki, to pod bramką Casillasa kilka razy zrobiło się gorąco. Ostatecznie wynik meczu nie uległ zmianie i Katalończycy po raz kolejny zwyciężyli w El Clasico.

Zobacz bramki w relacji LIVE!


Polecamy