Górnik Łęczna pewnie wygrał ze Stomilem i został mistrzem jesieni
Piłkarze Górnik Łęczna bez większych problemów pokonali na własnym stadionie Stomil Olsztyn 3:0. Wszystkie bramki gospodarze zdobyli w drugiej części spotkania. Wynik zaraz po przerwie otworzył Bartłomiej Niedziela, a kolejne trafienia zanotowali Damian Szpak i Sebastian Szałachowski.
fot. Wojciech Czekała
Zapraszamy na fanpage - Zielono-czarni Ekstraklasa.net - wszystko o Górniku Łęczna
Mecz rozpoczął się bardzo spokojnie, choć gra była prowadzona wyraźnie pod dyktando Górnika. Łęcznianie rzadko opuszczali połowę Stomilu, raz po raz popisywali się ciekawą grą kombinacyjną, a do bramki brakowało im tylko celnego strzału. Wysoką aktywnością odznaczali się boczni obrońcy gospodarzy, Bartosz Wiązowski i Patrik Mraz, dziś usposobieni wyjątkowo ofensywnie. Olsztynianie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia, a problem sprawiało im choćby zbliżenie się do pola karnego, szczelnie zamkniętego przez obrońców Górnika.
Górnicy ciągle atakowali, ale pierwsze poważniejsze zagrożenie bramki bronionej przez Dawida Mieczkowskiego przyszło wraz z 17 minutą meczu. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, na skraju pola karnego do piłki dopadł Tomasz Nowak. Rozgrywający zespołu Jurija Szatałowa zbyt długo jednak przykładał się do strzału i ostatniej chwili został przyblokowany, przez co uderzona futbolówka poszybowała po rykoszecie kilka metrów nad poprzeczką.
Jeszcze bliżej było w 24 minucie. Podczas oblężenia pola karnego Stomilu, Tomasz Nowak znalazł lukę między obrońcami i prostopadłym podaniem wygonił Grzegorza Bonina, który będąc w sytuacji sam na sam z bramkarzem zwlekał ze strzałem i ostatecznie jego uderzenie zostało przez obrońcę zbite na rzut rożny.
W 32 minucie spotkania groźnie wyglądającej kontuzji nabawił się Bartosz Wiązowski. Skrzydłowy Górnika, po starciu z przeciwnikiem, łapiąc się za kolano upadł na ziemię i już z niej nie wstał. Zniesionego na noszach Wiązowskiego zmienił Damian Szpak, napastnik, który ostatnio wystąpił dopiero na początku rundy, po czym stracił miejsce w składzie.
Na kolejną niebezpieczną sytuację gospodarzy przyszło czekać aż do 39 minuty meczu. Długie podanie z boku boiska otrzymał Bartłomiej Niedziela, który z najbliższej odległości z powietrza uderzył wprost w rękawice bramkarza Stomilu. Chwilę później ponownie bardzo groźnie w pole karne piłkę wstrzeliwał Szałachowski, ta jednak minęła całe pole karne i po interwencji obrońcy wybita została na rzut rożny. Łęcznianie po tej akcji domagali się rzutu karnego, bowiem tuż przed dośrodkowaniem w polu karnym na murawę padł Damian Szpak.
Natarcie Górnika trwało w najlepsze. W 42 minucie z lewej strony ładną szarżą popisał się Patrik Mraz, po czym wyłożył piłkę znajdującemu się w polu karnym Zawistowskiemu. Atomowe uderzenie tego ostatniego zostało wybite przez obrońcę na rzut rożny, których liczba zbliżała się już do dziesiątki na rzecz Górnika.
Zawistowski miał w pierwszej połowie jeszcze jedną „setkę”. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy ponownie z lewej strony futbolówkę wyłożył mu Mraz, ale pomocnik Górnik uderzył wysoko nad poprzeczką.
Na tym pierwsza połowa się zakończyła. Górnik, mając miażdżącą przewagę, remisował ze Stomilem 0:0. Tymczasem w Nowym Sączu miejscowa Sandecja pokonała GKS Bełchatów 2:0, a Górnik w przypadku zwycięstwa miał umocnić swoją pozycję lidera.
Drugą połowę w końcu od bramki zaczęli Górnicy. W 47 minucie w ogromnym zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Bartłomiej Niedziela, który czubkiem buta wbił piłkę obok zdezorientowanego Mieczkowskiego.
Pierwsza groźna sytuacja Stomilu Olsztyn miała miejsce dopiero w… 53 minucie. Łukasz Jegliński przeszarżował z futbolówką przez całą połowę Górnika, a przed polem karnym zdecydował się na uderzenie – na nieszczęście dla gości pokierował piłkę wysoko nad bramką.
Górnicy mogli podwyższyć rezultat w 58 minucie. Z każdą upływającą minutą łęcznianie chyba próbowali udowodnić, że nie chcą strzelić kolejnej bramki. Najpierw w 58 minucie po świetnej piłce z głębi pola sam na sam wybiegał Sebastian Szałachowski - próbował lobu, jednak nie zdołał trafić w światło bramki. Chwilę później po dośrodkowaniu Nowaka kompletnie niepilnowany Bonin, z kilku metrów od bramki, niecelnie uderzał głową.
64 minuta i łęcznianie w końcu dopięli swego podwyższając wynik spotkania na 2:0. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Paweł Zawistowski, a do piłki dopadł Damian Szpak. Młody napastnik Górnika popisał się efektownym uderzeniem głową i zaliczył debiutanckie trafienie na boiskach 1. ligi.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, w związku z czym gospodarze nie spoczęli na laurach i dalej próbowali „kąsać” bezradnych olsztynian. Na niecałe 20 minut przed końcem spotkania potężnym uderzeniem z rogu pola karnego popisał się Kozacuks – piłka leciała tuż przy słupku bramki, ale fantastyczną interwencją popisał się Dawid Mieczkowski, parując strzał na rzut rożny.
Po niemrawym początku co raz bardziej rozkręcał się Szpak. Najpierw bramka, a potem kolejne sytuacje – takie jak ta z 78 minuty, kiedy „Szpanio” po otrzymaniu piłki od Sebastiana Szałachowskiego znalazł się sam na sam z bramkarzem. Z pojedynku górą wyszedł jednak Mieczkowski, a ciekawą dobitkę napastnika Górnika z bardzo ostrego kąta z linii bramkowej wybijali obrońcy. Mecz bramką zakończył Sebastian Szałachowski, który w zamieszaniu w polu karnym wbił futbolówkę do siatki.
Górnik nie dał gościom żadnych szans i ostatecznie wygrał 3:0. Wobec porażki GKS-u Bełchatów Zielono-czarni zajmują fotel lidera. To już ósmy mecz bez porażki łęcznian, a także ich trzecia wygrana z rzędu. Czy w Łęcznej powoli wyrasta nowy ekstraklasowicz?