GKS Tychy ciągle bez formy. Wysoka wygrana Olimpii Grudziądz
GKS Tychy ciągle pozostaje w strefie spadkowej. Po dzisiejszej wysokiej porażce z Olimpią posada Tomasza Fornalika wisi na włosku. Z kolei grudziądzanie po słabym początku wydają się łapać formę i pną się w górę tabeli.
fot. Dawid Gus
Do meczu w Grudziądzu obie drużyny przystępowały w zupełnie różnych nastrojach. Gospodarze w ostatnich tygodniach raczej się rozkręcali i grali coraz lepiej, natomiast goście tkwili pogrążeni w kryzysie i niemocy. Ci drudzy swojej szansy upatrywali w tym, że z Olimpią jeszcze nigdy nie przegrali, choć jak się później okazało, każda seria ma swój koniec.
Pierwsze minuty przebiegały pod dyktando gospodarzy, jednak szczelna obrona tyszan nie dopuszczała ich blisko własnej bramki. Co więcej to właśnie goście stworzyli sobie pierwszą w tym meczu dobrą sytuację do strzelenia gola. Po jednym z kontrataków udało im się wywalczyć rzut wolny z lewej strony boiska. Piłkę lecącą w kierunku bramki Bartosza Fabiniaka głową trącił któryś z obrońców Olimpii i prawdopodobnie to spowodowało, że piłki nie sięgnął zamykający akcję Szymon Sadowski.
Po tej sytuacji do głosu zdecydowanie doszli już gospodarze, którzy 5 minut później, także po stałym fragmencie gry, mogli objąć prowadzenie, jednak dobrą interwencją popisał się stojący między tyskimi słupkami Maciej Budka. Przez kilka kolejnych minut na boisku oglądaliśmy napór piłkarzy w biało-zielonych strojach jednak strzały z dystansu albo z daleka mijały bramkę rywali albo na posterunku był dobrze dysponowany tego dnia Budka.
Najbliżej szczęścia gospodarze byli w 38. i 44. minucie. Najpierw piłka po strzale z 16. metra odbiła się od poprzeczki, a później Gawęcki w sytuacji sam na sam strzelił wprost w bramkarza. W odpowiedzi z kontratakiem wyszli goście, ale w ostatnim momencie strzał Smółki zablokowali obrońcy. Do przerwy więc gole nie padły.
Początek drugiej połowy miał podobny przebieg jak pierwszej. Gracze Olimpii brali się za rozgrywanie akcji, a Tyszanie czyhali na przechwyt i okazję do kontry. W 51. minucie blisko oddania strzału był Cieśliński, ale nie sięgnął granej na długi słupek piłki. Trzy minuty później dwukrotnie przed szansą stanęli goście, ale najpierw dobrze interweniował Bucko wybijając na rzut rożny, a po chwili Fabiniak uczynił to samo.
W 61. minucie kibice w końcu doczekali się gola. Dobry przechwyt w środku pola, prostopadłe podanie do wybiegającego Rogalskiego, ten minął chyba niepotrzebnie wychodzącego z bramki aż przed pole karne Budkę i spokojnym strzałem do pustej bramki dał swojej drużynie prowadzenie. Na trybunach rozległy się okrzyki „Jeszcze jeden!”, ale kibice sami chyba nie przypuszczali, że piłkarze potraktują ich słowa tak poważnie.
Sześć minut później było bowiem już 2-0. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w zamieszaniu w polu karnym najlepiej odnalazł się Dariusz Gawęcki, który strzałem z kilku metrów podwyższył wynik. Co więcej ten sam piłkarz kilkadziesiąt sekund później znów cieszył się z trafienia. Prawą stroną kapitalnie przedarł się Robert Pisarczuk, wpadł w pole karne i wyłożył piłkę na 16. metr. Tam był właśnie Gawęcki, który z pierwszej piłki precyzyjnie tuż przy słupku i to był prawdziwy nokaut.
Po tym wydarzeniu tempo meczu wyraźnie siadło. Gospodarze wyczekiwali już tylko na błąd rywala, a rywalowi już też nie bardzo chciało się grać albo po prostu, tak jak i w całym meczu, nie umieli zagrozić bramce rywala. W 81. minucie Olimpia mogła dobić GKS, ale strzał Cieślińskiego bardzo dobrze obronił Budka, a dobitka wprowadzonego kilka minut wcześniej Frańczaka trafiła w poprzeczkę.
Kiedy wydawało się, że jedni i drudzy czekają już tylko na końcowy gwizdek sędziego ręką we własnym polu karnym zagrał jeden z obrońców Olimpii i pan Paweł Malec bez wahania wskazał na „wapno”. Do piłki podszedł Bartosz Flis i strzałem w środek bramki zdobył honorowego gola, ustalając tym samym wynik meczu na 3-1.
Po tym zwycięstwie drużyna Olimpii Grudziądz przynajmniej na kilkadziesiąt minut awansowała na 3. miejsce w tabeli. Po nieco niemrawym początku sezonu Biało-Zieloni faktycznie wskoczyli już chyba na właściwe tory i obrali kurs na walkę o Ekstraklasę o czym w Grudziądzu mówiło się przed startem rozgrywek. Tyszanie natomiast nie wygrali w siódmym kolejnym meczu i stali się jedną z czerwonych latarni I ligi. W następnej kolejce nie będzie im łatwo tego zmienić, bowiem podejmą Termalicę. Olimpia zagra natomiast na wyjeździe z Wisłą Płock.