menu

Gliwiczanie w Legii, legioniści w Gliwicach. Kto łączy oba kluby? (GALERIA)

18 października 2013, 11:53 | Bartłomiej Szura

Sportowe ścieżki Piasta i Legii w przeszłości praktycznie się nie krzyżowały. Klub z Łazienkowskiej grywał bowiem tylko w I lidze (dzisiejszej ekstraklasie), a Piast głównie na jej zapleczu. Oba kluby łączą jednak piłkarze, którzy zaczynali swoją przygodę z piłką w Piaście, a potem trafiali do Legii i odwrotnie.

Adrian Paluchowski
fot. Rafał Wojtas (Ekstraklasa.net)
Mariusz Zganiacz
fot. Mikołaj Suchan/Polskapresse
Damian Zbozień
fot. Jakub Kowalski
Jakub Szumski
fot. Wojciech Matusik/Polskapresse
Lucjan Brychczy jest legendą warszawskiej Legii
fot. sylwester wojtas
Wojciech Lisowski
fot. Mikołaj Suchan
1 / 6

Potrafią być online nawet w szatni. Piłkarze podbijają Internet (WIDEO)

Pierwszym z nich był jeden z najlepszych w historii polskiej piłki rozgrywających – Lucjan Brychczy. Urodzony w Nowym Bytomiu Brychczy, jeszcze jako junior trafił do ówczesnego Motoru Łabędy (1948). Tam nauczył się dorosłej piłki, by w 1953 roku przenieść się na Robotniczą. Było w tym trochę przypadku. Brychczy marzył bowiem o grze w Górniku lub Ruchu. Pojawił się nawet na treningu w Chorzowie, ale jak sam wspomina, dali mu tam za duże buty i traktowali jak powietrze. Został więc zawodnikiem Piasta i choć w niebiesko-czerwonych barwach grał krótko, to właśnie stąd dostał powołanie do reprezentacji Śląska. Tu wypatrzył go Janos Steiner. Ówczesny trener Legii mający za sobą wojskowe wsparcie natychmiast zażądał ściągnięcia go do CWKS-u. Do drzwi Brychczych zapukał wojskowy, kazał wypełnić kartę, pół roku przed poborem. „Wcześniej zaczniecie służbę, szybciej skończycie” – tłumaczono mu ten pośpiech. Fortel się powiódł, pan Lucjan, który jest rodowitym Ślązakiem, został w stolicy do dziś.

Kolejnym łącznikiem pomiędzy Piastem a Legią jest Andrzej Buncol. Gliwiczanin od urodzenia i wychowanek Piasta jednak na Łazienkowską nie trafił bezpośrednio z gliwickiego klubu. Najpierw zatrudnił go Ruch Chorzów. Będąc już piłkarzem „Niebieskich” został powołany do reprezentacji Polski w której szybko zadomowił się na dobre. Zimą 1981 roku zmienił barwy klubowe i został wcale nie dobrowolni zawodnikiem Legii Warszawa. Buncol stolicy jednak nie polubił. W 1982 roku, po bardzo udanym występie na mundialu w Hiszpanii, gdzie Polska zajęła trzecie miejsce, wyemigrował do Niemiec.

W Legii grał też Mariusz Zganiacz, dla którego stołeczny klub stał się trampoliną do sportowej kariery. Wprawdzie w pierwszym zespole w meczach ligowych rozegrał tylko 7 spotkań, ale zdobył Puchar Ligi. Stamtąd trafił do ekstraklasowego wówczas Świtu Nowy Dwór Mazowiecki i potem już regularnie występował na najwyższym, polskim szczeblu rozgrywkowym, by wiosną 2010 roku przenieść się do Piasta. Jesienią 2012 roku po raz szósty powrócił na Łazienkowską. Wystąpił w pechowo przegranym, bo 2:3 meczu z Legią. – Rozegraliśmy bardzo dobre spotkanie, prowadziliśmy tam 2:0, ale niestety przegraliśmy. Ta porażka w Warszawie była niewytłumaczalna. Podejrzewam, że gdyby nie bramka do szatni dla Legii na 2:1 to byśmy ten mecz wygrali. Legia złapała wiatr w żagle i poszła za ciosem. Moim zdaniem byliśmy w tym meczu lepszym zespołem, choć wynik pokazał co innego – wspomina ten mecz Zganiacz.

Na Łazienkowskiej występował też Dariusz Dudek, a było to w latach 2002-05. Obecny drugi trener Piasta w różnych rozgrywkach w barwach klubu z Łazienkowskiej zaliczył 73 występy, strzelając trzy gole. Dariusz Dudek, przyznaje, że Legia Warszawa była szczytem w jego piłkarskiej karierze. – Pamiętam każdy dzień spędzony w tym klubie, bo to był szczyt mojej kariery. Najwspanialszym przeżyciem były dla mnie mecze w europejskich pucharach. Nigdy nie zapomnę obu meczów z Barceloną w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Tam przegraliśmy 0:3, u siebie 0:1 – wspomina asystent Marcina Brosza.

Adrian Paluchowski przy Okrzei pojawił się wiosną 2010 roku. „Paluch” to rodowity warszawianin i nie grywał tylko w rezerwach Legii. W barwach tego klubu zaliczył zarówno występy w ekstraklasie jak i europejskich pucharach. Kariery w naszym klubie nie zrobił. Odszedł po pół roku, po spadku Piasta do I ligi.

Jesienią 2011 roku w barwach Piasta zadebiutował Wojciech Lisowski. Ten boczny obrońca szybko podbił serca gliwickich fanów, strzelając kapitalne bramki z rzutów wolnych. Jego karierę zatrzymała wada serca. Po zabiegu i rehabilitacji piłkarz nie znalazł już jednak uznania w oczach trenerów Piasta i latem tego roku przeniósł się do Pogoni Szczecin.

W poprzednim sezonie z Łazienkowskiej na Okrzei trafiło dwóch piłkarzy: Damian Zbozień i Jakub Szumski. Pierwszy szybko stał się podstawowym zawodnikiem. Mimo poważnego urazu czaszki, którego nabawił się w ferworze boiskowej walki, na długo nie wypadł ze składu, a wręcz przeciwnie. Jego gole i kapitalna gra przyczyniła się do historycznego sukcesu Piasta, jakim było zajęcie czwartego miejsca w ekstraklasie. Zbozień wciąż ma duży sentyment do Legii, ale w niedzielę, jeśli zagra, da z siebie wszystko. – Nie będę ukrywał, że jest to klub, który darzę ogromną sympatią, który na zawsze pozostanie w moim sercu i pewnie zostanę za to zrugany, ale wiele Legii zawdzięczam. Zawsze będę śledził ich poczynania i wyniki. Natomiast jak wyjdę na boisko, to o tym na pewno zapomnę. Oddam serce dla Piasta – deklaruje Zbozień.

Ostatnim warszawiakiem, który gra w Piaście jest Jakub Szumski. Wychowanek piłkarskiej Akademii Legii w stołecznym klubie spędził 13 lat, a więc zdecydowaną większość swojego, dotychczasowego życia. Po zakontraktowaniu Aleksandra Wandzla, Szumski byłby czwartym bramkarzem stołecznego klubu. Z tym zawodnik nie chciał się pogodzić i zdecydował się na przeprowadzkę do Gliwic. Ma już za sobą występy w ekstraklasie, a że odejście Dariusza Treli wydaje się być przesądzone miejsce w bramce już na niego czeka.

źródło: piast.gliwice.pl


Polecamy