menu

Lotto Ekstraklasa. Wszyscy znowu grają pod Legię Warszawa

29 kwietnia 2018, 20:32 | Michał Skiba

Lech Poznań dostał lanie od Górnika Zabrze. Jagiellonia znowu wyłożyła się przed własną publicznością. Tylko Legia wytrzymała ciśnienie i wygrała z Koroną. Trwa passa Deana Klafuricia


fot. Anatol Chomicz

Dobre humory skończyły się w Poznaniu. W czerwcu 2015 r., nieumiejętnie grający o utrzymanie Górnik Zabrze przegrał aż 1:6 z Lechem, który uciekał Legii na drodze po mistrzostwo. W Warszawie obawiano się, że zabrzanie w sobotę zagrają z „Kolejorzem” równie słabo. Tymczasem wygrali nieoczekiwanie przy Bułgarskiej 4:2.

- Cztery sytuacje dla Górnika Zabrze i cztery bramki. Na pewno się nie poddamy. Nie wstydzę się mojej drużyny. Nie jestem zadowolony z wyniku, ale gra w pierwszej połowie była na wysokim poziomie. Tym razem jednak to przeciwnik był skuteczniejszy. Graliśmy sercem, a nie głową - ocenił Nenad Bjelica, trener Lecha.

Światełkiem w tunelu, którym zmierza „Kolejorz” jest powrót do zdrowia Macieja Makuszewskiego. Skrzydłowy Lecha, który od grudnia leczył zerwane więzadła w kolanie, wrócił do gry po 139 dniach. Na murawie pojawił się w 73. minucie i z poznańską publicznością przywitał się asystą przy golu Ołeksija Chobłenki. - Czuję się bardzo dobrze, trenuję od kilku tygodni na pełnych obrotach z drużyną. Cieszę się, że miałem to przetarcie, że zagrałem kilkanaście minut. Będę dalej mocno pracował, żeby być w jeszcze lepszej dyspozycji - powiedział po meczu „Maki”, który być może zdąży włączyć się do rywalizacji o miejsce w kadrze Adama Nawałki na mistrzostwa świata w Rosji.

Wisła Płock, Górnik Zabrze, Korona Kielce a teraz Wisła Kraków. Jagiellonia Białystok przegrała czwarte spotkanie z rzędu. Trzecie przed własną publicznością. Piłkarze Ireneusza Mamrota prowadzili grę, nie wykorzystali rzutu karnego (pomylił się Roman Bezjak), a potem pogubili się przy jednym rzucie rożnym. Legia uciekła Lechowi i Jadze na dwa punkty i jest nowym liderem ekstraklasy.

Już 2 maja finał Pucharu Polski: Arka Gdynia - Legia Warszawa


- Wydaje mi się, że trzy ostatnie spotkania były najlepsze w naszym wykonaniu. Dlatego też wnioski nasuwają się same - mówił po piątkowym meczu z Koroną Kielce pomocnik Legii Cafú. Mistrzowie Polski zagrali już trzecie spotkanie bez Romeo Jozaka i wygrali trzeci raz bez Chorwata na ławce. To znaczy na ławce Chorwat trwa, ale jest to Dean Klafurić.

Być może były asystent Jozaka gra o to, by zostać na Łazienkowskiej dłużej niż do końca sezonu - takie pytania zaczęły się pojawiać po ostatnim gwizdku spotkania z Koroną. - Nie skupiam się na przyszłości, ważne jest to, co dzieje się teraz. W tym momencie zespół jest silniejszy, niż miesiąc temu, choć uważam, że możemy grać jeszcze lepiej - stwierdził Klafurić.

To nie był wybitny mecz Legii, ale sukces „Wojskowym” zapewnił bardzo dobry występ Sebastiana Szymańskiego. Jeśli 18-letni skrzydłowy będzie się tak rozwijał, to długo w polskiej ekstraklasie miejsca nie zagrzeje. Bramka na 1:0 z Koroną tylko potwierdza, że zainteresowania Liverpoolu nie były bezpodstawne. - Nie sądziłem, że mam tyle siły w nodze - żartował po meczu Szymański.

Kolejne trafienie - już trzynaste - dołożył Jarosław Niezgoda. Napastnik Legii przytomnym zachowaniem w polu karnym uświetnił podpisanie nowej umowy. Zgoda Niezgody na nowy kontrakt to następne cztery lata na Łazienkowskiej. Jeśli ktoś zechce wykupić go z Legii przed 2022 r., będzie musiał zapłacić od 10 do 12 milionów euro.